Nie ma poglądów politycznych, ma tylko ekonomiczne – pamiętam, że takimi słowami mój ojciec podsumował wręczenie Nagrody Kisiela Mieczysławowi Wilczkowi. Był rok 1990. Poznałem go właśnie wtedy, kiedy do późnej nocy rozmawialiśmy w warszawskiej kawiarni Rozdroże tuż po rozdaniu nagród. Wciąż byliśmy w głębokim szoku, że zwykły przedsiębiorca, który w PRL sprzedawał mięso i handlował futrami, został powołany na stanowisko ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Nie polityk, ale przedsiębiorca z krwi i kości miał tworzyć nowe prawo, wprowadzające w Polsce kapitalizm. Udało mu się. Kiedy w 1989 r. weszła w życie słynna ustawa Wilczka, nagle obudziła ona usypianą przez lata PRL przedsiębiorczość Polaków. „Prywatni” z dnia na dzień przestali być badylarzami, którzy w opinii władzy działają na szkodę państwowych interesów. Polscy przedsiębiorcy za czasów komuny prowadzili działalność w garażach i piwnicach, kombinując, jak robić biznes, żeby przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagi władz. Dzięki Wilczkowi wyszli z ukrycia, żeby tworzyć zręby kapitalizmu. Mówiliśmy o nim „Pan Proszek”, bo to on w 1965 r. opatentował słynny proszek Ixi. Dostał za to od państwa superpremię – milion złotych. Na koncie miał wiele podobnych patentów, które sprzedawał państwowym kombinatom chemicznym. Prowadził fermę perliczek, produkował koncentraty paszowe, posiadał zakłady przetwórstwa i utylizacji.
Mój ojciec zawsze podziwiał go za to, że umiał zaryzykować własne pieniądze i jeszcze na tym zarobić. Przy tym zazdrościliśmy mu jego luzu. Potrafił powiedzieć: „Panowie! Zabieram komplet książek i jutro lecę do Tajlandii”. Jako minister od razu zaproponował zamknięcie wielu nierentownych państwowych zakładów pracy. Jego ustawa liczyła zaledwie 54 artykuły zawarte na pięciu stronach. Dzięki niej każdy Polak mógł na równych prawach zostać biznesmenem. Dzisiaj ze schedy Wilczka zbyt wiele nie zostało. Jego ustawa była zmieniana kilkadziesiąt razy, a w końcu zastąpiono ją całkiem nowym prawem. Przedsiębiorcy znów stają się głównym celem organów fiskalnych. Nie dziwi mnie to, bo jak mówił mój ojciec: „Z wolnością gospodarczą jest jak z demokracją. Raz przepchnięta ustawa nie będzie trwać wiecznie”. Odejście Mieczysława Wilczka to dla Polski wielka strata. Odszedł ojciec chrzestny naszej wolności gospodarczej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.