Tyję od powietrza – odpowiadała niby żartem na kąśliwe uwagi znajomych zaskoczonych jej rosnącą wagą. Ale w rzeczywistości nie było jej do śmiechu. Pewnego dnia karmiła dziecko piersią i nagle serce zaczęło jej walić tak, że nie miała pewności, czy będzie w stanie utrzymać malucha. Przeraziła się. Godzinę później była u lekarza. Ten od razu zlecił EKG. A gdy okazało się, że z sercem jest „raczej” wszystko w porządku, badania hormonów i USG tarczycy. Gdy i te wyszły dobrze, Krystyna się uspokoiła. A lekarz przestał dociekać. Poradził, by przyłożyła się bardziej do zrzucania kilogramów po ciąży i lepiej sypiała.
Minęły dwa lata. Krystyna przeszła kilka diet, ale zamiast chudnąć, tyła. – Do większego rozmiaru można się nawet jakoś przyzwyczaić, ale do fatalnego samopoczucia już nie – mówi. Kołatanie serca wróciło. W nocy wstawała po kilkanaście razy. Jak w amoku jadła wszystko, co znalazła w lodówce. – Czasem rano, widząc puste opakowania po serkach, uświadamiałam sobie, ile zjadłam. Poszłam do psychiatry. Lekarka poleciła pić przed snem syrop na uspokojenie. Ale to nie działało. Po miesiącach w zasadzie bez snu, z ciągłymi bólami głowy, wariującym sercem, bolącymi stawami i zmęczeniem po raz kolejny umówiła się do internisty. Z nadzieją, że trafi na dr. House’a. – Jeszcze raz wyliczyłam lekarce wszystkie niepokojące objawy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.