Trudno przecenić zaletę lokat bankowych i obligacji, polegającą na ich bezpieczeństwie. Dla wielu osób znacznie ważniejszy jest mały, ale pewny zysk niż wysoki, ale tylko potencjalny. Są jednak i tacy, których kilka procent zysku rocznie z lokaty czy obligacji skarbowych nie satysfakcjonuje. Wolą rozwiązania mniej bezpieczne, za to niosące z sobą prawdopodobieństwo wyższych zysków – kilkunasto-, a czasami nawet kilkudziesięcioprocentowych. I – jak pokazują statystyki – takich osób jest coraz więcej. Pod koniec kwietnia 2010 r. banki i biura maklerskie prowadziły łącznie prawie 1,3 mln rachunków maklerskich. W ciągu tego jednego miesiąca przybyło 140 tys. rachunków (częściowo było to zasługą debiutu PZU). Z kolei samych funduszy inwestycyjnych działa u nas niemal 50 – dwukrotnie więcej niż cztery lata temu.
Odpowiedź na pytanie, gdzie osobiście powinniśmy umieścić nasze pieniądze, zawsze jest taka sama – wszędzie. I to dosłownie. Wszyscy specjaliści bez wyjątku zalecają dywersyfikowanie inwestycji – nasze oszczędności powinniśmy podzielić np. pomiędzy lokatę, obligacje długoterminowe, złoto i jakiś agresywny fundusz inwestycyjny. Proporcje tego podziału zależą od tego, jak bardzo chcemy ograniczyć ryzyko. Tak czy inaczej, nawet gdy załamie się giełda, to przy takim scenariuszu nasze straty z funduszu inwestycyjnego przynajmniej częściowo zostaną zrównoważone zyskami z obligacji i lokaty.
Wniosek jest jeden – część środków powinniśmy trzymać w pewnym, bezpiecznym miejscu, czyli na lokaciealbo w obligacjach skarbowych. Resztę możemy zainwestować inaczej. A wybór jest naprawdę spory.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.