Ponad sto metrów miały kolejki do kas teatralnych na przedstawienia festiwalu Malta
Tegoroczna Malta to dwa rodzaje energii. Pierwszą symbolizuje światło żarówki podświetlającej teatralną maskę na plakacie festiwalu i oznacza ona nowe spojrzenie na świat, możliwe dzięki nowym widowiskom. Drugi rodzaj energii symbolizuje uśmiech sędziwego Ibrahima Ferrera ze słynnego Buena Vista Social Club. Przyjechał on do nas ponownie, choć odrzuca dziesiątki zaproszeń z całego świata - mówi Michał Merczyński, dyrektor Malty, na co dzień kierujący warszawskim teatrem Rozmaitości.
Malta 2003 to ponad 130 prezentacji sześćdziesięciu spektakli przygotowanych przez 50 zespołów z 10 krajów. Przedstawienia te obejrzało ponad 150 tys. widzów. Podczas pierwszego festiwalu w 1992 r. nad poznańskim jeziorem spotkało się zaledwie kilka grup uprawiających teatr alternatywny. Jak mówi Michał Merczyński, zrobiono to po to, by "nieco rozruszać zapyziały latem Poznań". Obecnie Malta to największy w Polsce i jeden z największych (oraz najważniejszych) w Europie festiwali teatralnych. Malta to swego rodzaju karnawał teatralny, a właściwie multimedialny, bo oprócz przedstawień są też koncerty (w tym roku m.in. muzyki filmowej Wojciecha Kilara), a także wystawy.
Rzeźnia teatralna
Przedstawienia festiwalowe angażują całe miasto. Organizatorzy nazywają to przetaczaniem się przez Poznań teatralnego walca. Oprócz tradycyjnych bastionów Melpomeny, takich jak plener nad jeziorem Malta, sale w Centrum Kultury Zamek i sceny klasycznych teatrów (Wielkiego, Nowego, Polskiego, Masek i Ósmego Dnia), sztuka wypełnia place i ulice Poznania. - Zależy nam, by każdy na tym festiwalu mógł wytyczyć swoją własną ścieżkę odbioru. Nie ma nic wspanialszego, niż się przemieszczać po różnych przestrzeniach teatralnych, zmieniając miejsca i nastrój - mówi Lech Raczak, dyrektor artystyczny Malty, kiedyś szef Teatru Ósmego Dnia, obecnie pracuje i mieszka we Włoszech. - Dzięki Malcie Poznań rozsławia sam siebie. W tym roku gościliśmy 6-osobową grupę szefów teatrów francuskich, zainteresowanych pokazaniem naszych zespołów we Francji. Przedstawienia importowane to z kolei prezent dla polskiej publiczności - podkreśla Merczyński.
Najważniejszą zdobyczą 13. festiwalu Malta jest pozyskanie budynków starej rzeźni, czyli setek metrów pod dachem i kolejnych otwartych przestrzeni w centrum miasta przy ulicy Garbary. W ciągu jednego wieczora (a właściwie do późnej nocy) można tam było obejrzeć prawdziwy maraton spektakli.
Kazanie do ryb
Spektakle pokazywane na Malcie to praktycznie panorama najnowszych tendencji w europejskim teatrze. Hiszpański Conservas przywiózł multimedialny kabaret, który zapewne najbardziej podobał się miłośnikom libertyńskiego poczucia humoru Pedro Almodovara. Włoski Teatro Valdoca w "Kazaniu do ryb" pokazał świat w wersji optymistycznej i witalnej, co miały symbolizować liczne salta i skoki, a wszystko to wśród kwiatów i owoców. - Żadnej furii, złości, kopania, bo musimy się na nowo zakochać w ziemi i każdym stworzeniu, które ją zamieszkuje - głoszą włoscy artyści. Z kolei sławny Footsbarn Travelling Theatre, od trzydziestu lat nieustannie podróżujący po Europie, zademonstrował "Perchance to Dream" - kolaż kilku sztuk Szekspira, również lekki w formie. Ulubieńcy Malty, niewiarygodnie wysportowani aktorzy z rosyjsko-niemieckiego teatru Derevo, w swoich "Islands in the Streams" wyczarowali nastrojowy ciąg etiud, wysnutych ze wszystkiego, co kojarzy się z morzem: od plażowych gier, po lęk rozbitka i groteskowy wyścig statków prowadzonych przez swych właścicieli na smyczach jak psy.
Z lekkimi przedstawieniami kontrastowała "Rzeźnia LilaRóż" teatru Usta Usta. Widzowie spędzeni do starej rzeźni jak trzoda na ubój byli świadkami obrzędu zabijania "przedmiotów" na befsztyki. Towarzyszyły temu szczury biegające po gigantycznym ekranie, wypluwane przez modelkę płatki róż i konwulsyjne podrygi tancerki w czerwieni na tle puszek szynki. Dopełnieniem wieczoru, po którym widzowie raczej nie zjedli mięsnej kolacji, było "Świniopolis" teatru Biuro Podróży - bajeczka tyleż przewrotna, co makabryczna. Oto dzieci świnki szaleją na szkolnym boisku, nie mając pojęcia, że ludzie świnie zaraz je zmierzą i zważą, by potem zjeść. Zanim to nastąpi, nagrodzą swoje ofiary wspaniałym tortem - za przekroczenie wagi.
