Za trzy lata społecznościowy serwis internetowy MySpace będzie wart 15 mld dolarów
Krzysztof Kononowicz stał się jednym z najbardziej znanych Polaków głównie dlatego, że film z materiałem wyborczym tego kandydata na prezydenta Białegostoku zamieszczono na portalu YouTube. W ciągu tygodnia obejrzało go 3 mln osób. Kononowicz jest największą w Polsce ofiarą "drugiej rewolucji internetowej". Umożliwiła ona nadanie ogólnospołecznego wymiaru sprawie z pozoru lokalnej. Web 2.0 - jak określają ten fenomen fachowcy - polega na tworzeniu się internetowego społeczeństwa obywatelskiego. Innymi słowy, użytkownicy Internetu mają coraz większy wpływ na to, co pojawia się w sieci i w jakiej kolejności. Co więcej, sami zakładają witryny i portale, których siłą jest aktywność internautów - zarówno tworzących społeczności wokół serwisów, jak i generujących zawartość witryn.
130 milionów przyjaciół
Najwięcej przyjaciół na świecie ma Tom Anderson - około 130 mln. Ten 30-latek z Santa Monica w Kalifornii trzy lata temu wraz z Chrisem DeWolfeŐem założyli internetowy serwis MySpace.com. MySpace to "przestrzeń" złożona z milionów stron zwanych profilami, a tworzonych przez jego użytkowników. Zapełniają je oni własną treścią i nadają im odrębny wygląd. Oprócz informacji o sobie, swoich zainteresowaniach, ukończonych szkołach użytkownicy zamieszczają także zdjęcia, filmy, ulubioną lub tworzoną przez siebie muzykę. Strony są połączone siecią znajomych, a na każdej z nich widnieje lista przyjaciół, także obecnych w MySpace. Pierwszym znajomym każdego nowo przybyłego do MySpace internauty, automatycznie dodawanym do listy przyjaciół, jest właśnie Tom Anderson. Lista przyjaciół Toma codziennie powiększa się więc o kolejne 250 tys. osób.
MySpace.com jest obecnie jednym z największych tzw. serwisów społecznościowych, czyli takich, które współtworzą internauci. Powstał jako skromna strona muzyczna, a w ciągu trzech lat działalności stał się jedną z najpopularniejszych witryn internetowych w USA. W 2005 r. firma News Corporation, należąca do magnata medialnego Ruperta Murdocha, kupiła go za 580 mln dol. Analitycy z Wall Street oceniają, że za trzy lata serwis będzie wart 15 mld dol.
Wynalazek roku
Flagowym serwisem "nowej sieci" jestYouTube.com, w którym internauci publikują pliki wideo. Jego istnienie zawdzięczamy kolejnym młodym ludziom: Chadowi Hurleyowi, SteveŐowi Chenowi i Jawedowi Karimowi. Zastanawiali się oni, w jaki sposób pokazywać i oglądać filmy online, by było to równie łatwe jak w wypadku zdjęć. W ten sposób wpadli na pomysł stworzenia specjalnej strony, na którą internauci mogą przesyłać swoje filmy. Stworzony na początku 2005 r. YouTube błyskawicznie stał się kopalnią rozrywki. Można tam znaleźć teledyski, fragmenty programów telewizyjnych, śmieszne reklamy, idiotyczne występy polityków, bijatyki piłkarzy podczas meczów czy najpiękniejsze bramki. Istotą serwisu są jednak amatorskie nagrania, zwykłe wygłupy nastolatków, parodie polityków, występy domorosłych artystów czy intymne wideopamiętniki.
Internauci dzielą się swoimi domowymi produkcjami, ale także komentują i oceniają twórczość innych. W ten sposób rekomendują najlepsze, najśmieszniejsze i najbardziej poruszające dziełka. Na YouTube równe szanse mają garażowe zespoły, Paris Hilton, nastolatki publikujące wideoblogi czy George Bush. Codziennie oglądanych jest tam 100 mln filmów i codziennie przybywa tam około 65 tys. nowych plików. Kilka tygodni temu YouTube został kupiony przez Google. Tuż po podpisaniu umowy założyciele serwisu umieścili na YouTube film, w którym radośnie komentują sprzedaż. Nic dziwnego. Stali się bardzo majętnymi ludźmi.Google zapłacił za serwis 1,65 mld dol. A tygodnik "Time" właśnie ogłosił YouTube wynalazkiem roku 2006.
