SERWUJE Karolina Korwin Piotrowska
O krok za daleko
Jak w kinie akcji. Jakiś haker wykradł dane polskich celebrytów i biznesmenów z pewnej firmy cateringowej. I zamieścił je na forum dyskusyjnym sieci Tor, niedostępnej dla zwykłych użytkowników netu. Wystarczyła chwila, aby zaczęły one robić „karierę” w ogólnodostępnym internecie i mediach. I przestały być tajne. Delikatne. Prywatne. Nazwiska robiły wrażenie – Małaszyński, Szyc, Stuhr, Dygant, Farna, Młynarska i wiele innych. Były tam nie tylko daty urodzin i waga delikwentów, ale adresy, kody do bram oraz informacje o ich stanie zdrowia – choroby przewlekłe, alergie, ciąże. Oczywiście można się śmiać, bo wydarzenie dotknęło głównie tzw. celebów, którzy tak zajęci są lansem, że nie mają czasu na gotowanie i jakaś firma robi to za nich. Bo to jest taki lans. Sama widziałam, że „stać mnie na jedzenie w pudełkach” jest powodem do chwały. Mnie to śmieszy, gotuję sobie sama, ale widzę, że korzystanie z tego typu usług to perwersyjny dowód na status społeczny i stan konta w pewnych kręgach. Ale chodzi tu jeszcze o coś innego. Dan e ujawniające stan zdrowia na przykład biznesmenów mogą wpłynąć na stan prowadzonych przez nich spółek. Chory prezes traci na wartości. Podobnie aktor. Paru aktorów, kiedy wyjdzie na jaw ich stan zdrowia, na przykład alergie, choroby przewlekłe albo nałogi, może mieć problem ze znalezieniem pracy. Bo oficjalnie kochamy bliźnich i jesteśmy państwem abstynentów, ale kogoś, kto ma wstydliwy problem, którego nie ujawnia, chętnie odsyłamy na bocznicę. Tutaj ktoś poszedł o krok za daleko. Strach się bać, kto i jaki użytek zrobi z danych. Jedynym pozytywem tej afery może być to, że celebryci zaczną je chronić. Bo inaczej uderzenie może przyjść z najbardziej zaskakującej strony. I będzie bolało. W to, że sami zaczną teraz chodzić po zakupy i gotować sobie zdrowe obiadki, raczej nie wierzę…
W okopach
30 LIPCA ODBYŁA SIĘ PREMIERA „MIA- STA 44” JANA KOMASY. No i mamy „nowy Smoleńsk”, bo ten film, jak żaden inny wcześniej, prawie dwa miesiące przed wejściem do kin, podzielił Polskę na dwa zwalczające się obozy. Takiej fali hejtu wobec dzieła nie było od „Pokłosia”. Bo młody reżyser, nie dość, że dostał kupę kasy na film, zrealizował go tak, jak chciał, nie zatrudniając przy tym serialowych wycierusów, tylko świetne, nowe twarze, to jeszcze historii i filmowej szkole polskiej już się nie kłania. I używa w „Mieście 44” piosenek Niemena na przykład. Albo dubstepu. Film widziałam, jestem pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczyłam, widzom, którzy czytają polemiki w mediach, powiem tylko – idźcie koniecznie we wrześniu do kin. Warto.
Bezcenny ślub
PRZECIERAM oczy ze zdumienia po tym, jak Sylwia Grzeszczak i Liber zagrali wszystkim na nosie. Wzięli ślub i nie było o tym ani na Fejsie, ani na Insta, ani na Pudelku. To pierwszoligowe gwiazdy popu, które gdyby chciały, za ciężkie pieniądze sprzedałyby jakiejś gazecie prawa do zdjęć z „intymnej uroczystości” i wywiadu na wyłączność. A tu nic. Albo są tak bogaci, że nie muszą zarabiać na prywatności, albo to zwyczajni ludzie, choć ludzie sukcesu. Wielkie brawa!
TYLKO Z TOPĄ
ZNOWU FILMOWO - lato to dobry okres na zdjęcia, a wszystkie niemal z Bartłomiejem Topą. To jego rok. W robocie jest „Karbala”, opowieść o największej wygranej bitwie polskich żołnierzy po drugiej wojnie światowej z udziałem Bartłomieja Topy, Tomasza Schuchardta, Antoniego Królikowskiego i Michała Żurawskiego. Za kamerą staje niedługo twórca słynnej „Warszawy”, Dariusz Gajewski, który zrealizuje film o losach polskiej rodziny na emigracji w Szwecji. W rolach głównych: Agnieszka Grochowska i oczywiście Bartłomiej Topa. Wczesną jesienią zaś do zdjęć do obrazu o rzezi wołyńskiej przystępuje Wojciech Smarzowski. Z tego, co słyszałam, Topa też ma angaż. I dobrze. Nigdy za dużo tak dobrych aktorów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.