ROZMAWIAŁ Dawid Muszyński
Kiedy odkryłeś komiksowego „Valeriana”?
W wieku 10 lat. Dostałem ten komiks od mojego ojca i momentalnie się w nim zakochałem. Przeczytałem wszystkie 29 albumów. Każdą przygodę z Valerianem i Laureline przeżyłem kilkanaście razy. Dla dzieciaka w tym wieku opowieść o dwójce agentów specjalnych, przemierzających czas i przestrzeń, by sprać tyłki przeróżnym kosmitom, była wszystkim, czego potrzebował. Pamiętaj, że nie istniał wtedy internet, a w telewizji dostępny był tylko jeden kanał. Do wyboru miałem jedynie komiksy albo kino. Wtedy marzyłem, by ktoś przeniósł tę historię na duży ekran. Nie myślałem jednak, że ja to zrobię. Chociaż ten pomysł zaczął w mojej głowie kiełkować, jak tylko zostałem reżyserem.
To czemu tak długo zwlekałeś z nakręceniem tego filmu?
Ponieważ nie było technologii, która by to umożliwiała. Zauważ, że jedynie 10 proc. pojawiających się na ekranie postaci należy do rasy ludzkiej. Reszta to kosmici. Szukałem różnych rozwiązań, jak sprawić, by postaci te wyglądały jak najbardziej realnie, a nie były gumowymi potworkami sterowanymi jakimś dżojstikiem. W międzyczasie objawił się James Cameron ze swoim „Avatarem”, zmieniając całkowicie sposób postrzegania i kręcenia filmów science fiction. Wtedy właśnie uwierzyłem, że to może się udać.
Co cię tak uwiodło w historii tych bohaterów?
Chyba to, że po raz pierwszy jako głównego bohatera zobaczyłem kobietę – Laureline. Zauważ, że co prawda komiks i film noszą tytuł „Valerian i Miasto Tysiąca Planet”, ale tak naprawdę to ona gra tu pierwsze skrzypce. To jej kamera poświęca najwięcej czasu i uwagi. Tu jest jak w życiu. Mężczyzna stoi w pierwszym rzędzie; to on więcej zarabia i twierdzi, że wszystko jest jego i że to on w każdej dyskusji ma ostatnie słowo. Kobieta jest zawsze wycofana, trochę w jego cieniu. Jednak to tylko iluzja. Tak naprawdę to ona rządzi i wydaje polecenia. Moim zdaniem przez te wszystkie lata nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.