Sieć w sieci
Obserwując rosnącą popularność serwisów typu You-Tube, można dostrzec, że rozmaite sieciowe społeczności stworzyły nową "sieć w sieci". A przy okazji wywołały wielkie zmiany w mediach, biznesie, nauce (np. powstała Wikipedia - gigantyczna encyklopedia online redagowana przez internautów), kulturze (np. blogi) i obyczajach. Z badań firmy Complete Inc. wynika, że użytkownicy serwisów takich jak My-Space czy Facebook odwracają się od tradycyjnych mediów. Ponad 30 proc. użytkowników aktywnie uczestniczących w sieciach społecznościowych spędza mniej czasu, oglądając telewizję i czytając prasę. Ponadto użytkownicy portali społecznościowych wydają o 20 proc. więcej pieniędzy w sieci niż pozostali. To zjawisko wymusza na firmach zmianę sposobu reklamowania się. Coraz więcej z nich decyduje się na prowadzenie kampanii w internetowych sieciach społecznościowych. Na YouTube wytwórnia filmowa Fox Searchlight zamieszcza zwiastuny swoich filmów, a stacja NBC fragmenty najnowszych produkcji. Siłę serwisu dostrzegł także amerykański rząd, który na YouTube zamieścił antynarkotykowe filmy.
W MySpace promują się twórcy filmów, komicy, zespoły muzyczne. Wytwórnie dla celów promocyjnych tworzą profile największych gwiazd, gdzie internauci mogą np. obejrzeć wideo z tras koncertowych. W MySpace światową premierę miał album Madonny "Confessions on a Dance Floor", użytkownicy serwisu mogli też jako pierwsi wysłuchać płyt zespołów Coldplay, R.E.M. czy Black Eyed Peas. My-Space umożliwia także zakładanie profili firmowych. Procter & Gamble uruchomił stronę użytkownika Miss Irresi-stable mającą promować nową wersję pasty do zębów. Podobnie postąpiły firmy Unilever, PepsiCo i Honda. Potencjał serwisu MySpace dostrzega także amerykańska piechota morska. Na jej profilu są tapety z patriotycznymi motywami, filmy z uroczystości wojskowych oraz kontakt do działu rekrutacji marines.
Randomkracja
W Polsce "druga rewolucja internetowa" nie wywołała jeszcze daleko idących zmian, ale po środki z jej arsenału zaczynają już sięgać politycy. Powstają kolejne blogi polityczne, zaś Hanna Gronkiewicz-Waltz z Platformy Obywatelskiej w październiku aktywowała swój profil na Grono.net, licząc na to, że obecność w serwisie społecznościowym pomoże jej wygrać wybory na prezydenta Warszawy. Na gronach tematycznych związanych ze stolicą i wyborami pojawiły się także banery reklamujące tę kandydatkę.
W serwisie Grono.net przeprowadzono także kampanię promocyjną kosmetyków do stylizacji włosów Wella Shock Waves. Firma zorganizowała konkurs, w którym "gronowicze" zamieszczali zdjęcia związane z fryzurami i ze stylizacją włosów oraz oceniali pomysły innych. W ciągu miesiąca użytkownicy przedstawili ponad 2 tys. zdjęć, a w głosowaniu wzięło udział 24 tys. osób. Prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog z SWPS w Warszawie, napisał w książce "Wielka sieć.E-seje z socjologii Internetu", że Internet staje się alternatywnym i po części konkurencyjnym dla "realu" środowiskiem społecznym, do którego "emigruje coraz więcej ludzkiej energii". Rośnie liczba użytkowników sieci, którzy wolą się zdać na treści polecane przez osoby im podobne niż wyłącznie na to, co wybiorą dla nich redaktorzy wielkich portali. Na Wykop.pl czy Gwar.pl (klonach amerykańskiego serwisu Digg.com) każda wiadomość czy dodany link podlegają ocenie innych użytkowników. Poprzez takie głosowanie najciekawsze wpisy ukazują się na głównej stronie serwisu. Internauci mogą sami zmieniać treść, jak w Wikipedii. Mogą "zapisywać" w sieci swoje dane, jak w serwisach przetrzymujących filmy (YouTube.com, polskie Smog.pl, Patrz.pl) czy zdjęcia (Flickr.com, polskie Slajd.net, Fotosik.pl). Swoje teksty mogą publikować na blogach lub w serwisach dziennikarstwa obywatelskiego, jakiThink.pl. O publikacji materiału na tej witrynie decyduje "randomkracja" (o tym, czy artykuł jest wart umieszczenia w serwisie, rozstrzyga wybrana losowo grupa osób - co najmniej trzy spośród nich muszą zaakceptować materiał).
