Jadąc na wakacje, warto sprawdzić, jakie wyposażenie jest obowiązkowe w kraju docelowym naszej podróży, a także w państwach, przez które będziemy przejeżdżać. Teoretycznie zgodnie z konwencją wiedeńską nawet za granicą wystarczy mieć w samochodzie wyposażenie wymagane w kraju jego rejestracji. W praktyce bywa z tym różnie, a chyba nikt nie ma czasu ani ochoty na kłótnie z policją. Dlatego bezpieczniej będzie doposażyć samochód w kamizelki odblaskowe dla wszystkich pasażerów, zestaw zapasowych żarówek czy drugi trójkąt ostrzegawczy. To nie pomyłka – dwa trójkąty ostrzegawcze są wymagane np. w Hiszpanii.
W razie kolizji
Warto wozić z sobą druk oświadczenia o zdarzeniu w ruchu drogowym. Jeśli wybieramy się za granicę, powinien on być zrozumiały dla obcokrajowców, czyli np. polsko-angielski. Oczywiście może się zdarzyć, że Niemiec, Francuz czy Chorwat tego języka nie znają, ale przecież nie sposób wozić z sobą oświadczeń we wszystkich językach. Zanim jednak przystąpimy do wypełniania druków, trzeba sprawdzić, czy nikomu z uczestników kolizji nic się nie stało. Jeśli kolizja jest niegroźna, powinniśmy przede wszystkim usunąć samochody z jezdni. Kolejny krok to wyłączenie silnika – w zdenerwowaniu można o tym zapomnieć.
Gdy w czasie zderzenia którykolwiek z pasażerów lub kierowców został ranny, trzeba wezwać odpowiednie służby – w większości krajów naszego kontynentu (w tym we wszystkich należących do Unii Europejskiej) wystarczy zadzwonić pod numer alarmowy 112. Obecność policji jest niezbędna, jeśli uczestnicy kolizji czy wypadku są ranni lub nie umieją ustalić, kto jest sprawcą.
Jeśli samochody są na tyle mocno uszkodzone, że nie da się ich usunąć z drogi, trzeba włączyć światła awaryjne, założyć kamizelkę odblaskową i ustawić trójkąt ostrzegawczy. Jeśli sprawcą jest inny kierowca, a niespecjalnie chce się do tego przyznać, warto poprosić o pomoc świadków zdarzenia. To najczęściej pomaga. Kolejny krok to wypełnienie oświadczenia. Jeśli mamy druk, o którym wspominaliśmy wcześniej – każdy z kierowców wypełnia swoją część. Oczywiście pod warunkiem że jeden z nich przyznaje się do winy. Jeśli tak nie jest – winnego i poszkodowanego wskaże policja. Jeśli nie mamy druku oświadczenia o zdarzeniu drogowym, można je spisać na kartce. Trzeba w nim ująć koniecznie dane obu kierowców, numery praw jazdy, numery polis ubezpieczenia OC i nazwy ubezpieczycieli, przebieg zdarzenia (przyda się szkic), a także zakres uszkodzeń w obu samochodach. Jeśli są świadkowie – warto wpisać na oświadczeniu ich dane, a obaj uczestnicy kolizji powinni się podpisać.
Assistance za granicą
Dalsze postępowanie (poza, rzecz jasna, zgłoszeniem szkody do ubezpieczyciela) zależy od polisy, którą mamy. Niestety, w większości przypadków nie można liczyć na zbyt wiele (poza pokryciem kosztów naprawy samochodu drugiego z uczestników kolizji). Podstawowe ubezpieczenie OC rzadko gwarantuje assistance za granicą. A nawet jeśli taką pomoc przewiduje, jest ona mocno ograniczona. W nieco lepszej sytuacji są posiadacze polis AC. Niezależnie jednak od posiadanej polisy przed wyjazdem warto się dowiedzieć, jaki zakres assistance jest przypisany do naszego ubezpieczenia.
Niektóre firmy ubezpieczeniowe oferują opiekę assistance nawet w wypadku, gdy OC czy AC mamy wykupione w innym towarzystwie. Na przykład w PZU za roczny pakiet Auto Pomoc Super zapłacimy (w przypadku samochodu osobowego) 402 zł. W zamian możemy liczyć m.in. na holowanie, pojazd zastępczy do siedmiu dni i nocleg dla wszystkich podróżujących. Za dodatkowe 105 zł możemy dokupić holowanie na dystansie do 1000 km (przydatne, gdy auto jest mocno uszkodzone i chcemy je naprawiać w kraju). Warto też pamiętać, że w niektórych krajach wciąż niezbędna jest zielona karta. Powinni ją wyrobić chcący odwiedzić takie kraje, jak m.in.: Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Turcja, Rosja czy Albania. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.