Ojciec chrzestny poetyckiego nurtu współczesnej muzyki pop zdejmuje maskę
Film "Leonard Kochen: I'm Your Man" wypełniają intymne zwierzenia artysty, refleksje o religiach i własniej twórczości |
Z powodu kobiety
Nazwisko Cohena znalazło się znowu w nagłówkach prasowych jako ofiary jego długoletniej partnerki w życiu prywatnym i w interesach - Kelley Lynch. Korzystając z nieobecności Leonarda, doskonalącego się przez długie lata 90. w buddyzmie zen w klasztorze na górze Baldy w Kalifornii, zaradna pani Lynch tak skutecznie opiekowała się jego sprawami finansowymi, że figurujące pierwotnie na koncie mistrza 5 mln dolarów stopniało do 150 tys. dolarów. Dla mocno posuniętego już w latach, bo siedemdziesięcioletniego poszkodowanego oznaczało to perspektywę o wiele mniej luksusowej emerytury, niżby sobie życzył. Mimo korzystnego wyroku sądu szanse na odzyskanie pieniędzy są znikome. Może właśnie dlatego artysta, niechętny dotąd mediom, udzielił Lianie Lunson - australijskiej producentce - obszernego wywiadu dla realizowanego przez nią dokumentalnego filmu "Leonard Cohen: IŐm Your Man". Z ujmującą pokorą, ale i przewrotnością, opowiada w nim o swoich inspiracjach i doświadczeniach życiowych, o twórczości oraz bohaterach i bohaterkach swych najsłynniejszych ballad. O Suzanne i Marianne czy Janis Joplin z "Chelsea Hotel # 2" - jego najmniej dyskretnej i wzbudzającej niesmak relacji z nocy spędzonej z tragicznie zmarłą wokalistką. Ponieważ dominującymi motywami twórczości Cohena zawsze były seks i duchowość, nie brakuje w filmie zwierzeń intymnych ani refleksji o religiach. Poczesne miejsce zajmuje zarówno jego fascynacja buddyzmem, jak i "obciążający go dziedzicznie judaizm", jako że pochodzi z zamożnej, bardzo konserwatywnej rodziny żydowskiej o polskich i litewskich korzeniach. W filmie fragmenty wywiadu przeplatają się z materiałem koncertowym, zarejestrowanym w operze w Sydney, gdzie w styczniu 2005 r. odbył się koncert z udziałem m.in. Nicka CaveŐa, Jarvisa Cockera i AntonyŐego, którzy wykonują utwory swego idola.
Jesień patriarchy
To już jest niemal tradycja, że jakaś grupa wykonawców skrzykuje się, by wspólnie nagrać album z utworami Cohena. Wśród wielu tego typu inicjatyw szczególnie godne uwagi są "Tower of Songs" z udziałem Petera Gabriela, Bono, Stinga, Eltona Johna czy Tori Amos oraz "IŐm Your Fan", w której nagraniu uczestniczyli m.in. Nick Cave, The Pixies i R.E.M. Do ciekawostek należy "Cohen pa Norsk" - zarejestrowany przez wykonawców norweskich. W Polsce utwory Cohena wykonywali m.in. Jacek Kleyff i Maciej Zembaty, który też ma na koncie tłumaczenia poezji, tekstów piosenek i jednej z książek Cohena - "Ulubiona gra".
Imponująca jest ilość wersji najsłynniejszych utworów Cohena, nagranych przez innych artystów. "Suzanne" ma ich 124, "Bird on the Wire" - 74, a "Hallelujah" - 44. Wniosek jest jeden: obecny na rynku od 1967 r. Cohen stał się ojcem chrzestnym nurtu poetyckiego we współczesnej muzyce popularnej i guru wykonawców, określanych dziś mianem singer-songwriters.
Paradoks polega na tym, że choć do jego dziedzictwa przyznają się coraz to nowe pokolenia muzyków, młodsi słuchacze wcale nie są skłonni sięgać po inspirujące ich idoli oryginalne nagrania. Komercyjny sukces albumu "IŐm Your Man" z 1988 r. okazał się wyjątkiem potwierdzającym podejrzenie, że po płyty Cohena sięgają tylko ludzie, których młodość przypadła na lata 60. i 70. XX stulecia. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że bez owej właściwej tylko Cohenowi magii w łączeniu poezji i muzyki, bez jego daru łączenia w utworach różnych tradycji muzycznych (amerykański folk, blues, muzyka żydowska, europejska poezja śpiewana spod znaku Brela), współczesna muzyka rozrywkowa byłaby uboższa.
Więcej możesz przeczytać w 47/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.