- W Internecie miała być demokracja, okazało się jednak, że wielkie portale zawłaszczają coraz większy obszar sieci. Internauci bronią się i tworzą coś w rodzaju własnego społeczeństwa obywatelskiego, zdobywając w ten sposób władzę definiowania, co jest interesujące i godne polecenia. To demokratyzacja Internetu przekazująca władzę w ręce ludu - uważa prof. Kazimierz Krzysztofek. Internet staje się bardziej "ludzki", czyli bardziej użyteczny i łatwiejszy w obsłudze.
Ilustracja: D. Krupa
130 milionów przyjaciół
Najwięcej przyjaciół na świecie ma Tom Anderson - około 130 mln. Ten 30-latek z Santa Monica w Kalifornii trzy lata temu wraz z Chrisem DeWolfeŐem założyli internetowy serwis MySpace.com. MySpace to "przestrzeń" złożona z milionów stron zwanych profilami, a tworzonych przez jego użytkowników. Zapełniają je oni własną treścią i nadają im odrębny wygląd. Oprócz informacji o sobie, swoich zainteresowaniach, ukończonych szkołach użytkownicy zamieszczają także zdjęcia, filmy, ulubioną lub tworzoną przez siebie muzykę. Strony są połączone siecią znajomych, a na każdej z nich widnieje lista przyjaciół, także obecnych w MySpace. Pierwszym znajomym każdego nowo przybyłego do MySpace internauty, automatycznie dodawanym do listy przyjaciół, jest właśnie Tom Anderson. Lista przyjaciół Toma codziennie powiększa się więc o kolejne 250 tys. osób.
MySpace.com jest obecnie jednym z największych tzw. serwisów społecznościowych, czyli takich, które współtworzą internauci. Powstał jako skromna strona muzyczna, a w ciągu trzech lat działalności stał się jedną z najpopularniejszych witryn internetowych w USA. W 2005 r. firma News Corporation, należąca do magnata medialnego Ruperta Murdocha, kupiła go za 580 mln dol. Analitycy z Wall Street oceniają, że za trzy lata serwis będzie wart 15 mld dol.
Wynalazek roku
Flagowym serwisem "nowej sieci" jestYouTube.com, w którym internauci publikują pliki wideo. Jego istnienie zawdzięczamy kolejnym młodym ludziom: Chadowi Hurleyowi, SteveŐowi Chenowi i Jawedowi Karimowi. Zastanawiali się oni, w jaki sposób pokazywać i oglądać filmy online, by było to równie łatwe jak w wypadku zdjęć. W ten sposób wpadli na pomysł stworzenia specjalnej strony, na którą internauci mogą przesyłać swoje filmy. Stworzony na początku 2005 r. YouTube błyskawicznie stał się kopalnią rozrywki. Można tam znaleźć teledyski, fragmenty programów telewizyjnych, śmieszne reklamy, idiotyczne występy polityków, bijatyki piłkarzy podczas meczów czy najpiękniejsze bramki. Istotą serwisu są jednak amatorskie nagrania, zwykłe wygłupy nastolatków, parodie polityków, występy domorosłych artystów czy intymne wideopamiętniki.
