Czy za zamachami w Rosji stoi Kreml?
Nazajutrz po samobójczym zamachu dwóch Czeczenek podczas koncertu rockowego "Skrzydła" mer Moskwy Jurij Łużkow pojechał na Jarmark Piwny. Roztańczonego szefa stołecznej administracji pokazała telewizja. "Jurij Łużkow stara się nie dać zastraszyć" - tłumaczył niepewnie zachowanie mera Aleksander Zoj, jego rzecznik prasowy.
Po zamachu ulice Moskwy nie wyglądały inaczej niż zwykle. Nie przerwano koncertu, nie wprowadzono specjalnych środków bezpieczeństwa. Pełno było ludzi w metrze i kawiarniach. "Trochę się boimy, ale żyć trzeba" � mówili mi mieszkańcy miasta. Większość z zadowoleniem przyjęła zapewnienia prezydenta Putina, że "terrorystów będzie wyganiał z piwnic, pieczar i likwidował". Tymczasem zanim pochowano ofiary zamachów w Tuszynie, doszło do nowej tragedii. W centrum Moskwy, w restauracji Imbir przy placu Puszkina próbowała się wysadzić w powietrze 22-letnia Zariema Mużichojewa. Zginął pirotechnik, który rozbrajał ładunek.
Zleceniodawcy jak zwykle nieznani
- W Rosji do tej pory nie udało się zdemaskować, nie mówiąc o aresztowaniu, zleceniodawców zamachów. Tak było w wypadku wybuchów domów w Moskwie na jesieni 1999 r., tak było trzy lata później, kiedy czeczeńskie komando wzięło jako zakładników publiczność spektaklu "Nord-Ost", tak, według wszelkiego prawdopodobieństwa, będzie i w wypadku zamachu w Tuszynie - mówi "Wprost" Marina Łatyszewa, dziennikarka gazety "Wiersja". Nie jest jasne, kim są sprawczynie zamachu. Wprawdzie milicja znalazła przy jednej z nich paszport na nazwisko Zulichan Elichadżijewa, ale to niczego nie dowodzi.
Władzom jakby nie zależało na wykryciu prawdy. Terroryści w teatrze na Dubrowce zostali zagazowani i zastrzeleni. Pomijając humanitarny aspekt dramatu, rosyjski wymiar sprawiedliwości stracił jedynych świadków, od których można było się dowiedzieć, dlaczego i jak doszło do zajęcia teatru. "Są dowody na związki tych zamachowców z rosyjskimi służbami specjalnymi" - uważa znana rosyjska dziennikarka Anna Politkowska. Udało się jej spotkać z Chanpaszą Terkibajewem, będącym - według niej - jednym z terrorystów, którzy zajęli teatr. Co więcej, Terkibajew najpierw miał namawiać do zamachu, a później zniszczyć zapalniki w bombach. Przecież nikt nie mógłby uwierzyć, że Czeczeni nie zdążyli się wysadzić w powietrze. Słychać było strzały. Politkowska sugeruje, że Terkibajew jest agentem wojskowego wywiadu GRU.
Marina Łatyszewa twierdzi w rozmowie z "Wprost", że równie zagadkowy jest akt samobójczy w Tuszynie. Nie jest jasne, dlaczego terrorystki zdecydowały się na taką akcję w miejscu tak chronionym. - Były urządzenia do wykrywania metalu, przez które trudno będzie przejść - zauważa Łatyszewa. Pełna sprzeczności jest też wersja wydarzeń przedstawiona przez milicję. Przynajmniej jedna z terrorystek miała być zatrzymana właśnie na bramce. Miała się wysadzić w powietrze podczas kontroli. Dlaczego więc żaden z milicjantów nie został nawet ranny?
Zbrodnicza akcja propagandowa?
- Była to albo zbrodnicza akcja propagandowa władzy, albo akt rozpaczy zdesperowanych kobiet - uważa Łatyszewa. Z relacji wynika, że obie kobiety ubrane były tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, iż są Czeczenkami. Miały grube kurtki, wysokie buty, na głowach chusty. W Moskwie panował tymczasem trzydziestostopniowy upał. Zachowywały się niepewnie, nie wiedziały dokładnie, dokąd iść. Wreszcie, gdy doszło do dwóch eksplozji, okazało się, że połowa ładunków wybuchowych nie zadziałała.
