W biurze poselskim miałem leżankę, łazienkę z prysznicem i telefon z darmowymi rozmowami na cały świat. Do tego zatrudniałem prawie 10 asystentów – opowiada nieco rozmarzonym głosem były europoseł. Do Parlamentu Europejskiego ustawiła się kolejka chętnych, od byłych ministrów po byłych premierów. Zainteresowanie eurostanowiskiem mało kogo dziwi. Bo przecież historie o tym, jak europejscy posłowie wiodą spokojny żywot, przekąsając w restauracji mule, które popijają musującym winem, krążą od lat (nie ujmując nikomu chęci do pracy). Sami politycy zresztą przyznają, że jedna kadencja w Parlamencie Europejskim zabezpieczyła ich finansowo do końca życia. Życie europarlamentarzysty różni się od posła krajowego nie tylko wysokością pensji, przyszłą pokaźną emeryturą i rozmaitymi finansowymi dodatkami, lecz także możliwością zatrudnienia profesjonalnego personelu. Bo dla europejskiego polityka pracuje sztab asystentów. Rekordziści wśród europosłów zatrudniali ich aż kilkunastu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.