W filmie (mnie bawi) z Drew Barrymore i Benem Stillerem młode małżeństwo wprowadza się do wymarzonego mieszkania. I, jak to w komediach bywa, szybko przekonuje się, że rzeczywistość rozmija się z oczekiwaniami. Mieszkająca na górze sympatyczna staruszka zaczyna koszmarnie uprzykrzać im życie, bijąc rekordy w konkursie na uciążliwego sąsiada. W młodych ludziach odzywają się w końcu mordercze instynkty i postanawiają, że (tytułowo): „starsza pani musi zniknąć”.Mam wrażenie, że część energii, jaką politycy na Starym Kontynencie poświęcają Unii Europejskiej, służy odwróceniu uwagi od ich własnego kraju. Zamiast zająć się rodzimymi wyzwaniami, z zapałem próbują „rozwiązać problemy unijne” albo przenieść bez sensu te wewnętrzne na forum międzynarodowe. I zamiast podnosić jakość życia rodaków, zapewnić zdrowe podstawy gospodarki czy przygotować młodzież do wyzwań współczesności, dyskutują, uchwalają…
W efekcie celem samym w sobie staje się coraz ściślejsza integracja europejska. Pęd do przodu stał się zmorą naszych czasów. Firmy muszą za wszelką cenę coraz więcej zarabiać, ponieważ tego oczekują inwestorzy, ludzie chcą coraz więcej wydawać, bo do tego są zachęcani, politycy muszą udowadniać, że są niezbędni itd. Kiedyś pewien trener kolarstwa powiedział o znanym wyścigu międzynarodowym: „Gdyby kolarze nie brali dopingu, kolejność byłaby taka sama, za to wszyscy byliby zdrowsi”. Czy rzeczywiście integracja europejska musi być coraz ściślejsza? A w każdym razie postępować w tak szybkim tempie? Może priorytetem w Unii Europejskiej, co przecież nie znaczy, że jedynym celem, powinna być wolność obywateli Unii Europejskiej? I tam, gdzie potrzebne jest w tym celu wspólne działanie – zacieśnianie współpracy państw członkowskich, a tam, gdzie nie – pozostawienie ludzi w spokoju. Bo potem kończy się to tak, że unijne restrykcje praktycznie uniemożliwiają polskim przewoźnikom wożenie towarów we Francji, na czym tracą i Polacy, i Francuzi.
Oczywiście istnieją globalne problemy, z którymiwarto mierzyć się wspólnie. Ale trzeba odróżnić teorię od praktyki i ostrożnie wydłużać ich listę. Teoretycznie państwom członkowskim może być łatwiej walczyć z wyzwaniami po połączeniu sił. Tyle że teoretycznie to komunizm jest atrakcyjnym ustrojem. Praktyka jest inna i ludzie są inni. Ekonomia uwzględnia nasze zachowania, dlatego wcale nie trzeba wymyślać prochu w kontekście przyszłości Starego Kontynentu. Krótko mówiąc: Unia Europejska tak, wypaczenia nie, żeby pozostać w narracji ustrojowej. Polecam uwadze przy urnie wyborczej. Nawiasem mówiąc: w podobnym tonie, choć z zupełnie innych pozycji, pisze w tym wydaniu „Wprost” o problemach zastępczych jeden z naszych felietonistów, Michał Witkowski. Chciałbym, aby Unia zniknęła, jednak nie tak całkiem, jak planowali bohaterowie amerykańskiej komedii. Chodzi o to, aby praca unijnych instytucji była dla nas niewidoczna, nieodczuwalna, podobnie jak dbanie o ciepłą wodę w naszych kranach. Nie zdradzę zakończenia filmu, ale starsza pani, która uprzykrzała życie sąsiadom, wcale nie okazała się taka niewinna, na jaką wyglądała. Choć nie planowała budowy Nord Stream 2. PS Wyrazy szacunku dla wszystkich matek. Nie dajmy się zwariować polityce, 26 maja to nie tylko eurowybory.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.