Unia Europejska radzi sobie z klęskami żywiołowymi, ale nie u siebie, lecz w Afryce
Europa jest przygotowana na gaszenie konfliktów etnicznych, a nie pożarów. Dlatego w Grecji zginęło blisko 70 osób. Stało się tak, mimo że Grecy nie zostali zostawieni sami sobie. Francja wysłała cztery samoloty i ekipę 60 strażaków. Dziesięć innych państw oferowało latający sprzęt gaśniczy. Tyle że to pomoc doraźna i na skalę niewielkiego lokalnego ognia, a nie katastrofy, jakiej nie było na kontynencie od 150 lat. Grecy oskarżają swój rząd o to, że na czas nie zwrócił się o pomoc do Brukseli i sąsiadów, bo był zbyt zajęty kampanią wyborczą. Ale to nie rząd Grecji zawinił najbardziej. W Europie nie ma jednolitych procedur reagowania kryzysowego. Podczas lipcowych pożarów w Bułgarii miejscowi strażacy byli bezradni w trudnym, górskim terenie w okolicach Starej Zagory. Gdy Sofia poprosiła o pomoc Unię Europejską, okazało się, że żadne z państw wspólnoty uczestniczące w programie Monitoringu i Informacji o Zagrożeniach nie było w stanie przekazać czterech śmigłowców gaśniczych, o które prosili Bułgarzy. Pożary gasiły więc samoloty wypożyczone w Rosji.
Więcej możesz przeczytać w 36/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.