A to wszystko są banialuki. Oczywiście istnieje odpowiedzialność polityczna, ale pociągnąć do niej można tylko konstytucyjnych ministrów przed Trybunał Stanu. W żadnym innym przypadku pojęcie odpowiedzialności politycznej nie ma zastosowania. Skąd zatem ta mania, dlaczego nawet rozsądni ludzie dają się uwieść tej modzie?
Wszystko z powodu niechęci do nazywania rzeczy po imieniu, z chęci rozdęcia sprawy banalnej do rozmiarów „politycznych" lub z braku wiedzy na temat polskiego (i nie tylko) systemu politycznego. Nadużywanie słów zwykle stanowi osłonę dla kłamstwa lub idiotyzmu, dla fałszywego patosu i podłej chęci poniżenia.
W przypadku odpowiedzialności politycznej mamy do czynienia z kilkoma motywami i kilkoma błędnymi zastosowaniami. Jednym z takich motywów jest nieumiejętność wskazania rzeczywistej odpowiedzialności za konkretne przewinienia. Niewątpliwie zawarto kiepską umowę z Chińczykami w sprawie budowy A2, jednak warto się zastanowić, czy i kto konkretnie się pomylił lub dał nabrać, czy było tak rzeczywiście, czy też były może podstawy do zaufania wobec firmy, za której poczynaniami stał chiński rząd? O odpowiedzialności politycznej nie ma mowy. W dodatku próbuje się w Sejmie odwołać ministra Grabarczyka, kiedy każdy, kto jeździ po Polsce, widzi, że nigdy tylu dróg nie budowano. Zapewne nie buduje się tylu autostrad, ile obiecano, ale gdyby rozliczać obietnice, to odpowiedzialni politycznie byliby wszyscy premierzy i wszyscy ministrowie od 1989 r.
Opozycja – co zrozumiałe – chce pokazać, że rząd źle rządzi. Niech jednak nie plecie (także SLD) o odpowiedzialności politycznej, tylko niech pokazuje jasne i konkretne przykłady oraz formułuje propozycje lepszych rozwiązań. Jednak wskazanie przykładów wymagałoby odrobiny pracy, a tego rozwrzeszczanym politykom opozycyjnym się nie chce, bo to wymaga pracy, a propozycje lepszych rozważań to już kompletna fikcja, ich po prostu nie znają, nie mają nawet o nich pojęcia. Zamiast więc wskazać, co i jak, lepiej powiedzieć, że ten lub ów ponosi „odpowiedzialność polityczną".
Nadużywanie tego pojęcia jest nie tylko bezsensowne, ale i niebezpieczne, gdyż prowadzi do zatracenia różnicy między tym, co polityczne, więc bardzo ważne i dla demokracji kluczowe, a niemałym – przyznaję – obszarem błędnych konkretnych decyzji, zwyczajnych niedociągnięć czy też niekompetencji. Otóż, sfera polityczna jest, co powtarzam usilnie, odrębna i istotna dlatego, że podejmowane są w niej decyzje, które zawsze są obarczone pewnym ryzykiem, zawsze arbitralne i zawsze stanowią wybór między większym a mniejszym złem. Czasem są to decyzje tragicznie złe, ale nawet za takie rzadko pociąga się do odpowiedzialności politycznej, bo wiadomo, że ewentualność popełnienia błędu należy i musi należeć do sfery polityki. Gdyby politycy mieli zakaz popełniania błędów, toby nic nie robili, a więc byliby zbędni. Gdyby za tragicznie błędne, ale polityczne decyzje pociągać do odpowiedzialności politycznej, trzeba by to zrobić wobec premiera Wielkiej Brytanii Neville’a Chamberlaina za Monachium czy wobec George’a W. Busha za wojnę w Iraku. O czym świadczy fakt, że się tego nie czyni?
O tym, że w normalnym świecie dokonuje się rozróżnienia między jawnym przekroczeniem uprawnień przez konstytucyjnego polityka, za co grozi mu polityczny niebyt w rezultacie wyroku Trybunału Stanu, a decyzjami ryzykownymi, nieudanymi, lecz koniecznymi do podejmowania, jeżeli uprawia się politykę. Odpowiedzialność polityczna jest zatem odpowiedzialnością za przestępstwo polityczno-prawne, a nie ani za błąd, ani za niekompetencję, ani nawet za kretynizm polityka.
Rozszerzające do granic humorystycznych rozumienie tego pojęcia może spowodować, że politycy albo zaniechają podejmowania decyzji (każda ważna jest ryzykowna), albo zażądają uprawnień do działania ponad czy poza prawem. Jakkolwiek paskudny byłby Zbigniew Ziobro, i tak nie ponosi odpowiedzialności politycznej, jeżeli tylko wywierał naciski, a nie przekroczył drastycznie swoich kompetencji. Wbrew temu, co mówił premier Tusk, nie jest też rozsądne określanie ewentualnej winy ministra Klicha mianem odpowiedzialności politycznej. Zapomnijmy więc raczej o odpowiedzialności politycznej, do której warto wracać w zupełnie wyjątkowych przypadkach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.