10 milionów Polaków wybiera wakacje w kraju
Dlaczego chcecie mnie wysyłać na Maderę, skoro w Polsce jest tyle pięknych miejsc. Polak powinien odpoczywać i kurować się w Polsce, bo cudzoziemcom daje odczuć, że nie ceni własnego kraju" - buntował się marszałek Józef Piłsudski, gdy lekarze zalecali mu wyjazd na wypoczynek i leczenie na portugalską wyspę. Wydarzenie to relacjonował później płk Marcin Woyczyński, lekarz marszałka. Ostatecznie nękany przez medyków Piłsudski zamieszkał na trzy miesiące (od grudnia 1930 r. do marca 1931 r.) w willi Quinta Bettencourt na Maderze. Gdy wrócił, stwierdził, że Madera nie tylko wypada blado przy jego ukochanych Druskiennikach, gdzie przez lata brał kąpiele w tamtejszych wodach mineralnych (obecnie Druskienniki należą do Litwy), ale i przy Jastrzębiej Górze czy Zakopanem, gdzie też chętnie bywał. Elity II Rzeczypospolitej Polskiej uznawały spędzanie wakacji w Polsce za patriotyczną i obywatelską powinność.
Podobnie jak mężowie stanu i artyści II RP zaczynają postępować znane osobistości III RP. Obcokrajowcy nie przyjadą do Polski, jeśli sami Polacy nie odkryją na nowo własnego kraju. Tak jak były prezydent Lech Wałęsa, który upodobał sobie nadmorskie Dębki, oraz obecny prezydent Aleksander Kwaśniewski, który najczęściej odpoczywa w Juracie. Jak były premier Jerzy Buzek żeglujący podczas urlopów po mazurskich jeziorach. Jak poseł PO Jan Maria Rokita wybierający bieszczadzką Zatwarnicę. Jak aktorka Beata Tyszkiewicz od zawsze wypoczywająca w Sudetach. Jak prezenter Krzysztof Ibisz wybierający mazurskie Gałkowo.
Wakacje, czyli służba państwowa
Prezydent Ignacy Mościcki, który wakacje spędzał najchętniej w Gdyni Orłowie, Jastrzębiej Górze, Juracie, Spale i Ciechocinku, twierdził, że urzędnik państwowy jest zawsze na służbie, a częścią tej służby jest promowanie wszystkiego, co polskie. Poprzednik Mościckiego, prezydent Stanisław Wojciechowski, latem prawie zawsze odpoczywał w Spale. Trudno znaleźć znanego polityka II RP, który wyjeżdżałby na wakacje poza Polskę. Za politykami i wyższymi oficerami ciągnęli znani aktorzy, pisarze, malarze i artyści kabaretowi. Największe przedwojenne gwiazdy, na przykład Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Loda Halama, Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza czy Ludwik Sempoliński, urlopy spędzały w Zakopanem, Krynicy, Nałęczowie, Kazimierzu Dolnym, Ciechocinku, Gdyni, Juracie bądź Jastrzębiej Górze.
Na Helu czy w Jastarni urlopowicze spacerowali śladami Marii Skłodowskiej-Curie, Henryka Sienkiewicza, Wojciecha Kossaka, Stanisława Przybyszewskiego czy Magdaleny Samozwaniec. Do Zakopanego jeździli często dlatego, że mieszkał tam Witkacy i można było spotkać innych słynnych gości, m.in. pisarzy Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza czy Tadeusza Dołęgę-Mostowicza, poetów Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego, krytyka Karola Irzykowskiego, matematyka i malarza Leona Chwistka czy aktorkę Irenę Solską. Obecność najwybitniejszych osobistości polskiej kultury, sztuki, nauki i polityki sprawiła, że tysiące Polaków jeździły do miejsc, w których można było wypić kawę w kawiarni, gdzie na serwetkach pisał wiersze pijany Konstanty Ildefons Gałczyński, lub otrzeć się na ulicy o "demona Tatr", jak Witkacego nazywał Antoni Słonimski. Do Krynicy jeździło się po to, by na deskach tamtejszego teatru obejrzeć Irenę Solską, Lodę Halamę czy Ludwika Solskiego. Ale przede wszystkim dla Jana Kiepury, który osobiście lub z plakatów zachęcał odwiedzających Krynicę do wykupywania wczasów w swoim domu turystycznym Patria. W Ciechocinku można było spotkać z kolei aktorkę Mirę Zimińską czy pisarza i dziennikarza Melchiora Wańkowicza.
