Dziś internetowa premiera serialu „Ucho prezesa”, którego bohaterem jest lider partii rządzącej. Sam zwiastun po dwóch dniach miał prawie 1,5 mln odsłon. To zdumiewające, że nie chciała go żadna telewizja.
Nie byliśmy u wszystkich. I szukaliśmy bez szczególnej determinacji. Generalnie dobrze się stało, że nasz serial trafił na YouTube’a, bo nikt nam nie zarzuci, że wspieramy którąś z opcji, że ktoś za tym stoi, że bierzemy udział w grze politycznej. Tego właśnie chcieliśmy uniknąć. Pytań, kto za tym stoi.
No to kto za tym stoi?
Póki co ja za tym stoję i mogę na tym zyskać.
Albo stracić. Bo to kosztowna profesjonalna produkcja, którą sami sfinansowaliście.
To prawda, ale odbiór jest fantastyczny. Kupiliśmy sobie tę przyjemność za wysoką stawkę. A satysfakcji nie da się przeliczyć na pieniądze. Poza tym może w przyszłości się to zwróci, na razie wydaje mi się, że zyskujemy wizerunkowo. Zainteresowanie mediów jest ogromne, a ja dostaję mnóstwo miłych SMS-ów. Niemiłych nie dostaję, bo nie każdy ma mój numer telefonu, ale przeglądałem komentarze w internecie i są zdecydowanie pozytywne.
Skąd pomysł na „Ucho prezesa”?
W Polsce satyra polityczna jest dosyć uboga albo jednostronna, a ponieważ przez lata robiłem posiedzenie rządu, którego bohaterem był Donald Tusk, taka kontynuacja wydawała mi się naturalna. Grałem premiera, to mogę zagrać prezesa. Na szczęście okazało się, że nie ma sensu organizować posiedzenia rządu, bo dziś to jest wydarzenie drugoplanowe politycznie, więc cała akcja rozgrywa się w gabinecie na Nowogrodzkiej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.