Reklama z udziałem międzynarodowej gwiazdy to najlepsze antidotum na polskie kompleksy
Cześć, nazywam się John Cleese i jestem słynnym aktorem, znanym i tu, i w Hollywood. Jestem tak popularny, że mogę do woli przebierać w propozycjach reklam. A poza tym, to w ogóle nie muszę niczego reklamować" – żartuje Cleese w spocie promującym skandynawski bank Kaupthing. Teraz twórca „Latającego Cyrku Monty Pythona”, który niczego nie musi reklamować, występuje w reklamie nowego kredytu gotówkowego Banku Zachodniego WBK. I choć Cleese jest ikoną brytyjskiego humoru, w filmiku absurdalnych żartów nie ma. Bo reklamy muszą przestrzegać lokalnych realiów, a wielu Polaków mogłoby odrzucić typowy angielski humor.
– Dawniej serwowano „reklamę masową", te same kampanie kierowano do wszystkich odbiorców. Dziś coraz ważniejsze jest patrzenie z perspektywy indywidualnego klienta, także jego narodowości – mówi „Wprost” Lester Wunderman, guru w dziedzinie reklamy, twórca terminu „marketing bezpośredni”.
– Dawniej serwowano „reklamę masową", te same kampanie kierowano do wszystkich odbiorców. Dziś coraz ważniejsze jest patrzenie z perspektywy indywidualnego klienta, także jego narodowości – mówi „Wprost” Lester Wunderman, guru w dziedzinie reklamy, twórca terminu „marketing bezpośredni”.
Więcej możesz przeczytać w 9/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.