Dobre, bo polskie
Gdy w Dębkach zaczął bywać Lech Wałęsa z rodziną, wkrótce zaczęli tam przyjeżdżać aktorzy Anna Nehrebecka, Marian Opania, Andrzej Zaorski, Maciej Zembaty. Za nimi do Dębek zaczęli jeździć przeciętni Polacy. Dzięki temu powstały tam hotele, wiejską drogę wyłożono kostką, poprowadzono kanalizację. - Dębki odniosły sukces. Mamy ponad tysiąc miejsc noclegowych, a tylko 154 stałych mieszkańców - mówi sołtys Krzysztof Opszyński.
Gdy osiem lat temu rozpoczynał się Wakacyjny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, burmistrzowie innych miast nie wierzyli, że może powstać snobizm na spędzanie tam wakacji. - Dziś inne miasta zazdroszczą nam tego pomysłu. Co roku można spotkać u nas najsławniejszych polskich artystów, dlatego przyjeżdżają też ich wielbiciele. Wielu ludzie przyjeżdża także poza sezonem. W maju tego roku mieliśmy o 20 proc. więcej gości niż rok temu - mówi Bogumiła Bajek, która odpowiada za promocję Międzyzdrojów.
- Odpoczywam tylko w Polsce! Jeżdżę w mało znane miejsca, które mają swój niepowtarzalny urok. Są to Kaszuby. Najczęściej zaszywam się z dala od ludzi, gdzie mogę nie niepokojony popływać na dmuchanym pontonie. Za granicą na wakacjach byłem tylko raz - na Seszelach. I szczerze mówiąc, od tych egzotycznych miejsc wolę swojskie okolice Gdańska - mówi Lech Wałęsa. - Od zagranicznych wyjazdów odstręcza mnie mentalność innych ludzi. Ja lubię gadać, lubię pouczać i być pouczanym, a na Zachodzie jest to niemożliwe. Najchętniej jeżdżę więc nad polskie morze, a zwłaszcza do Juraty - zapewnia aktor Gustaw Holoubek. - Urlopy spędzam zawsze w Polsce. Za granicę jeżdżę jedynie do dużych miast, na przykład do Londynu czy Paryża, by pójść tam do teatru lub opery. Nie są to jednak wakacje. Jeśli mam do wyboru nudne leżenie na plaży w Tunisie lub miło spędzony czas wśród przyjaciół w Polsce, zawsze wybieram to drugie - tłumaczy Lucjan Kydryński, znany dziennikarz muzyczny.
Już można mówić o modzie na spędzanie wakacji i urlopów w Polsce. Podczas świąt Bożego Narodzenia w Zakopanem gościła cała czołówka naszej polityki, z premierem Leszkiem Millerem na czele. To w Zakopanem prezydent Aleksander Kwaśniewski podejmował prezydenta Chorwacji. W Wielkanoc odpoczywali w Zakopanem Jan Nowak-Jeziorański oraz Gustaw Holoubek. Często bywają w Zakopanem Maryla Rodowicz oraz Wojciech Młynarski, który zbudował tam dom. Niedaleko, bo w Kościelisku, daczę buduje Andrzej Olechowski.
Turystyka nostalgiczna
Zainteresowanie wakacjami w Polsce zamiast za granicą potwierdzają statystyki. Tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2003 r. liczba Polaków wyjeżdżających za granicę spadła - według Instytutu Turystyki - o 17,3 proc. w porównaniu z 2002 r. Mariusz Lewandowski, dyrektor Biura Lotów Wynajętych LOT, szacuje, że liczba czarterów z Polski spadnie o 10 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Do Turcji wybierze się nawet 30 proc. Polaków mniej. Zdecydowana większość z nich, czyli ponad pół miliona osób, ma zamiar wypoczywać w Polsce.
