Kilkanaście minut na frankfurckim lotnisku zachwiało nie tylko polityczną karierą Jacka Protasiewicza. Niedawny pogromca Grzegorza Schetyny narobił też poważnych kłopotów całej Platformie. I to w przededniu wyborów do europarlamentu.
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, szef kampanii PO do europarlamentu, lider dolnośląskiej Platformy i polskiej delegacji Europejskiej Partii Ludowej wpada w polityczną przepaść we wtorkowy wieczór. Przylatuje tego dnia z Warszawy do Frankfurtu, tam, na lotnisku, wdaje się w awanturę z niemieckimi celnikami. Idzie o wózek do transportu bagażu. Według relacji Protasiewicza – zabrał go pracownikowi lotniska, który je zbierał i łączył. Ten zaś poskarżył się celnikom. Kiedy funkcjonariusze interweniują, dochodzi do słownych przepychanek. Ze strony Niemców pada „raus”, Protasiewicz reaguje pytaniami o to, czy wiedzą, czym było Auschwitz, krzyczy: „Heil Hitler, Hände Hoch!”. Kończy w kajdankach na posterunku policji. Kiedy policjanci się orientują, że mają do czynienia z wiceprzewodniczącym europarlamentu, wypuszczają go. Europoseł jedzie do Strasburga. Wiele wskazuje na to, że incydentem z lotniska nie zamierza się z nikim dzielić.
Gwiazda wieczoru
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.