Gabarytami, zwrotnością i urokiem osobistym Land Cruiser V8 przypomina hipopotama. Jednocześnie w tym pokracznym i ociężałym „cielsku” kryje się najlepszy samochód, jaki kiedykolwiek zbudowała Toyota.
Land Cruiser V8 może być w Polsce rejestrowany jako samochód ciężarowy, dzięki czemu przedsiębiorcy mogą odliczyć od jego ceny cały VAT, czyli około 60 tys. zł. Efektem ubocznym w tym wypadku jest jedynie kratka oddzielająca przestrzeń pasażerską od bagażowej. Uważam jednak, że efekt uboczny powinien być jeszcze jeden – wszyscy kupujący najdroższą i największą toyotę powinni mieć prawo jazdy kategorii C. Topowy Land Cruiser jest tak wielki, że osoby ze zwykłym prawem jazdy kategorii B mogą się przestraszyć go już na parkingu. Powiedzieć o landzie, że jest duży, to tak jak nazwać Chiny sporym państwem leżącym gdzieś w Azji. Ten samochód jest tak gigantyczny, że podczas gdy jego przód wyjeżdża już z miasta, to tył jeszcze do niego nie wjechał. Gdy na skrzyżowaniu podjedziecie nim zbyt blisko fiata pandy, to zza kierownicy nie zobaczycie nawet skrawka jego karoserii. A potem nawet nie poczujecie, jak po nim przejedziecie. Zewnętrzne gabaryty Land Cruisera zaowocowały marnotrawstwem miejsca we wnętrzu. Jest go tam tyle, że to, co mówią pasażerowie siedzący na tylnej kanapie, do uszu tych na przednich fotelach dociera z efektem echa. I trudno rozumieć, dlaczego przedni podłokietnik nie pełni jednocześnie funkcji fotelika dla dzieci do lat 15.
Więcej możesz przeczytać w 37/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.