Po pracy wsiadłam w pociąg w kierunku Londynu. Mogłamzapłacić 40 euro za bilet lotniczy z Wiednia, ale stwierdziłam, że skoro mam przyłożyć się do emisji CO2 i potem zrekompensować ją opłatą, to lepiej byłoby tego uniknąć”. Zapłaciła więc dwa razy więcej za pociąg, spędziła 16 godzin w podróży i przeprawiła się na Wyspy drogą lądową. „Nie szukajcie tu logiki, raczej chęci zmniejszenia swojego śladu węglowego” – tak Ula Fiedorowicz, autorka bloga The Adamant Wanderer, opisała jedną ze swoich podróży. W pierwszą wyruszyła 13 lat temu. Do tej pory odwiedziła 65 państw i nie ma zamiaru przestawać, jednak dziś planując wyjazd, bierze pod uwagę wyłącznie takie rozwiązania, dzięki którym nie przyczyni się zbytnio do destrukcji naszej planety. Takich jak ona, czyli ludzi świadomych, że podróżnicza pasja może być obarczona negatywnymi skutkami w postaci spalin uwalnianych przez transport czy tony śmieci, które bez turysty nie pojawiłyby się na dziewiczej plaży, jest więcej. Jak zatem pogodzić podróżniczą pasję z poszanowaniemzasobów naturalnych, które – chcemy czy nie – kiedyś się skończą?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.