Większość Polaków nie porusza z dziećmi tematu finansów osobistych, uznając, że skoro maluch ma skarbonkę, to sprawa załatwiona. O pieniądzach, oszczędzaniu i planowaniu zakupów rozmawia mniej niż połowa rodziców polskich dzieci w wieku 5-14 lat – wynika z badań przeprowadzonych w 2019 r. na zlecenie Santander Bank Polska. Reszta woli unikać takich tematów, bo czują się skrępowani. Albo nie czują się wzorami do naśladowania w kwestiach finansowych. Inne argumenty rodziców: dzieci są za małe, nie zrozumieją, bo to takie trudne, no i samo przecież przyjdzie. A dzieci, wyczuwając zakłopotanie starszych, omijają drażliwy temat.
– Tacy rodzice zwykle kierują się dobrymi intencjami, bo chcą chronić dzieci przed trudnym i obciążającym tematem, jakim w ich odczuciu są kwestie związane z pieniędzmi. W konsekwencji dziecko nie nabywa ważnej z punktu widzenia jego późniejszego funkcjonowania wiedzy i doświadczeń ekonomicznych, np. świadomości, jak funkcjonuje rodzinny budżet, umiejętności oszczędzania czy też kontrolowania własnych wydatków – mówi psycholog dr Agata Trzcińska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Brak finansowej wiedzy – czyli jak oszczędzać, jak zarządzać domowym budżetem, jak mądrze korzystać z karty kredytowej, jak planować wydatki itp. – w dorosłym życiu może skutkować bolesną nauczką.
Nauka przy okazji
Eksperci od edukacji finansowej są zgodni: z dziećmi o pieniądzach należy rozmawiać od najmłodszych lat, najlepiej przy okazji wizyty w sklepie, w banku, stojąc przy bankomacie itp. Wszędzie tam, gdzie mamy kontakt z pieniędzmi. Dzięki temu młody i chłonny umysł szybko przyswoi sobie finansową wiedzę. W końcu już malutkie dziecko towarzyszy rodzicom na zakupach, a nawet dwu-trzyletnie może bawić się w sklep, płacąc zabawkowymi monetami i banknotami (najlepiej zrobionymi wspólnie z rodzicem). Cztero- i pięciolatkowi warto tłumaczyć, dlaczego kupujemy ten, a nie inny produkt. Maluch może też płacić przy kasie, podając gotówkę albo kartę. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym, czyli między szóstym a dziewiątym rokiem życia, powinny dostawać już pierwsze kieszonkowe. Dlaczego? „Bo wprawdzie trochę się o pieniądzach uczą, obserwując nasze zachowania, ale mogą się nauczyć jeszcze więcej, jeśli pozwolimy im podejmować próby i popełniać błędy” – uważa David Owen, amerykański dziennikarz „The New Yorkera” i autor książki „Bank Taty. Jak nauczyć dziecko odpowiedzialności finansowej”. Jego zdaniem ważne jest też to, aby dzieci nie musiały pytać o zgodę ani się tłumaczyć, zanim coś kupią za własne pieniądze. O ile wcześniej ustalimy z nimi listę rzeczy niedozwolonych, których kupowania rodzice po prostu sobie nie życzą.
Kieszonkowe – tak czy nie?
Jak więc uczyć dzieci mądrego korzystania z pieniędzy? I jakich błędów nie popełniać? Patrycja Krzanowska, współautorka książki o finansach dla najmłodszych „Świat pieniądza”, mówi, że pomoże w tym regularne kieszonkowe, dzięki któremu dziecko zdobędzie umiejętność zarządzania swoimi oszczędnościami i planowania wydatków od najmłodszych lat. Część rodziców obawia się jednak, że regularne dawanie określonych kwot wykształci w dziecku postawę roszczeniową w stylu: „Mamo, dzisiaj poniedziałek, poproszę pięć złotych”. Krzanowska nie widzi jednak takiego zagrożenia: – Czym to się różni od tego, że rodzice dają ubrania, zabawki albo jedzenie? Moim zdaniem to jest to samo. Możemy dziecku dać kieszonkowe i pozwolić, aby samo kupiło sobie ubrania pod nadzorem rodziców i nauczyło się, jak mądrze wydawać pieniądze. Można też pójść do sklepu i kupić mu, co zechce, tylko że wtedy raczej nie nauczy się mądrego gospodarowania pieniędzmi – dodaje.
Z kolei David Owen zwraca uwagę na to, że wielu rodziców traktuje należące do dzieci pieniądze jak swoje, przez co chcą oni nadmiernie kontrolować to, na co są przeznaczane. „Czy bylibyście zachwyceni, gdyby szef nadzorował sposób wydawania pieniędzy, które od niego otrzymaliście? Wyobrażacie sobie szefa mówiącego: »Kowalski, dlaczego zarezerwowałeś pobyt w tak drogim pensjonacie? Nie możesz spędzić wakacji w parku i zaoszczędzić na coś konkretnego?«. A przecież kiedy dziecko samo odpowiada za swoje wydatki, zaczyna się zastanawiać, czy faktycznie chce coś kupić. Nie myśli już tylko o tym, jak przekonać rodziców, żeby dali na to pieniądze” – pisze. Tym bardziej że większość dzieci ma silnie rozwinięte poczucie własności, dzięki czemu pieniądze, które do nich należą i którymi mogą swobodnie dysponować, dość wolno zmieniają właściciela na sprzedawcę słodyczy czy zabawek. Inaczej niż w przypadku pieniędzy, które dzieci od nas wyciągną. Te – jak pisze Owen – rozchodzą się z prędkością światła.
Trzy skarbonki
Pierwsze kieszonkowe to też dobry czas na naukę zarządzania swoim budżetem. Eksperci portalu poświęconego edukacji finansowej finansiaki.pl proponują, aby wykorzystać do tego metodę trzech skarbonek. Dlaczego aż trzech? Żeby nauczyć dziecko grupować swoje przychody – tyle na bieżące wydatki, tyle na oszczędności, a tyle na środki na dzielenie się. Te ostatnie pozwolą nauczyć dziecko, że pieniędzmi można także pomagać. Ważne przy tym, aby nie zmuszać dziecka do dobroczynności – ono samo musi zdecydować, czy, komu i jak chce pomagać. Uczeń, który dostaje kieszonkowe, powinien też współdecydować o wydatkach, które go dotyczą – np. czy woli droższe tenisówki czy tańsze i nową deskorolkę. A gdy skończy 13 lat, przyda mu się własne konto bankowe z przypisaną do niego kartą debetową. Dlaczego to takie ważne? Dzieci mają coraz rzadszy kontakt z pieniądzem, bo coraz częściej płacimy przelewami i kartami. Pieniędzy po prostu nie widać, a to dzieciom utrudnia uchwycenie ich realności, policzalności i skończoności. Poza tym w czasach odchodzenia od obrotu gotówkowego korzystanie z internetowych kont i kart płatniczych staje się czymś naturalnym. Podobnie nie ma sensu odraczanie nauki oszczędzania i inwestowania, bo już 14-latek bez problemu przyswoi sobie zawiłe koncepty makroekonomiczne, a co dopiero finanse osobiste. Z nastolatkiem trzeba rozmawiać o jego zawodowej przyszłości, tym bardziej że od 16. roku życia może legalnie podejmować prace zarobkowe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.