Duch Kantora
Wykonawcy przyjeżdżający do Poznania chwalą sobie nie tylko gorąco reagującą młodą publiczność (kolejki do kas w teatrach miały ponad 100 metrów długości), ale i znakomitą organizację imprezy. Zeszłoroczna tragedia, kiedy to młoda niemiecka aktorka zginęła przygnieciona fragmentem dekoracji, mogła zdarzyć się wszędzie. - W tym roku były dodatkowe karetki i wozy strażackie. Dmuchaliśmy na zimne. Staraliśmy się też zadbać o środowisko. Stąd prośba, by nie używać własnych samochodów i zdać się na maltobusy dowożące za darmo do miejsc, gdzie odbywały się spektakle - mówi Renata Borowska, jedna z producentek festiwalu.
W tym roku na Malcie pojawił się Romano Martinis, włoski fotograf, pracujący dla Światowej Organizacji Zdrowia, autor kolekcji zdjęć ze wszystkich przedstawień teatru Cricot 2 Tadeusza Kantora. Ponad dwieście z nich sam przypiął w głównym hallu poznańskiego Zamku. Ta wystawa zainaugurowała Maltę. - Oglądając moje zdjęcia, Kantor modyfikował swoje spektakle - mówi "Wprost" Romano Martinis. Do Poznania przyjechała też Jolanta Kunowska, która odnalazła szkice Kantora do sławnej "Balladyny" sprzed sześćdziesięciu lat. Duch mistrza unoszący się nad całą Maltą patronował nawet tym zespołom, którym do klasy spektakli Cricot 2 jeszcze daleko.
Malta w górę
Pięciodniowy festiwal mógł obejrzeć każdy, bo większość biletów kosztowała symboliczną złotówkę (najdroższe były po 35 zł). Budżet imprezy zamknął się kwotą 1,8 mln zł. Miasto pokryło czwartą część wydatków, resztę m.in. Fundacja 750-lecia Poznania, Ministerstwo Kultury, urząd marszałkowski, TVP i sponsorzy. Organizatorzy są zgodni: Malta powinna sama zamawiać nowe spektakle, bo na tym polega kreatywna rola tego rodzaju imprezy. - Obecnie proponujemy już tyle przedstawień, że nikt nie jest w stanie ich wszystkich obejrzeć. Nie chodzi o to, by Maltę jeszcze powiększać, lecz żeby ją uatrakcyjniać - mówi Anna Hryniewiecka, rzecznik Malty. Malta więc będzie się teraz pięła w górę, a nie wszerz.
Malta 2003 to ponad 130 prezentacji sześćdziesięciu spektakli przygotowanych przez 50 zespołów z 10 krajów. Przedstawienia te obejrzało ponad 150 tys. widzów. Podczas pierwszego festiwalu w 1992 r. nad poznańskim jeziorem spotkało się zaledwie kilka grup uprawiających teatr alternatywny. Jak mówi Michał Merczyński, zrobiono to po to, by "nieco rozruszać zapyziały latem Poznań". Obecnie Malta to największy w Polsce i jeden z największych (oraz najważniejszych) w Europie festiwali teatralnych. Malta to swego rodzaju karnawał teatralny, a właściwie multimedialny, bo oprócz przedstawień są też koncerty (w tym roku m.in. muzyki filmowej Wojciecha Kilara), a także wystawy.
Rzeźnia teatralna
Przedstawienia festiwalowe angażują całe miasto. Organizatorzy nazywają to przetaczaniem się przez Poznań teatralnego walca. Oprócz tradycyjnych bastionów Melpomeny, takich jak plener nad jeziorem Malta, sale w Centrum Kultury Zamek i sceny klasycznych teatrów (Wielkiego, Nowego, Polskiego, Masek i Ósmego Dnia), sztuka wypełnia place i ulice Poznania. - Zależy nam, by każdy na tym festiwalu mógł wytyczyć swoją własną ścieżkę odbioru. Nie ma nic wspanialszego, niż się przemieszczać po różnych przestrzeniach teatralnych, zmieniając miejsca i nastrój - mówi Lech Raczak, dyrektor artystyczny Malty, kiedyś szef Teatru Ósmego Dnia, obecnie pracuje i mieszka we Włoszech. - Dzięki Malcie Poznań rozsławia sam siebie. W tym roku gościliśmy 6-osobową grupę szefów teatrów francuskich, zainteresowanych pokazaniem naszych zespołów we Francji. Przedstawienia importowane to z kolei prezent dla polskiej publiczności - podkreśla Merczyński.
