Bój to jest ich ostatni. Tak przynajmniej można pomyśleć, obserwując polską kampanię wyborczą do europarlamentu. Zarówno opozycja, jak i obóz rządzący przedstawiają tę elekcję w kategoriach ostatecznego starcia dobra ze złem. Ewentualne zwycięstwo przeciwnej strony ma oznaczać katastrofę nie tylko dla przegranego, lecz także dla całego kraju. W zależności od punktu siedzenia ma się on albo stoczyć w odmęty narodowo-katolickiej dyktatury, albo stać się marionetką liberalno-lewicowej sitwy kontrolującej UE. Smażenie rywali na wyborczych stosach, tak ekscytujące z perspektywy Warszawy, zupełnie inaczej wygląda z wysokości 10. piętra budynku Berlaymont w Brukseli, gdzie mieszczą się gabinety unijnych komisarzy. Komisja Jean-Claude’a Junckera właściwie kończy już działalność.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.