Madera może poszczycić się 28 gatunkami marakui. Różnią się między sobą nie tylko smakiem i zapachem, ale także znacząco wyglądem. Marakuje na Maderze mają wszystkie możliwe kolory i formy. Sprzedające je na targu panie uprawiają w związku z tym dziwny rytuał – z przekrojonych w poprzek owoców nabierają (za pomocą zdecydowanie niejednorazowych łyżeczek) po odrobinie miąższu z każdego rodzaju i umieszczają próbki na nadgarstku potencjalnego klienta. Soczysty miąższ owoców natychmiast nas plami, bo ma dość rzadką konsystencję, a do tego jest nieprawdopodobnie słodki. Rytuał sprzedawców marakui na Maderze pozwolił mi zorientować się, że najbardziej plamiący jest miąższ marakui cytrynowej, pochodzący z pięknego, żółtego, ogromnego owocu, którego pomarszczona skórka jest najlepszą oznaką dojrzałości. Marakuja, którą ubóstwiam, to marakuja pomidorowa. Wygląda jak dziesięciocentymetrowy pomidor pelati, choć jej zakończenia bardziej przypominają polską śliwkę. Słodycz pysznego, czerwonego miąższu można docenić tylko wtedy, gdy owoc jest bardzo dojrzały. Zaskakującą marakują jest z kolei marakuja bananowa. Wąska, drobna, w ogóle nie błyszczy, podobna do miniaturowych bananów, będących specjalnością Madery. Po przekrojeniu ukazuje nam się coś podobnego do pestek ogórka. Jest to owoc dość kwaśny i mało wyrazisty, ale za to znakomicie prezentuje się na półmisku pełnym egzotycznych owoców. W ekstazę za to wprawiła mnie marakuja pomarańczowa, która przypomina pomarańczę nie tylko kolorem, ale także wielkością, błyszcząca i okrągła. W dotyku jednak zaskakuje, bo owoc sprawia wrażenie, jakby był pusty w środku. Zapukałam do środka i przez chwilę miałam wrażenie, że trzymam w dłoniach tykwę. Wnętrze marakui nie przypomina bowiem takiego miąższu, jakiego spodziewamy się po owocu, wizualnie kojarzy się raczej z żabim skrzekiem. Oszałamiająca jest marakuja będąca w smaku połączeniem banana i ananasa. Wygląda jak wielka szyszka, pachnie marakują, smakuje bananem, a struktura miąższu przypomina strukturę owocu ananasa. Coś nieprawdopodobnego. Jest też oczywiście najbardziej popularna na świecie marakuja fioletowa, okrągła, mała i pomarszczona. Wyrazisty, kwaśny smak i intensywny aromat potrafią zawrócić w głowie i przywodzą na myśl wszystkie egzotyczne owoce, jakie do tej pory jedliśmy, magicznie zgromadzone w jednej niepozornej kulce. To właśnie z tej marakui robi się najwięcej soków i lodów, to jej smak znany jest na świecie jako „smak marakui".
Zjawiskowym, choć dla mieszkańców Madery zupełnie przecież naturalnym połączeniem jest kombinacja owoców marakui i ryb. Najlepszym sosem do miecznika jest właśnie sos z marakui. Miecznik jest rybą o charakterystycznym, morskim smaku, marakuja spełni przy nim funkcję słodkiej cytryny o genialnym aromacie. Przygotowanie sosu jest banalnie proste: miąższ marakui odparowujemy nieznacznie z odrobiną białego wina, kroplą oliwy i minimalną ilością czosnku. Uzyskamy lekki, cudownie delikatny sos. Genialny sos do kurczaka zrobimy z marakui bananowej. Pasja smaku uwalnia się też z musu marakujowego podawanego w łupinach owoców, do obłędu doprowadza świeża marakuja zmieszana z jogurtem, zaś po zamrożeniu powstają z niej najlepsze na świecie lody. Dla mnie lepsze nawet niż lody z owoców mango. Choć największymi producentami marakui na świecie są Kolumbia, Ekwador, Brazylia i Peru, to jestem przekonana, że najpiękniejsze owoce znajdę właśnie tu, na Maderze, pasjonującym wulkanie owoców.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.