Czy obecny kryzys parlamentarny to poważna sprawa, czy przejściowe turbulencje?
Nie widzę w nim niczego nadzwyczajnego. 10 lat temu miał miejsce pierwszy etap wielkiego konfliktu społecznego i politycznego, symbolizowanego przez PO i PiS, który ujawnił osie podziałów w społeczeństwie, m.in. na beneficjentów transformacji ustrojowej oraz globalizacji i poszkodowanych. Dziś obserwujemy kolejną odsłonę tego konfliktu wzmocnioną faktem, że po ośmiu latach rządów PO i PSL utraciły władzę. W takiej młodej demokracji jak nasza musiało to wywołać turbulencje polityczne. Co prawda obrona klasy średniej przed perspektywą zmiany społecznej była w XX i XXI w. jednym z czynników napędzających koło historii. Warto jednak zaznaczyć, że podobne konflikty można znaleźć w Ameryce Łacińskiej, ale też Rumunii, na Słowacji czy w Czechach.
A więc to, z czym mamy do czynienia pod hasłem obrony demokracji, jest obroną pozycji klasy średniej?
– Oczywiście, choć w naszym dyskursie politycznym to pojęcie jest bardzo nieprecyzyjne. Kiedyś zrobiono badania, z których wynikało, że duża część biedniejszych Polaków, a więc obiektywnie z klasy niższej, postrzegała siebie jako klasę średnią. Ale to jest też konflikt między centrum a peryferiami kraju, konflikt kulturowy pomiędzy ludźmi nastawionymi bardziej liberalnie, aspirującymi do społeczeństwa otwartego a tymi, którzy są nieco bardziej tradycyjni i nieskorzy do akceptacji gwałtownych zmian obyczajowych. A na to wszystko nakłada się jeszcze klasyczny konflikt dystrybucyjny, ponieważ każda zmiana w polityce społecznej dla jednych oznacza korzyści, a dla innych stagnację bądź straty.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.