Najważniejszą zdobyczą 13. festiwalu Malta jest pozyskanie budynków starej rzeźni, czyli setek metrów pod dachem i kolejnych otwartych przestrzeni w centrum miasta przy ulicy Garbary. W ciągu jednego wieczora (a właściwie do późnej nocy) można tam było obejrzeć prawdziwy maraton spektakli.
Kazanie do ryb
Spektakle pokazywane na Malcie to praktycznie panorama najnowszych tendencji w europejskim teatrze. Hiszpański Conservas przywiózł multimedialny kabaret, który zapewne najbardziej podobał się miłośnikom libertyńskiego poczucia humoru Pedro Almodovara. Włoski Teatro Valdoca w "Kazaniu do ryb" pokazał świat w wersji optymistycznej i witalnej, co miały symbolizować liczne salta i skoki, a wszystko to wśród kwiatów i owoców. - Żadnej furii, złości, kopania, bo musimy się na nowo zakochać w ziemi i każdym stworzeniu, które ją zamieszkuje - głoszą włoscy artyści. Z kolei sławny Footsbarn Travelling Theatre, od trzydziestu lat nieustannie podróżujący po Europie, zademonstrował "Perchance to Dream" - kolaż kilku sztuk Szekspira, również lekki w formie. Ulubieńcy Malty, niewiarygodnie wysportowani aktorzy z rosyjsko-niemieckiego teatru Derevo, w swoich "Islands in the Streams" wyczarowali nastrojowy ciąg etiud, wysnutych ze wszystkiego, co kojarzy się z morzem: od plażowych gier, po lęk rozbitka i groteskowy wyścig statków prowadzonych przez swych właścicieli na smyczach jak psy.
Z lekkimi przedstawieniami kontrastowała "Rzeźnia LilaRóż" teatru Usta Usta. Widzowie spędzeni do starej rzeźni jak trzoda na ubój byli świadkami obrzędu zabijania "przedmiotów" na befsztyki. Towarzyszyły temu szczury biegające po gigantycznym ekranie, wypluwane przez modelkę płatki róż i konwulsyjne podrygi tancerki w czerwieni na tle puszek szynki. Dopełnieniem wieczoru, po którym widzowie raczej nie zjedli mięsnej kolacji, było "Świniopolis" teatru Biuro Podróży - bajeczka tyleż przewrotna, co makabryczna. Oto dzieci świnki szaleją na szkolnym boisku, nie mając pojęcia, że ludzie świnie zaraz je zmierzą i zważą, by potem zjeść. Zanim to nastąpi, nagrodzą swoje ofiary wspaniałym tortem - za przekroczenie wagi.
Duch Kantora
Wykonawcy przyjeżdżający do Poznania chwalą sobie nie tylko gorąco reagującą młodą publiczność (kolejki do kas w teatrach miały ponad 100 metrów długości), ale i znakomitą organizację imprezy. Zeszłoroczna tragedia, kiedy to młoda niemiecka aktorka zginęła przygnieciona fragmentem dekoracji, mogła zdarzyć się wszędzie. - W tym roku były dodatkowe karetki i wozy strażackie. Dmuchaliśmy na zimne. Staraliśmy się też zadbać o środowisko. Stąd prośba, by nie używać własnych samochodów i zdać się na maltobusy dowożące za darmo do miejsc, gdzie odbywały się spektakle - mówi Renata Borowska, jedna z producentek festiwalu.
W tym roku na Malcie pojawił się Romano Martinis, włoski fotograf, pracujący dla Światowej Organizacji Zdrowia, autor kolekcji zdjęć ze wszystkich przedstawień teatru Cricot 2 Tadeusza Kantora. Ponad dwieście z nich sam przypiął w głównym hallu poznańskiego Zamku. Ta wystawa zainaugurowała Maltę. - Oglądając moje zdjęcia, Kantor modyfikował swoje spektakle - mówi "Wprost" Romano Martinis. Do Poznania przyjechała też Jolanta Kunowska, która odnalazła szkice Kantora do sławnej "Balladyny" sprzed sześćdziesięciu lat. Duch mistrza unoszący się nad całą Maltą patronował nawet tym zespołom, którym do klasy spektakli Cricot 2 jeszcze daleko.
Malta w górę
Pięciodniowy festiwal mógł obejrzeć każdy, bo większość biletów kosztowała symboliczną złotówkę (najdroższe były po 35 zł). Budżet imprezy zamknął się kwotą 1,8 mln zł. Miasto pokryło czwartą część wydatków, resztę m.in. Fundacja 750-lecia Poznania, Ministerstwo Kultury, urząd marszałkowski, TVP i sponsorzy. Organizatorzy są zgodni: Malta powinna sama zamawiać nowe spektakle, bo na tym polega kreatywna rola tego rodzaju imprezy. - Obecnie proponujemy już tyle przedstawień, że nikt nie jest w stanie ich wszystkich obejrzeć. Nie chodzi o to, by Maltę jeszcze powiększać, lecz żeby ją uatrakcyjniać - mówi Anna Hryniewiecka, rzecznik Malty. Malta więc będzie się teraz pięła w górę, a nie wszerz.
Więcej możesz przeczytać w 27/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.