Kiedy ostatni raz byliście państwo w kinie we dwoje?
Karol: Pamiętasz, jak wchodził „Avatar”, to byliśmy całą rodziną. Katarzyna: Ale sami chyba nigdy.
Nawet zanim się urodziły dzieci?
Katarzyna: Ja pochodzę z Wandajn, mąż z Korsz, tam pracowałam w sklepie, poznaliśmy się w bibliotece. Karol: Właśnie wtedy w Korszach zlikwidowano kino. Potem pojechałem do Szwecji, potem było wojsko, a Kasia się przeniosła do Piaseczna, tam pracowała przy kwiatach. Jak miałem przepustkę, to z Giżycka zamiast do domu jechałem do Piaseczna. Katarzyna: Potem się tułaliśmy po stancjach w Olsztynie, ale pracowaliśmy i dawaliśmy radę. Zaszłam w ciążę. W dziesiątym tygodniu okazało się, że ciąża obumarła. W szpitalu mi usunięto martwy płód. Mieli wysłać materiał genetyczny na badania do Warszawy i poinformować mnie, jaka była przyczyna. Ale nie dostałam żadnej odpowiedzi i zapomniałam o tym. Znowu zaszłam w ciążę, tym razem poszłam od razu na zwolnienie i leczyłam się prywatnie. Sądziłam, że lekarz mnie dobrze poprowadzi, mówiłam mu o tej pierwszej ciąży. Ale nic na to nie powiedział. Na USG wszystko było w porządku, a jak się córka urodziła, to się okazało, że ma wadę serca. Karol: W trzeciej dobie życia zaraziła się w szpitalu gronkowcem złocistym. W siódmej dobie zwichnęli jej staw biodrowy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.