Internauci dzielą się swoimi domowymi produkcjami, ale także komentują i oceniają twórczość innych. W ten sposób rekomendują najlepsze, najśmieszniejsze i najbardziej poruszające dziełka. Na YouTube równe szanse mają garażowe zespoły, Paris Hilton, nastolatki publikujące wideoblogi czy George Bush. Codziennie oglądanych jest tam 100 mln filmów i codziennie przybywa tam około 65 tys. nowych plików. Kilka tygodni temu YouTube został kupiony przez Google. Tuż po podpisaniu umowy założyciele serwisu umieścili na YouTube film, w którym radośnie komentują sprzedaż. Nic dziwnego. Stali się bardzo majętnymi ludźmi.Google zapłacił za serwis 1,65 mld dol. A tygodnik "Time" właśnie ogłosił YouTube wynalazkiem roku 2006.
Sieć w sieci
Obserwując rosnącą popularność serwisów typu You-Tube, można dostrzec, że rozmaite sieciowe społeczności stworzyły nową "sieć w sieci". A przy okazji wywołały wielkie zmiany w mediach, biznesie, nauce (np. powstała Wikipedia - gigantyczna encyklopedia online redagowana przez internautów), kulturze (np. blogi) i obyczajach. Z badań firmy Complete Inc. wynika, że użytkownicy serwisów takich jak My-Space czy Facebook odwracają się od tradycyjnych mediów. Ponad 30 proc. użytkowników aktywnie uczestniczących w sieciach społecznościowych spędza mniej czasu, oglądając telewizję i czytając prasę. Ponadto użytkownicy portali społecznościowych wydają o 20 proc. więcej pieniędzy w sieci niż pozostali. To zjawisko wymusza na firmach zmianę sposobu reklamowania się. Coraz więcej z nich decyduje się na prowadzenie kampanii w internetowych sieciach społecznościowych. Na YouTube wytwórnia filmowa Fox Searchlight zamieszcza zwiastuny swoich filmów, a stacja NBC fragmenty najnowszych produkcji. Siłę serwisu dostrzegł także amerykański rząd, który na YouTube zamieścił antynarkotykowe filmy.
W MySpace promują się twórcy filmów, komicy, zespoły muzyczne. Wytwórnie dla celów promocyjnych tworzą profile największych gwiazd, gdzie internauci mogą np. obejrzeć wideo z tras koncertowych. W MySpace światową premierę miał album Madonny "Confessions on a Dance Floor", użytkownicy serwisu mogli też jako pierwsi wysłuchać płyt zespołów Coldplay, R.E.M. czy Black Eyed Peas. My-Space umożliwia także zakładanie profili firmowych. Procter & Gamble uruchomił stronę użytkownika Miss Irresi-stable mającą promować nową wersję pasty do zębów. Podobnie postąpiły firmy Unilever, PepsiCo i Honda. Potencjał serwisu MySpace dostrzega także amerykańska piechota morska. Na jej profilu są tapety z patriotycznymi motywami, filmy z uroczystości wojskowych oraz kontakt do działu rekrutacji marines.
Randomkracja
W Polsce "druga rewolucja internetowa" nie wywołała jeszcze daleko idących zmian, ale po środki z jej arsenału zaczynają już sięgać politycy. Powstają kolejne blogi polityczne, zaś Hanna Gronkiewicz-Waltz z Platformy Obywatelskiej w październiku aktywowała swój profil na Grono.net, licząc na to, że obecność w serwisie społecznościowym pomoże jej wygrać wybory na prezydenta Warszawy. Na gronach tematycznych związanych ze stolicą i wyborami pojawiły się także banery reklamujące tę kandydatkę.
