To piekło widać z orbity od dawna. Rozległe obszary syberyjskich lasów i torfowisk w Kraju Krasnojarskim i Jakucji palą się już od kilku tygodni z powodu30-stopniowych upałów i wywołanych nimi burz z piorunami. Pożary pokryły toksycznymi dymami aż sześć stref czasowych Rosji. Na wschodzie dym dotarł już do Alaski, na zachodzie do Czelabińska i Jekaterynburga na Uralu. Źródłem gigantycznego smogu jest pożar, szalejący na obszarze równym powierzchni Dolnego Śląska i Opolszczyzny razem wziętych. Wedle rosyjskich ekologów rozprzestrzeniający się stale żywioł strawił już 12 mln ha lasów. To mniej więcej tak, jakby z dymem poszła jedna trzecia Polski.
Dymy z pożarów dzikich puszcz dają się już we znaki mieszkańcom dużych syberyjskich miast. Z powodu fatalnej widoczności wstrzymano ruch na wielu syberyjskich lotniskach, a także rejsy statków na Bajkale. Mieszkańcy półtoramilionowego Nowosybirska czy półmilionowego Tomska zalewają media społecznościowe zdjęciami smogu, przy którym zimowe zanieczyszczenia powietrza w Warszawie czy Krakowie wyglądają jak świeża bryza od morza. W południe słońce ledwo majaczy znad szarej zawiesiny, a miliony ludzi skarżą się na trudności z oddychaniem. Mimo to władze przez wiele tygodni ignorowały zagrożenie, ograniczając się do monitorowania ognia, tak by nie dotarł do dużych skupisk ludzkich.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.