Jednym z najważniejszych powodów spędzania urlopu w kraju jest nostalgia. Właściciele biur podróży podkreślają, że Polacy, których na to stać, obejrzeli już najciekawsze miejsca na świecie, a teraz szukają tych, w których bywali jako dzieci, albo próbują odkrywać nieznane okolice. Wakacje w Polsce to wciąż jeszcze zapach siana, smak mleka prosto od krowy czy wiejskiego chleba, to warzywa z przydomowego ogrodu czy miód z własnej pasieki. Coraz częściej to także przejażdżki konne lub bryczką, polowanie, wędkowanie, nauka wyplatania koszyków z wikliny czy wypieku chleba. Wszystko to gwarantuje najszybciej rozwijająca się część rodzimego przemysłu turystycznego - agroturystyka. W ofercie biur turystycznych coraz częściej pojawiają się profesjonalnie reżyserowane imprezy kulturalne, turnieje rycerskie w odrestaurowanych krzyżackich zamkach, wizyty w starych fortach i schronach, rejsy statkami białej floty po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Nie bez znaczenia jest to, że wypoczynek w Polsce jest po prostu tańszy. Gospodarstwa agroturystyczne oferują kwatery już za 18-20 zł za noc (śniadanie kosztuje 6-7 zł, a obiadokolacja - 15 zł). Wyjazdy zagraniczne, których ceny liczone są głównie w euro, ze względu na wzrost kursu tej waluty podrożały od ubiegłego roku nawet o jedną czwartą. - Do tego dochodzi strach. Moi klienci boją się ataków terrorystycznych, konfliktów i epidemii. SARS spowodował niemal całkowity upadek turystyki w południowo-wschodniej Azji, a wojna w Iraku zniechęciła do wyjazdów do Egiptu, Turcji, Maroka czy Tunezji - mówi Marek Gąsiewski, szef warszawskiego biura podróży Marco Polo.
Polska jakość
Jeszcze kilka lat temu Polacy, którzy mieli ochotę poszaleć skuterem wodnym, przelecieć się balonem ciągniętym przez motorówkę, pojeździć na tzw. bananie albo spróbować sił na windsurfingu, musieli jechać do Hiszpanii czy Włoch. Obecnie w Polsce turyści mają dostęp do sprzętu tej samej klasy co na Zachodzie. Tylko w Łebie działają trzy szkoły windsurfingu, zaś w maleńkich Chałupach - sześć. W tworzonych pod patronatem tygodnika "Wprost" plażowych miasteczkach Happy Events - w Świnoujściu, Niechorzu, Mielnie, Ustce i Jastarni - pojawiły się dmuchane ściany wspinaczkowe, boiska do siatkówki plażowej i piłki nożnej, wypożyczalnie oceanicznych kajaków i katamaranów, a nawet profesjonalne centra nurkowe. Na boomie na Polskę z niezrozumiałych przyczyn tracą duże biura podróży. Częściowo dlatego, że największe z nich nie umieszczają w swojej ofercie ośrodków turystycznych nad Bałtykiem, w Tatrach i Sudetach. Tylko Neckerman próbuje wykorzystać rosnącą popularność wczasów w Polsce, ale jego oferta jest wciąż uboga.
Zdaniem ekspertów Polskiej Izby Turystyki, większa liczba polskich turystów w krajowych kurortach nie wpłynęła na razie na obniżenie cen. - Jeśli chcemy, żeby boom na Polskę trwał, musimy być tańsi od innych krajów - mówi Andrzej Ratajski, wiceprezes PIT. Tymczasem dzieje się nawet odwrotnie. Wiele miejscowości podnosi opłaty klimatyczne. Ostatnio taką opłatę wprowadziły władze Gdańska. Rozporządzeniem Rady Ministrów z grudnia ubiegłego roku wprowadzono też podatek od nawierzchni nawodnych. Jeśli tak dalej pójdzie, ośrodki sportowe położone nad wodą przestaną się rozwijać. Żeby zatrzymać polskich turystów w kraju, należy powiększyć bazę hotelową. Wciąż za mało jest miejsc w hotelach, chociaż od 1990 r. ich liczba się podwoiła. Nadal mamy problemy z czystością w hotelach, a szczególnie w ośrodkach Funduszu Wczasów Pracowniczych. Ciągle źle działa u nas informacja turystyczna. Polacy chcą odpoczywać we własnym kraju i tak pozostanie, jeśli nie będzie się ich do tego zniechęcać.
