Jeśli komuś żal Lecha Wałęsy z powodu oskarżeń o współpracę z SB, porzucenie dziewczyny w ciąży, sikanie do kropielnicy i zaprzedanie się tajemniczemu milionerowi z Irlandii, to niepotrzebnie. On dzięki temu odżył i dziś jest w szczytowej formie. Jeśli z Wałęsą kiedyś było źle, to wtedy gdy nikt się nim nie interesował.
Najgorzej było na początku rządów PiS. Pierwsze miesiące rewolucji IV RP – nieznośna cisza, brak zainteresowania mediów i zwrócenie kamer na największych wrogów, Kaczyńskich – były dla niego ciężkim doświadczeniem. Wałęsa gnuśniał. Były dni, że bezczynnie siedział w gabinecie, oglądał ulubiony „Teleexpress" i popijał miętę ze starej, robociarskiej szklanki z koszyczkiem. No i oczywiście zajmował się komputerami: rozkręcał, skręcał, dokładał pamięć, dłubał przy kablach, wymieniał procesory, wreszcie surfował po sieci. W czasach nikłego zainteresowania mediów łapczywie chłonął informacje na swój temat, włącznie z komentarzami internautów. A gdy któryś go poruszył, potrafi ł odpowiedzieć tak po prostu: wystukiwał na klawiaturze to, co leżało mu na wątrobie i podpisywał: „Lech Wałęsa".
Więcej możesz przeczytać w 21/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.