Czy rzeczywiście za zamachami w Rosji stoi Moskwa? Niewątpliwie czeczeński straszak legitymizuje władzę i jej wątpliwe działania. Prawdopodobne jest jednak, że był to akt desperacji. Jedno jest pewne
- to nie ostatni zamach w Moskwie. Wybuchy bomb stają się powoli moskiewską codziennością. W zbiorowej wyobraźni pojawił się wizerunek terrorysty - Czeczena, któremu zabijanie sprawia przyjemność, który cieszy się, gdy inni płaczą.
Tymczasem, jak przypomina Tatiana Kasadkina z Memoriału, organizacji broniącej praw człowieka, reakcją na terror, jakiego dopuszcza się wojsko federalne, jest "terroryzm rozpaczy", którego teraz dopuszczają się młode Czeczenki. Schemat jest zawsze podobny: żołnierze porywają i zabijają mężczyzn, a ich żony, matki i córki decydują się na samobójczy zamach. Dotychczas Czeczenki kamikadze dokonały siedmiu zamachów - wszystkie one wcześniej straciły bliskich.
Po zamachu ulice Moskwy nie wyglądały inaczej niż zwykle. Nie przerwano koncertu, nie wprowadzono specjalnych środków bezpieczeństwa. Pełno było ludzi w metrze i kawiarniach. "Trochę się boimy, ale żyć trzeba" � mówili mi mieszkańcy miasta. Większość z zadowoleniem przyjęła zapewnienia prezydenta Putina, że "terrorystów będzie wyganiał z piwnic, pieczar i likwidował". Tymczasem zanim pochowano ofiary zamachów w Tuszynie, doszło do nowej tragedii. W centrum Moskwy, w restauracji Imbir przy placu Puszkina próbowała się wysadzić w powietrze 22-letnia Zariema Mużichojewa. Zginął pirotechnik, który rozbrajał ładunek.
Zleceniodawcy jak zwykle nieznani
- W Rosji do tej pory nie udało się zdemaskować, nie mówiąc o aresztowaniu, zleceniodawców zamachów. Tak było w wypadku wybuchów domów w Moskwie na jesieni 1999 r., tak było trzy lata później, kiedy czeczeńskie komando wzięło jako zakładników publiczność spektaklu "Nord-Ost", tak, według wszelkiego prawdopodobieństwa, będzie i w wypadku zamachu w Tuszynie - mówi "Wprost" Marina Łatyszewa, dziennikarka gazety "Wiersja". Nie jest jasne, kim są sprawczynie zamachu. Wprawdzie milicja znalazła przy jednej z nich paszport na nazwisko Zulichan Elichadżijewa, ale to niczego nie dowodzi.
Władzom jakby nie zależało na wykryciu prawdy. Terroryści w teatrze na Dubrowce zostali zagazowani i zastrzeleni. Pomijając humanitarny aspekt dramatu, rosyjski wymiar sprawiedliwości stracił jedynych świadków, od których można było się dowiedzieć, dlaczego i jak doszło do zajęcia teatru. "Są dowody na związki tych zamachowców z rosyjskimi służbami specjalnymi" - uważa znana rosyjska dziennikarka Anna Politkowska. Udało się jej spotkać z Chanpaszą Terkibajewem, będącym - według niej - jednym z terrorystów, którzy zajęli teatr. Co więcej, Terkibajew najpierw miał namawiać do zamachu, a później zniszczyć zapalniki w bombach. Przecież nikt nie mógłby uwierzyć, że Czeczeni nie zdążyli się wysadzić w powietrze. Słychać było strzały. Politkowska sugeruje, że Terkibajew jest agentem wojskowego wywiadu GRU.
Marina Łatyszewa twierdzi w rozmowie z "Wprost", że równie zagadkowy jest akt samobójczy w Tuszynie. Nie jest jasne, dlaczego terrorystki zdecydowały się na taką akcję w miejscu tak chronionym. - Były urządzenia do wykrywania metalu, przez które trudno będzie przejść - zauważa Łatyszewa. Pełna sprzeczności jest też wersja wydarzeń przedstawiona przez milicję. Przynajmniej jedna z terrorystek miała być zatrzymana właśnie na bramce. Miała się wysadzić w powietrze podczas kontroli. Dlaczego więc żaden z milicjantów nie został nawet ranny?
