To miejsce wypadło z czasu, jest rezerwatem Związku Radzieckiego – znajoma dziennikarka relacjonuje z Tyraspola, stolicy samozwańczej republiki Naddniestrza. Na głównym placu miasta stoi wielki pomnik Lenina, a nad topornym budynkiem Rady Najwyższej powiewa czerwono-zielona flaga z sierpem i młotem. Quasi-państwo, którego niepodległości nie uznaje nikt na świecie, od ponad 20 lat znajduje się w stanie zamrożonego konfliktu. Teraz, po aneksji Krymu, konflikt jest rozmrażany. Władze Naddniestrza skierowały do Moskwy prośbę, aby im również dano możliwość wejścia w skład Federacji Rosyjskiej. Wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin poinformował, że ta kwestia znajduje się „pod szczególną uwagą” Kremla. Gdyby region podzielił los Krymu, oznaczałoby to zwiększenie liczebności wojsk rosyjskich w regionie i realne zagrożenie nie tylko dla Mołdawii, ale i południowo- -wschodniej Ukrainy. Zwłaszcza że w ślady Naddniestrza idą inne sąsiadujące z Ukrainą mołdawskie regiony.
NA GARNUSZKU MOSKWY
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.