W serwisie Grono.net przeprowadzono także kampanię promocyjną kosmetyków do stylizacji włosów Wella Shock Waves. Firma zorganizowała konkurs, w którym "gronowicze" zamieszczali zdjęcia związane z fryzurami i ze stylizacją włosów oraz oceniali pomysły innych. W ciągu miesiąca użytkownicy przedstawili ponad 2 tys. zdjęć, a w głosowaniu wzięło udział 24 tys. osób. Prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog z SWPS w Warszawie, napisał w książce "Wielka sieć.E-seje z socjologii Internetu", że Internet staje się alternatywnym i po części konkurencyjnym dla "realu" środowiskiem społecznym, do którego "emigruje coraz więcej ludzkiej energii". Rośnie liczba użytkowników sieci, którzy wolą się zdać na treści polecane przez osoby im podobne niż wyłącznie na to, co wybiorą dla nich redaktorzy wielkich portali. Na Wykop.pl czy Gwar.pl (klonach amerykańskiego serwisu Digg.com) każda wiadomość czy dodany link podlegają ocenie innych użytkowników. Poprzez takie głosowanie najciekawsze wpisy ukazują się na głównej stronie serwisu. Internauci mogą sami zmieniać treść, jak w Wikipedii. Mogą "zapisywać" w sieci swoje dane, jak w serwisach przetrzymujących filmy (YouTube.com, polskie Smog.pl, Patrz.pl) czy zdjęcia (Flickr.com, polskie Slajd.net, Fotosik.pl). Swoje teksty mogą publikować na blogach lub w serwisach dziennikarstwa obywatelskiego, jakiThink.pl. O publikacji materiału na tej witrynie decyduje "randomkracja" (o tym, czy artykuł jest wart umieszczenia w serwisie, rozstrzyga wybrana losowo grupa osób - co najmniej trzy spośród nich muszą zaakceptować materiał).
- W Internecie miała być demokracja, okazało się jednak, że wielkie portale zawłaszczają coraz większy obszar sieci. Internauci bronią się i tworzą coś w rodzaju własnego społeczeństwa obywatelskiego, zdobywając w ten sposób władzę definiowania, co jest interesujące i godne polecenia. To demokratyzacja Internetu przekazująca władzę w ręce ludu - uważa prof. Kazimierz Krzysztofek. Internet staje się bardziej "ludzki", czyli bardziej użyteczny i łatwiejszy w obsłudze.
GRONO ZNAJOMYCH |
---|
W Polsce najpopularniejszym serwisem social-networking jest Grono.net. Obecnie korzysta z niego ponad 800 tys. użytkowników. Warunkiem obecności na Gronie jest otrzymanie zaproszenie od jednego z użytkowników. Na podobnej zasadzie jak Grono.net działają Swoi.pl i Osobie.pl. Portal Interia.pl uruchomił serwis Znajomi - według statystyk Interii, zarejestrowało się tam już ponad 850 tys. osób. W Polsce powstają również serwisy dla profesjonalistów. GoldenLine.pl powstał we wrześniu 2005 r., a dziś ma około 17 tys. zarejestrowanych użytkowników, zaś liczba użytkowników rośnie o 50 proc. miesięcznie. Niemal jednocześnie powstał serwis Ogniwo.net, na którym zarejestrowało się do dziś 10 tys. osób, a codziennie przybywa 120-130 nowych. |
WPROST EXTRA |
---|
Nowa sława Jedna z najlepszych hollywoodzkich agencji artystycznych, United Talent Agency, utworzyła właśnie dział internetowy, który ma zajmować się wyławianiem dobrze zapowiadających się twórców, szczególnie w dziedzinie wideo. Chodzi nie tylko o pozyskanie zupełnie nowych aktorów czy reżyserów wypływających w serwisach typu YouTube. Celem agencji jest także pomoc największym portalom internetowym, które rozpaczliwie poszukują twórczych, nie opatrzonych jeszcze widzom osób. A takich w sieci nie brakuje. - Lonelygirl15 Zasłynęła jako autorka video-bloga o bardzo rozbudowanej fabule i licznych perypetiach, którego kolejne odcinki (od czerwca 2006) łącznie obejrzało kilkanaście milionów internautów. Okazało się jednak, że autorka dostarczając innym internautom rozrywki, sama dobrze się zabawiła ich kosztem. Pod nickiem lonelygirl15 kryła się nowozelandzka aktorka Jessica Rose, zaś twórcami całej serii było dwóch kalifornijskich scenarzystów. - Juan Mann We wrześniu