Mowa o Stanisławie Gawłowskim, pośle PO i sekretarzu generalnym tej partii, nad którym wisi groźba zatrzymania w związku z aferą melioracyjną. Prokuratura chce mu postawić pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym, jeden o plagiat pracy doktorskiej (w 2015 r. szeroko pisał o tym tygodnik „wSieci”) i jeden o ujawnienie tajemnicy państwowej. Śledczych nie zadowala to, że Gawłowski zrzekł się immunitetu, a więc można pociągnąć go do odpowiedzialności karnej. Chcieliby go zatrzymać i właśnie to miało być przedmiotem głosowania w Sejmie w ubiegłym tygodniu. Niespodziewanie jednak ten punkt został zdjęty z porządku obrad. Dlaczego? Być może dlatego, że nie ma pewności, iż Sejm zgodzi się na zatrzymanie Gawłowskiego, po tym jak Senat nie zgodził się na aresztowanie Stanisława Koguta z PiS. W parlamencie dosyć powszechnie się uważa, że zatrzymanie swojego, czyli Koguta, miało być argumentem za zatrzymaniem polityka opozycji. No ale do tego nie doszło. – Nie przesądzając o winie czy niewinności Gawłowskiego, będę głosował przeciwko zgodzie na jego zatrzymanie, bo nie mam pewności, czy jego proces będzie uczciwy – mówi Michał Kamiński, były poseł PO, dziś w opozycji do tej partii. Niewykluczone, że wielu myśli podobnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.