Zbrodnicza akcja propagandowa?
- Była to albo zbrodnicza akcja propagandowa władzy, albo akt rozpaczy zdesperowanych kobiet - uważa Łatyszewa. Z relacji wynika, że obie kobiety ubrane były tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, iż są Czeczenkami. Miały grube kurtki, wysokie buty, na głowach chusty. W Moskwie panował tymczasem trzydziestostopniowy upał. Zachowywały się niepewnie, nie wiedziały dokładnie, dokąd iść. Wreszcie, gdy doszło do dwóch eksplozji, okazało się, że połowa ładunków wybuchowych nie zadziałała.
Czy rzeczywiście za zamachami w Rosji stoi Moskwa? Niewątpliwie czeczeński straszak legitymizuje władzę i jej wątpliwe działania. Prawdopodobne jest jednak, że był to akt desperacji. Jedno jest pewne
- to nie ostatni zamach w Moskwie. Wybuchy bomb stają się powoli moskiewską codziennością. W zbiorowej wyobraźni pojawił się wizerunek terrorysty - Czeczena, któremu zabijanie sprawia przyjemność, który cieszy się, gdy inni płaczą.
Tymczasem, jak przypomina Tatiana Kasadkina z Memoriału, organizacji broniącej praw człowieka, reakcją na terror, jakiego dopuszcza się wojsko federalne, jest "terroryzm rozpaczy", którego teraz dopuszczają się młode Czeczenki. Schemat jest zawsze podobny: żołnierze porywają i zabijają mężczyzn, a ich żony, matki i córki decydują się na samobójczy zamach. Dotychczas Czeczenki kamikadze dokonały siedmiu zamachów - wszystkie one wcześniej straciły bliskich.
GwaŁt na gwaŁt |
---|
6 VI 2000 r. W Ałchan-jurcie Chawa Barajewa samochodem Kamaz staranowała ogrodzenie miejscowej komendy milicji. Zginęło dwóch milicjantów i terrorystka. 11 VI 2000 r. Przy posterunku milicyjnym kamikadze wysadził w powietrze samochód. Zginęły trzy osoby. 8 VIII 2000 r. 13 osób zginęło, a ponad 90 zostało rannych w czasie wybuchu w ruchliwym przejściu podziemnym pod placem Puszkina w centrum Moskwy. 9 IV 2001 r. 16-letnia Maiga Sytujewa dokonała nieudanego zamachu w toalecie prorosyjskiej administracji w Groznym. Zniszczenia były znaczne, zginęła terrorystka i dwie sprzątaczki. 29 XI 2001 r. Nieznana kobieta wysadziła się razem z Gejdarem Gadzijewem, komendantem Urus-Martanu. 18 IV 2002 r. 16 prorosyjskich czeczeńskich policjantów zginęło, gdy ich samochód wjechał na miny w mieście Staropromysłowskij. 23 X 2002 r. Czeczeńskie komando pod dowództwem Mowsara Barajewa zajęło budynek teatru w Moskwie. W wyniku akcji służb specjalnych zginęli terroryści i 129 zakładników. 27 XII 2002 r. 15-letnia dziewczyna i nieznany mężczyzna wysadzili w powietrze siedzibę prorosyjskiego rządu Czeczenii. Zginęły 72 osoby, 210 zostało rannych, budynek został całkowicie zniszczony. 12 V 2003 r. W miejscowości Znamienskoje dwie młode kobiety wysadziły wypełniony materiałem wybuchowym samochód przed budynkiem miejscowej administracji. Zginęło 60 osób. 14 V 2003 r. Co najmniej 20 osób zginęło w zamachu samobójczym w Ilischan-jurcie koło Gudermesu podczas obchodów muzułmańskiego święta z udziałem przedstawicieli promoskiewskiej administracji Czeczenii. 145 osób odniosło rany. Zamachu dokonała kobieta samobójczyni. 5 VI 2003 r. W Mozdoku w Inguszetii kobieta wysadziła się w powietrze w autobusie wiozącym rosyjskich lotników. Zginęło 20 osób, 14 zostało rannych. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.