umieścił film relacjonujący przebieg wymyślonej przez siebie akcji "Darmowe uściski". W wideo autor przemieszcza się po miejskich ulicach, plaży, centrach handlowych, a nad głową trzyma dużą tabliczkę z napisem "Free Hugs" (darmowe uściski). Mann uważa, że czasem wszystkim, czego potrzebujemy, jest przytulenie się do kogoś, bez powodu. I udało mu się nakłonić do tego 10 tys. osób. W ciągu miesiąca film obejrzało ponad 5 mln internautów, o Mannie napisały poważne gazety, był gościem Ophrah Winfrey i znalazł naśladowców w 24 krajach, m.in. w Polsce, Rosji, Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych. - Arctic Monkeys Ten brytyjski zespół funkcjonował w MySpace.com wśród tysięcy mu podobnych. Muzycy po prostu założyli profil na serwisie i umieścili tam swoją muzykę. Dyskutowano o nich na czatach i forach, fani rekomendowali sobie nawzajem zespół, dzielili się nagraniami. Kontrakt z grupą podpisała wytwórnia Domino, a wydany w styczniu album "Whatever People Say I Am, That's What I'm Not" stał się najszybciej sprzedającym się albumem w historii, już tydzień od premiery znalazł 360 tys. nabywców w samej tylko Wielkiej Brytanii. - Hope Against Hope Być może podobnie potoczyłyby się losy tej grupy. Jej muzycy nagrali dwie piosenki i założyli stronę na MySpace. Po miesiącu, który zaowocował mnóstwem entuzjastycznych recenzji i długą listę znajomych, do grupy odezwał się słynny producent Allan McGee, odkrywca m.in. zespołu Oasis, który zaproponował zespołowi występ na znanej londyńskiej imprezie Death Disco. Wtedy okazało się, że piosenki pożyczono od anonimowego twórcy, Hope Against Hope nie istnieje, a wszystko jest prowokacją muzycznego magazynu "Q". Mimo wszystko nie wydany album Hope Against Hope jest dowodem na to, że MySpace działa skutecznie. Sześć podań ręki Kamieniem węgielnym dzisiejszych towarzyskich i biznesowych serwisów społecznościowych były badania przeprowadzone w 1967 r. przez amerykańskiego psychologa społecznego Stanleya Milgrama. Badacz poprosił trzysta osób o dostarczenie przesyłki - poprzez łańcuch znajomych - do konkretnej osoby w Bostonie. Do końcowego adresata dotarło sześćdziesiąt listów, a łańcuchy znajomych składały się średnio z sześciu osób. Tak powstała słynna teoria "sześciu stopni oddalenia". Badania Milgrama zainspirowały twórców SixDegrees.com - pierwszego serwisu pozwalającego na odszukiwanie i grupowanie znajomych, który powstał w 1997 r. Można było stworzyć w nim własny profil (ze zdjęciami i opisem) oraz listę znajomych. Niestety - mimo ponad miliona użytkowników - serwis nie wytrzymał konkurencji z silniejszymi graczami i upadł w 2001 r. Rok później powstał opierający się na podobnych zasadach Friendster.com, w którym zarejestrowanych jest ponad 33 mln osób. Facebook.com to z kolei serwis adresowany do młodzieży licealnej, korzysta z niego 10 mln użytkowników. MySpace wygrał z nimi dzięki wprowadzeniu innowacyjnych usług, wcześniej niedostępnych w tego typu serwisach: blogów, strumieniowej (czyli odtwarzanej wprost we strony www) muzyki i wideo, komunikatora. W porównaniu z tymi serwisami LinkedIn.com ze swoimi 8 mln użytkowników wygląda skromnie. Jednak jest dużo bardziej sprofilowany. Ma służyć nie tyle poszukiwaniu obecnych i dawnych przyjaciół, ile zacieśnianiu więzi biznesowych. Także tu najważniejszy jest profil, w którym umieszcza się informacje o swoim wykształceniu, przebiegu kariery. Uzyskuje się także wgląd w kontakty osób, które ma się na swojej liście znajomych. LinkedIn.com to znakomite narzędzie dla head-hunterów - ludzie na wysokich lub specjalistycznych stanowiskach rzadko odpowiadają na ogłoszenia prasowe i zazwyczaj jedynym sposobem dotarcia do nich jest polecenie przez znajomych. |
Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 47/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.