Podobnie jak mężowie stanu i artyści II RP zaczynają postępować znane osobistości III RP. Obcokrajowcy nie przyjadą do Polski, jeśli sami Polacy nie odkryją na nowo własnego kraju. Tak jak były prezydent Lech Wałęsa, który upodobał sobie nadmorskie Dębki, oraz obecny prezydent Aleksander Kwaśniewski, który najczęściej odpoczywa w Juracie. Jak były premier Jerzy Buzek żeglujący podczas urlopów po mazurskich jeziorach. Jak poseł PO Jan Maria Rokita wybierający bieszczadzką Zatwarnicę. Jak aktorka Beata Tyszkiewicz od zawsze wypoczywająca w Sudetach. Jak prezenter Krzysztof Ibisz wybierający mazurskie Gałkowo.
Wakacje, czyli służba państwowa
Prezydent Ignacy Mościcki, który wakacje spędzał najchętniej w Gdyni Orłowie, Jastrzębiej Górze, Juracie, Spale i Ciechocinku, twierdził, że urzędnik państwowy jest zawsze na służbie, a częścią tej służby jest promowanie wszystkiego, co polskie. Poprzednik Mościckiego, prezydent Stanisław Wojciechowski, latem prawie zawsze odpoczywał w Spale. Trudno znaleźć znanego polityka II RP, który wyjeżdżałby na wakacje poza Polskę. Za politykami i wyższymi oficerami ciągnęli znani aktorzy, pisarze, malarze i artyści kabaretowi. Największe przedwojenne gwiazdy, na przykład Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska, Loda Halama, Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, Adolf Dymsza czy Ludwik Sempoliński, urlopy spędzały w Zakopanem, Krynicy, Nałęczowie, Kazimierzu Dolnym, Ciechocinku, Gdyni, Juracie bądź Jastrzębiej Górze.
Na Helu czy w Jastarni urlopowicze spacerowali śladami Marii Skłodowskiej-Curie, Henryka Sienkiewicza, Wojciecha Kossaka, Stanisława Przybyszewskiego czy Magdaleny Samozwaniec. Do Zakopanego jeździli często dlatego, że mieszkał tam Witkacy i można było spotkać innych słynnych gości, m.in. pisarzy Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza czy Tadeusza Dołęgę-Mostowicza, poetów Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego, krytyka Karola Irzykowskiego, matematyka i malarza Leona Chwistka czy aktorkę Irenę Solską. Obecność najwybitniejszych osobistości polskiej kultury, sztuki, nauki i polityki sprawiła, że tysiące Polaków jeździły do miejsc, w których można było wypić kawę w kawiarni, gdzie na serwetkach pisał wiersze pijany Konstanty Ildefons Gałczyński, lub otrzeć się na ulicy o "demona Tatr", jak Witkacego nazywał Antoni Słonimski. Do Krynicy jeździło się po to, by na deskach tamtejszego teatru obejrzeć Irenę Solską, Lodę Halamę czy Ludwika Solskiego. Ale przede wszystkim dla Jana Kiepury, który osobiście lub z plakatów zachęcał odwiedzających Krynicę do wykupywania wczasów w swoim domu turystycznym Patria. W Ciechocinku można było spotkać z kolei aktorkę Mirę Zimińską czy pisarza i dziennikarza Melchiora Wańkowicza.
