Na to lądowanie czekały media i entuzjaści z całego świata. Nie chodziło jednako lądowanie na Księżycu czy jakieś inne epokowe wydarzenie, tylko o przybicie do lizbońskiego nabrzeża katamaranu „La Vagabonde”. Trasę jachtu, płynącego z Wirginii w USA, śledziły w internecie dziesiątki tysięcy ludzi i to wcale nie dlatego, że jego właścicielt to para popularnych australijskich youtuberów. „La Vagabonde” był tak ważny, bo z jego pokładu zeszła na europejski ląd aktywistka ekologiczna Greta Thunberg. Od czasu pamiętnego występu na forum ONZ, gdzie krzyczała na przywódców światowych i miotała wrogie spojrzenia na Donalda Trumpa, 16-letnia Szwedka stała się ikoną ruchu ekologicznego i prawdziwą Nemezis politycznego establishmentu. Jego przedstawiciele wypatrywali jej z niepokojem podczas obrad szczytu klimatycznego w Madrycie. Po lądowaniu w Lizbonie Thunberg odrzuciła zaproszenie do portugalskiego parlamentu i wszyscy byli przekonani, że zaraz po zejściu na ląd wskoczy do nocnego pociągu do Madrytu, by łajać przywódców za zbyt powolne ograniczanie emisji CO2. Okazało się jednak, że Greta postanowiła odpocząć trochę z tatą w Lizbonie po wyczerpującej podróży przez ocean. Rejs trwał aż trzy tygodnie, ale za to udało jej się zaoszczędzić 3 tony dwutlenku węgla, które powstałyby w przypadku podróży lotniczej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.