Gdyby Basia żyła na wolności – w Tatrach lub Bieszczadach – codziennie wędrowałaby po kilka, kilkanaście kilometrów. W swojej klatce o powierzchni zaledwie 35 mkw. może tylko spacerować wzdłuż krat. Na wolności Basia miałaby łapy pełne roboty. Szukałaby pędów roślin, jagód czy miodu, czasem pogoniła za sarną. Na jesieni przygotowałaby sobie gawrę, porządnie się najadła i zapadła w sen na długie zimowe miesiące. Ale w swoim bunkrze nie ma żadnego zajęcia. Może tylko obgryzać ustawione przez opiekunów uschnięte konary drzewa, a do jedzenia dostaje codziennie porcję chleba i mleka. Wiecznie cierpi na biegunkę, bo tylko od święta może liczyć na bardziej odpowiednie dla niedźwiedzia pożywienie: jabłka albo buraki. – Ostatnio byłam u niej 1 sierpnia. Było prawie 30 stopni, z nieba lał się żar, a Basia nie miała w misce ani odrobiny wody – mówi Grażyna Turkiewicz z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Lesznie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.