Nieustająca balanga
Aż mnie wcisnęło w fotel, gdy przeczytałam artykuł „Nieustająca balanga" (nr 30). Od sześciu lat jestem mężatką, mam dwie córki: 5-letnią i dwumiesięczną. Pierwsze dziecko urodziłam podczas studiów, właściwie na ich początku, więc siłą rzeczy miałam ograniczone możliwości „wyszumienia się”. Ale jak tylko pociecha skończyła 2,5 roku, mamusia zaczęła nadrabiać zaległości poprzez bywanie w klubach. Ponieważ mąż nie znosi house’u i innych odmian tzw. klubowej muzyki, a do tego dużo pracował, na imprezy chodziłam ze znajomymi, córka w tym czasie była u babci. Zdarzało się, że wychodziłam w czwartek, piątek, sobotę, za każdym razem wracałam około 7 rano, choć zdarzały się też powroty o 14, 18…, różnie. Podczas jednej imprezy byłam w stanie wydać nawet 200 zł. Funkcjonowałam w zupełnie innej rzeczywistości, do szału doprowadzał mnie tzw. dzień powszedni, miałam poczucie winy, że nie jestem dobrą matką, ale jednocześnie moje myśli skupiały się wokół następnego weekendu.
Jak łatwo przewidzieć, moje małżeństwo zaczęło się sypać i w zasadzie uratowało je to, że ponownie zaszłam w ciążę. Zmienił się mój styl życia, doszłam do wniosku, że już czas się ogarnąć itp. Mimo to przez całe dziewięć miesięcy pragnienie pójścia do klubu czekało uśpione na stosowny moment. Wczoraj córeczka skończyła sześć tygodni, a ja po długiej przerwie zjawiłam się na imprezie. Wprawdzie na krótko, ale jednak... Męczy mnie ta sytuacja. To zabrzmi idiotycznie, ale chciałabym nie chcieć tam chodzić. To rzeczywiście nałóg, a ja nie jestem pewna, czy sobie z nim poradzę. A do stracenia mam cholernie dużo.
NAZWISKO ZNANE REDAKCJI
Drożyzna w spichlerzu
W artykule „Drożyzna w spichlerzu" (nr 35) pojawiły się dwa błędne stwierdzenia. Otóż, hektar obsiany zbożem daje 3 tys. zł, a nie 30 tys. zł przychodu. Ceny mięsa i przetworów mącznych wzrosną natomiast (jak przewidujemy) o 30 proc., a nie o 300 proc. Czytelników przepraszamy.
Redakcja
Aż mnie wcisnęło w fotel, gdy przeczytałam artykuł „Nieustająca balanga" (nr 30). Od sześciu lat jestem mężatką, mam dwie córki: 5-letnią i dwumiesięczną. Pierwsze dziecko urodziłam podczas studiów, właściwie na ich początku, więc siłą rzeczy miałam ograniczone możliwości „wyszumienia się”. Ale jak tylko pociecha skończyła 2,5 roku, mamusia zaczęła nadrabiać zaległości poprzez bywanie w klubach. Ponieważ mąż nie znosi house’u i innych odmian tzw. klubowej muzyki, a do tego dużo pracował, na imprezy chodziłam ze znajomymi, córka w tym czasie była u babci. Zdarzało się, że wychodziłam w czwartek, piątek, sobotę, za każdym razem wracałam około 7 rano, choć zdarzały się też powroty o 14, 18…, różnie. Podczas jednej imprezy byłam w stanie wydać nawet 200 zł. Funkcjonowałam w zupełnie innej rzeczywistości, do szału doprowadzał mnie tzw. dzień powszedni, miałam poczucie winy, że nie jestem dobrą matką, ale jednocześnie moje myśli skupiały się wokół następnego weekendu.
Jak łatwo przewidzieć, moje małżeństwo zaczęło się sypać i w zasadzie uratowało je to, że ponownie zaszłam w ciążę. Zmienił się mój styl życia, doszłam do wniosku, że już czas się ogarnąć itp. Mimo to przez całe dziewięć miesięcy pragnienie pójścia do klubu czekało uśpione na stosowny moment. Wczoraj córeczka skończyła sześć tygodni, a ja po długiej przerwie zjawiłam się na imprezie. Wprawdzie na krótko, ale jednak... Męczy mnie ta sytuacja. To zabrzmi idiotycznie, ale chciałabym nie chcieć tam chodzić. To rzeczywiście nałóg, a ja nie jestem pewna, czy sobie z nim poradzę. A do stracenia mam cholernie dużo.
NAZWISKO ZNANE REDAKCJI
Drożyzna w spichlerzu
W artykule „Drożyzna w spichlerzu" (nr 35) pojawiły się dwa błędne stwierdzenia. Otóż, hektar obsiany zbożem daje 3 tys. zł, a nie 30 tys. zł przychodu. Ceny mięsa i przetworów mącznych wzrosną natomiast (jak przewidujemy) o 30 proc., a nie o 300 proc. Czytelników przepraszamy.
Redakcja
Więcej możesz przeczytać w 36/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.