W szkole panował niesmak. Ta pani siała zgorszenie w środowisku. Katechetka nie może żyć w konkubinacie. A żyła. Straciła więc pracę z własnego wyboru i własnej winy” – tak zwolnienie katechetki w ciąży, która pracowała w jednej z krakowskich podstawówek, uzasadniał przedstawiciel krakowskiej kurii. Niespełnianie oczekiwań moralnych było także powodem zwolnienia katechetki z jednego z warszawskich liceów na Pradze. Gdy się rozwiodła, proboszcz poinformował dyrektora, że „ta pani nie będzie już tu pracowała, bo przestała być osobą wiarygodną”. Praca katechety w szkole zależy więc nie tylko od jego kwalifikacji (obowiązkowe studia teologiczne, przygotowanie pedagogiczne do zawodu nauczyciela) i rekomendacji proboszcza (na podstawie akredytacji od biskupa, tzw. misji kanonicznej), ale także od tego, czy żyje jak przykładny katolik. Mimo tak wyśrubowanych kryteriów nauczyciel religii nie mógł być wychowawcą klasy. W dużym stopniu wynikało to z niezależności katechety od dyrektora szkoły. Był to też ukłon w stronę uczniów niechodzących na religię. Zdaniem resortu Anny Zalewskiej ukłon zbędny i sprzeczny z oczekiwaniami przedstawicieli Kościołów, związków wyznaniowych, posłów, a nawet rodziców. Dlatego resort przygotował projekt rozporządzenia, które pozwoli katechetom (a także nauczającym w szkołach księżom, zakonnicom i innym duchownym) pełnić prestiżową i niełatwą funkcję wychowawcy. Dzięki temu pozycja katechety w szkole się umocni, a oni sami zarobią od kilkudziesięciu do kilkuset złotych miesięcznie więcej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.