Dobre, bo polskie
Gdy w Dębkach zaczął bywać Lech Wałęsa z rodziną, wkrótce zaczęli tam przyjeżdżać aktorzy Anna Nehrebecka, Marian Opania, Andrzej Zaorski, Maciej Zembaty. Za nimi do Dębek zaczęli jeździć przeciętni Polacy. Dzięki temu powstały tam hotele, wiejską drogę wyłożono kostką, poprowadzono kanalizację. - Dębki odniosły sukces. Mamy ponad tysiąc miejsc noclegowych, a tylko 154 stałych mieszkańców - mówi sołtys Krzysztof Opszyński.
Gdy osiem lat temu rozpoczynał się Wakacyjny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, burmistrzowie innych miast nie wierzyli, że może powstać snobizm na spędzanie tam wakacji. - Dziś inne miasta zazdroszczą nam tego pomysłu. Co roku można spotkać u nas najsławniejszych polskich artystów, dlatego przyjeżdżają też ich wielbiciele. Wielu ludzie przyjeżdża także poza sezonem. W maju tego roku mieliśmy o 20 proc. więcej gości niż rok temu - mówi Bogumiła Bajek, która odpowiada za promocję Międzyzdrojów.
- Odpoczywam tylko w Polsce! Jeżdżę w mało znane miejsca, które mają swój niepowtarzalny urok. Są to Kaszuby. Najczęściej zaszywam się z dala od ludzi, gdzie mogę nie niepokojony popływać na dmuchanym pontonie. Za granicą na wakacjach byłem tylko raz - na Seszelach. I szczerze mówiąc, od tych egzotycznych miejsc wolę swojskie okolice Gdańska - mówi Lech Wałęsa. - Od zagranicznych wyjazdów odstręcza mnie mentalność innych ludzi. Ja lubię gadać, lubię pouczać i być pouczanym, a na Zachodzie jest to niemożliwe. Najchętniej jeżdżę więc nad polskie morze, a zwłaszcza do Juraty - zapewnia aktor Gustaw Holoubek. - Urlopy spędzam zawsze w Polsce. Za granicę jeżdżę jedynie do dużych miast, na przykład do Londynu czy Paryża, by pójść tam do teatru lub opery. Nie są to jednak wakacje. Jeśli mam do wyboru nudne leżenie na plaży w Tunisie lub miło spędzony czas wśród przyjaciół w Polsce, zawsze wybieram to drugie - tłumaczy Lucjan Kydryński, znany dziennikarz muzyczny.
Już można mówić o modzie na spędzanie wakacji i urlopów w Polsce. Podczas świąt Bożego Narodzenia w Zakopanem gościła cała czołówka naszej polityki, z premierem Leszkiem Millerem na czele. To w Zakopanem prezydent Aleksander Kwaśniewski podejmował prezydenta Chorwacji. W Wielkanoc odpoczywali w Zakopanem Jan Nowak-Jeziorański oraz Gustaw Holoubek. Często bywają w Zakopanem Maryla Rodowicz oraz Wojciech Młynarski, który zbudował tam dom. Niedaleko, bo w Kościelisku, daczę buduje Andrzej Olechowski.
Turystyka nostalgiczna
Zainteresowanie wakacjami w Polsce zamiast za granicą potwierdzają statystyki. Tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2003 r. liczba Polaków wyjeżdżających za granicę spadła - według Instytutu Turystyki - o 17,3 proc. w porównaniu z 2002 r. Mariusz Lewandowski, dyrektor Biura Lotów Wynajętych LOT, szacuje, że liczba czarterów z Polski spadnie o 10 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Do Turcji wybierze się nawet 30 proc. Polaków mniej. Zdecydowana większość z nich, czyli ponad pół miliona osób, ma zamiar wypoczywać w Polsce.
