ROZMAWIAŁ Paweł Lesisz
Dumny jesteś ze swojego dziecka?
Tak, myję go trzy razy dziennie.
Jak się nazywa?
BMW F 650 GS, rocznik 2010.
Długo jeździsz?
Zaczęło się w dzieciństwie dzięki starszemu bratu ciotecznemu. On miał motorynkę, skuter. Jak już mogłem zrobić prawo jazdy, to zrobiłem od razu na motocykl. I tak zostało do dziś, choć ludzie się dziwią. Parkuję, rozpinam kurtkę, a tam koszula z koloratką.
Kardynał Nycz o was wie?
Nie ma nic przeciwko nam. Co więcej, w żadnym miejscu w Polsce, gdzie powstały oddziały naszego księżowskiego klubu motocyklowego, biskupi nie mają obiekcji.
A zwykli księża? Zazdroszczą?
Większość traktuje nas trochę jak świrów. „Ksiądz powinien wokół kościoła z książką chodzić, a nie rozbijać się na motorze”. Ale niektórzy chyba rzeczywiście zazdroszczą. Po pierwsze, że latamy na motocyklach. Celowo mówię „latamy”, bo czujemy się wolni, możemy pojechać, gdzie się nam podoba, jesteśmy jak ptaki. Po drugie, zazdroszczą, że nosimy barwy, czyli coś na kształt naszego motocyklowego uniformu – kamizelka z naszywkami z naszym logiem, quasi-herbem.
Co macie na naszywce?
Muszlę św. Jakuba. On był pielgrzymem, my też. Przecież jeździmy na motorach. Nazwa: God’s Guards, czyli Strażnicy Boga, została wymyślona przez założycieli, kiedy zgłaszali nas do Kongresu Polskich Klubów Motocyklowych – organizacji zrzeszającej większość klubów motocyklowych w Polsce. Zgłoszenie jest obowiązkowe, bez akceptacji kongresu nie ma mowy o tym, aby w ogóle wyjeżdżać z garażu w kamizelce. Jak to zrobisz, zostaniesz spruty.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.