Łukasz Gazur
Wiek XX to wiek pomników. Zmieniające się systemy polityczne i rozliczne konflikty sprawiały, że było kogo upamiętniać. Czasem wiatr historii zdmuchiwał z postumentów jednych bohaterów, by w ich miejsce postawić innych. Nieraz w galopadzie dziejów przez pomyłkę zrzucano nie tych, co trzeba – by przypomnieć pomnik Czynu Rewolucyjnego w Sosnowcu. Na początku lat 90. został zniszczony, mimo że miał upamiętniać śmierć robotników w trakcie rewolucji z… 1905 r. Podobny los spotkał wiele innych mniej lub bardziej udanych dzieł powstałych w socepoce. W samej stolicy po 1989 r. zniknęło kilkanaście pomników. Ile powstało? Ostrożnie licząc – ponad 30. Mniej lub bardziej udanych. Teraz, dzięki nowelizacji ustawy o zakazie propagowania komunizmu (za którą głosowało 408 posłów,a więc prawie cały Sejm), rezygnacja z niektórych pomników powstałych w okresie PRL stała się elementem oficjalnej polityki państwa. Nowelizacja dała wojewodom prawo do usuwania nie tylko nazw ulic i budynków, lecz także „pomników, obelisków, popiersi, płyt i tablic pamiątkowych, napisów i znaków, kopców, kolumn, rzeźb, posągów”. Czyli wszystkiego, co nie znajduje się na terenie cmentarzy „albo innych miejsc spoczynku” lub wszystkiego, co wystawione jest w miejscu publicznym „w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, w celu innym niż propagowanie ustroju totalitarnego”. Warunkiem wydania decyzji przez odpowiedniego wojewodę ma być – podobnie jak w przypadku nazw ulic – opinia Instytutu Pamięci Narodowej, a instancją odwoławczą minister kultury i dziedzictwa narodowego. I tu zaczynają się problemy. Bo wiele z pomników z poprzedniej epoki to dzieła wybitne. Być może z dzisiejszej perspektywy służące złym celom politycznym, ale jednak pozostające bezsprzecznie artystycznym świadectwem nurtów epoki, jak choćby górujące nad Przełęczą Snozka koło Czorsztyna Organy Władysława Hasiora. Olbrzymia, metalowa konstrukcja wpisana została w abstrakcję. Ostre, wystające zęby od razu mają sygnalizować, że chodzi o upamiętnienie walki. A wiejący wiatr, który prześlizguje się przez rzeźbę, wydaje dźwięki będące melodią ku czci poległych. To dzieło wyjątkowe nie tylko na skalę polską. Co z tego, skoro pomnik opatrzono inskrypcją: „Wiernym synom Ojczyzny, poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej”. W 2009 r. IPN wydał opinię:
„Pozostawienie w miejscu, w którym został wzniesiony w epoce komunizmu, dałoby mu znów rolę narzędzia indoktrynacji politycznej, propagującej treści i przesłanie nie do pogodzenia z obowiązującym prawem”. Ostatecznie zdecydowano, że powinna być usunięta inskrypcja, a same Organy – odremontowane. Teraz jednak na Podhalu na nowo rozgorzała w tej sprawie dyskusja. Sprawę dodatkowo komplikują dwie okoliczności. Po pierwsze, napis został umieszczony przez władzę. Po drugie, sam Hasior pierwotnie chciał, by rzeźba upamiętniała wszystkich, którzy zginęli w walkach na Podhalu do 1947 r.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.