Jednym z najważniejszych powodów spędzania urlopu w kraju jest nostalgia. Właściciele biur podróży podkreślają, że Polacy, których na to stać, obejrzeli już najciekawsze miejsca na świecie, a teraz szukają tych, w których bywali jako dzieci, albo próbują odkrywać nieznane okolice. Wakacje w Polsce to wciąż jeszcze zapach siana, smak mleka prosto od krowy czy wiejskiego chleba, to warzywa z przydomowego ogrodu czy miód z własnej pasieki. Coraz częściej to także przejażdżki konne lub bryczką, polowanie, wędkowanie, nauka wyplatania koszyków z wikliny czy wypieku chleba. Wszystko to gwarantuje najszybciej rozwijająca się część rodzimego przemysłu turystycznego - agroturystyka. W ofercie biur turystycznych coraz częściej pojawiają się profesjonalnie reżyserowane imprezy kulturalne, turnieje rycerskie w odrestaurowanych krzyżackich zamkach, wizyty w starych fortach i schronach, rejsy statkami białej floty po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Nie bez znaczenia jest to, że wypoczynek w Polsce jest po prostu tańszy. Gospodarstwa agroturystyczne oferują kwatery już za 18-20 zł za noc (śniadanie kosztuje 6-7 zł, a obiadokolacja - 15 zł). Wyjazdy zagraniczne, których ceny liczone są głównie w euro, ze względu na wzrost kursu tej waluty podrożały od ubiegłego roku nawet o jedną czwartą. - Do tego dochodzi strach. Moi klienci boją się ataków terrorystycznych, konfliktów i epidemii. SARS spowodował niemal całkowity upadek turystyki w południowo-wschodniej Azji, a wojna w Iraku zniechęciła do wyjazdów do Egiptu, Turcji, Maroka czy Tunezji - mówi Marek Gąsiewski, szef warszawskiego biura podróży Marco Polo.
Polska jakość
Jeszcze kilka lat temu Polacy, którzy mieli ochotę poszaleć skuterem wodnym, przelecieć się balonem ciągniętym przez motorówkę, pojeździć na tzw. bananie albo spróbować sił na windsurfingu, musieli jechać do Hiszpanii czy Włoch. Obecnie w Polsce turyści mają dostęp do sprzętu tej samej klasy co na Zachodzie. Tylko w Łebie działają trzy szkoły windsurfingu, zaś w maleńkich Chałupach - sześć. W tworzonych pod patronatem tygodnika "Wprost" plażowych miasteczkach Happy Events - w Świnoujściu, Niechorzu, Mielnie, Ustce i Jastarni - pojawiły się dmuchane ściany wspinaczkowe, boiska do siatkówki plażowej i piłki nożnej, wypożyczalnie oceanicznych kajaków i katamaranów, a nawet profesjonalne centra nurkowe. Na boomie na Polskę z niezrozumiałych przyczyn tracą duże biura podróży. Częściowo dlatego, że największe z nich nie umieszczają w swojej ofercie ośrodków turystycznych nad Bałtykiem, w Tatrach i Sudetach. Tylko Neckerman próbuje wykorzystać rosnącą popularność wczasów w Polsce, ale jego oferta jest wciąż uboga.
Zdaniem ekspertów Polskiej Izby Turystyki, większa liczba polskich turystów w krajowych kurortach nie wpłynęła na razie na obniżenie cen. - Jeśli chcemy, żeby boom na Polskę trwał, musimy być tańsi od innych krajów - mówi Andrzej Ratajski, wiceprezes PIT. Tymczasem dzieje się nawet odwrotnie. Wiele miejscowości podnosi opłaty klimatyczne. Ostatnio taką opłatę wprowadziły władze Gdańska. Rozporządzeniem Rady Ministrów z grudnia ubiegłego roku wprowadzono też podatek od nawierzchni nawodnych. Jeśli tak dalej pójdzie, ośrodki sportowe położone nad wodą przestaną się rozwijać. Żeby zatrzymać polskich turystów w kraju, należy powiększyć bazę hotelową. Wciąż za mało jest miejsc w hotelach, chociaż od 1990 r. ich liczba się podwoiła. Nadal mamy problemy z czystością w hotelach, a szczególnie w ośrodkach Funduszu Wczasów Pracowniczych. Ciągle źle działa u nas informacja turystyczna. Polacy chcą odpoczywać we własnym kraju i tak pozostanie, jeśli nie będzie się ich do tego zniechęcać.
