Po raz pierwszy w pełni świadomie znalazłem się w Warszawie w 1993 r., kiedy wracałem ze Szwajcarii samolotem. Wcześniej były jakieś wizyty, ale że w śpioszku, to nie liczę. Ścianek ani bankietów w każdym razie nie było. Jako rodowity wrocławianin od początku byłem do naszej pięknej stolicy, zwanej też czasem mylnie Paryżem Północy, uprzedzony. Że jest to domena dorobkiewiczów, cwaniaków, wszelkiego rodzaju badylarzy, wstrętnych polityków i właścicieli szklarni. Mechanizm psychologiczny prosty jak budowa cepa: ponieważ w stolicy nie mieszkałem, starałem się ją sobie obrzydzić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.