ANNA SOMOROWSKA prezes Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki Ten rok dla polskiej turystyki będzie dobry i wielu właścicieli hoteli i restauracji nadmorskich potrafi to wykorzystać. Jeszcze kilka lat temu ceny były jednakowo wysokie nad polskim morzem, dziś widać duże zróżnicowanie: piwo na Helu kosztuje 3 zł, a w sąsiedniej Juracie nawet 15 zł. Duży wpływ na obniżenie cen i popularność wakacji w Polsce ma coraz większa internetowa oferta krajowych ośrodków - jest ich już w tej ofercie około sześciuset. |
ANDRZEJ KOZŁOWSKI prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Ten rok powinien być fantastyczny dla polskiej turystyki. Nie wierzę, że Polacy przestraszyli się SARS albo terroryzmu i dlatego spędzają wakacje w kraju. Po trzęsieniach ziemi w Turcji Niemcy przestali jeździć do tego kraju, a Polacy wręcz przeciwnie. Polacy odpoczywają w Polsce nie tylko dlatego, że zmniejsza się zasobność naszych portfeli, ale także z tego powodu, że ludzie z branży turystycznej naprawdę robią, co mogą, żeby krajowa oferta nie odbiegała od zagranicznej. |
Dokąd na wakacje? |
---|
|
Polskie skarby |
---|
Kazimierz Dolny Kazimierz Dolny zasłynął jako miasteczko letniskowe już w XVIII wieku. Chętnie przebywał tu Zygmunt Vogel, rysownik króla Augusta Poniatowskiego. Później zakole Wisły malowali Wojciech Gerson, Aleksander Gierymski, Józef Pankiewicz, Ferdynand Ruszczyc czy Władysław Ślewiński. Po I wojnie światowej, kiedy Tadeusz Pruszkowski, profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, przywiózł tu swoich uczniów na plener malarski, artyści bez reszty zawładnęli miastem. Warszawska bohema przyciągała turystów z całej Polski. Obecnie plastycy są wprawdzie nadal częstymi gośćmi w Kazimierzu, ale miastem rządzą weekendowi turyści, przede wszystkim z Warszawy. Ciechocinek W latach 30. miasteczko zamieniło się w jeden wielki ogród. Do dziś można w nim podziwiać olbrzymie dywany kwiatowe. W słynnym hotelu Bristol życie rozrywkowe zaczynało się wczesnym popołudniem. Także i ta tradycja przetrwała do dziś. Przedwojenny Ciechocinek był ulubionym kurortem mieszczańskich elit. Kąpiel w tutejszych wodach kosztowała 6 zł - tyle co para butów. Bywali tu marszałek Piłsudski i prezydent Mościcki, Walery Sławek, Adolf Dymsza i Eugeniusz Bodo. Mościcki miał w Ciechocinku dworek, który niedawno podarowano Kancelarii Prezydenta RP. Zakopane Miasto odkrył w 1837 r. Tytus Chałubiński. To on zapoczątkował modę na bywanie w tatrzańskim kurorcie. Z czasem do Zakopanego zaczęli przyjeżdżać artyści i politycy. Bywali tu Józef Piłsudski, Henryk Sienkiewicz, Ignacy Paderewski, Karol Szymanowski oraz oczywiście Witkacy, który twierdził, że gdyby nie konieczność zarabiania, nie ruszyłby się z gór na krok. Zakopane jest do dziś popularne, ale prawdziwym blaskiem świeciło przed wojną. W 1936 r. po uruchomieniu kolejki na Kasprowy Wierch było jednym z najnowocześniejszych centrów narciarskich w Europie. Krynica Zdrój (Górska) W czasach PRL uzdrowisko kojarzyło się przede wszystkim z kuracjuszami sanatoriów. Burmistrz Krynicy Emilian Bodziony podkreśla, że miasto chciałoby odzyskać splendor z czasów przedwojennych, kiedy było jednym z ajbardziej modnych i ruchliwych kurortów. Bywali tu m.in. Helena Modrzejewska, Władysław Reymont, Ludwik Solski, Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński. Ale największym patriotą Krynicy był Jan Kiepura, który miał tu własny pensjonat. Atrakcją Krynicy jest założone w 1995 r. Muzeum Nikifora - malarza samouka. Nałęczów Włodarzom Nałęczowa marzy się powrót do przedwojennej świetności. Nie będzie to łatwe, bo sławę tego przedwojennego uzdrowiska przyćmił Kazimierz nad Wisłą. Trudno to sobie wyobrazić, ale to właśnie tu, a nie do Kazimierza, przyjeżdżali najsłynniejsi literaci. Lubili w tym miejscu spędzać czas m.in. Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz, a później Zofia Nałkowska, Ewa Szelburg-Zarembina i Jan Parandowski. Sopot Miasto zasłynęło w Europie jako uzdrowisko pod koniec lat 20. XIX wieku, kiedy Jan Jerzy Haffner, chirurg wojsk napoleońskich, założył tu łaźnie miejskie, a później zakład kąpieli leczniczych. Potem zbudowano hipodrom, korty tenisowe, Operę Leśnę, aż wreszcie Dom Kuracyjny, który przyciąga kuracjuszy z Niemiec i Polski. W przedwojennym Sopocie organizowano bale, koncerty, rajdy automobili, loty balonami. Na molo zaś tańczyły dziewczyny w kostiumach kąpielowych. Międzyrzecz Międzyrzecki Rejon Umocniony to system fortyfikacji i bunkrów z czasów II wojny światowej: 30 kilometrów przejść i hal ukrytych 50 metrów pod ziemią. To największy tego typu zabytek w Europie. Cetniewo Przed wojną Cetniewo było ulubionym letniskiem oficerów sztabowych. Częstym gościem był tu Feliks Stamm, hallerczyk, który później zasłynął jako najlepszy trener boksu w historii Polski. Obecnie Cetniewo jest jedną z dzielnic Władysławowa. Znajduje się tu Aleja Gwiazd Sportu, którą otwarto w sierpniu 2000 r. W chodnik wmurowano od tego czasu 29 granitowych tablic z gwiazdami. Wyróżnieni zostali m.in. Irena Szewińska, Feliks Stamm, Kazimierz Deyna, Jerzy Kulej, Kazimierz Górski. Świnoujście Niegdyś był to ulubiony kurort berlińczyków. Tam car Mikołaj II spotkał się z cesarzem Wilhelmem. Największą atrakcją jest szeroka na 150 metrów plaża i nieco cieplejsza (o 2-4 stopnie) niż gdzie indziej woda w Bałtyku, pruski fort Gerhard oraz najwyższa z udostępnionych do zwiedzania latarnia morska świata. W forcie turyści oglądają prochownię z unikalnym systemem wentylacji, a także mury z czasów pruskich, gdzie stały działa, z których strzelano 300-kilogramowymi pociskami. Przewodnicy są ubrani w pruskie mundury. Międzyzdroje - Wakacyjny Festiwal Gwiazd to siła Międzyzdrojów, ale turyści przyjeżdżają do nas także z innych powodów - mówi Henryk Jabłoński, burmistrz Międzyzdrojów. - Mamy przede wszystkim czyste morze. Nie istnieje tu przemysł, który niszczy atmosferę wielu nadmorskich miejscowości. Poza tym jest co robić, nawet gdy pogoda nie dopisuje. Można na przykład się wybrać do Wolińskiego Parku Narodowego i zwiedzić rezerwat żubrów. Krynica Morska - Nazwanie dawnej ulicy Robotników aleją Teleexpressu jest doskonałą formą promocji - mówi Krzysztof Swat, sekretarz urzędu miejskiego w Krynicy Morskiej. - Piątego lipca w telewizji ukaże się relacja z przecięcia wstęgi, będą koncerty, pokaz sztucznych ogni. Wszystko to powinno przyciągnąć turystów. Ale to nie koniec. Myślimy o nazwaniu sąsiedniej ulicy aleją Dziennikarzy. Tuzy polskiego dziennikarstwa mogłyby zostawiać tu odciski dłoni. Skoro podobny pomysł chwycił w Międzyzdrojach i we Władysławowie, to powinien zadziałać także u nas. |
Więcej możesz przeczytać w 27/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.