Tarantino idzie na wojnę
Kombatanci tego filmu oglądać nie powinni. „Bękarty wojny" Quentina Tarantino, jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego roku, temat Holocaustu i II wojny traktuje bowiem z przymrużeniem oka. Po premierze w Cannes pojawiły się nawet zarzuty bezczeszczenia pamięci o tragicznych wydarzeniach.
Groteskowa stylistyka filmu nie powinna być jednak dla nikogo zaskoczeniem, bo reżyser „Pulp Fiction" słynie z zuchwałości i kontrowersyjnego poczucia humoru. Oto bowiem w okupowanej przez hitlerowców Francji ładuje oddział amerykańskich żołnierzy, w większości żydowskiego pochodzenia, którzy maja za zadanie wymordować w jak najbardziej bestialski sposób jak najwięcej nazistów. Równocześnie pewna Żydówka ma szatański plan, aby podczas premiery filmu propagandowego Spalic w kinie, którego jest właścicielka, wszystkich hitlerowców wysokiej rangi, z Hitlerem włącznie. Ale nie o akcje tak naprawdę tu chodzi, tylko o soczyste dialogi. Produkcji można wprawdzie zarzucić, ze jest nieco przegadana, ale znalazło się tam kilka gagów, które maja szanse stać sie kultowymi. Mocna strona filmu są tez świetne kreacje aktorskie, przede wszystkim Brada Pitta, który wcielił sie w nieokrzesanego przywódcę amerykańskiego oddziału, oraz Christopha Waltza, czyli pełnego uroku pułkownika SS. „Bękarty wojny" to pełen inteligentnego humoru, sprawnie zrealizowany fi m. Dobry, ale nie wybitny. A to oznacza, ze Quentin Tarantino nadal pozostanie znany przede wszystkim jako „ten od »Pulp Fiction«”.
Iga Nyc
Powrót Whitney
„To, co spotkało Michaela Jacksona, omal nie spotkało Whitney Houston" – mówi Diane Warren, autorka jednej z piosenek na pierwszej od siedmiu lat płycie diwy. Trudno o lepsza reklamę dla wokalistki wracającej na scenę po długiej nieobecności, kiedy wyniszczała sie narkotykami, alkoholem i toksycznym związkiem. Czy comeback Whitney Bedzie tak samo udany jak powrót Britney Spears? Houston ma większe zalęgłości, ale większy talent dobrze wyprodukowanych, chwytliwych kawałków z przewaga energetycznego popu i R&B, hoc nie mogło tez zabraknąć ckliwych ballad. Głos Houston, wbrew temu co Pisza amerykańscy krytycy, nie jest gorszy – jest po prostu inny: niższy, ale głębszy, przez co bardziej intrygujący. Płycie można zarzucić jedynie brak charakterystycznego stylu. „For the Lovers" przypomina do złudzenia „Dance Tonight” z ubiegłorocznej płyty Madonny, „Salute” to takie „Take a Bow” Rihanny. Ale może właśnie przez to dzisiejsze gwiazdki maja sie czego bać – Whitney ma nie gorsze piosenki, a głos o niebo lepszy. Bo jak może sie z nim równać kozi wokal Rihanny?
Agnieszka Niedek
Kombatanci tego filmu oglądać nie powinni. „Bękarty wojny" Quentina Tarantino, jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego roku, temat Holocaustu i II wojny traktuje bowiem z przymrużeniem oka. Po premierze w Cannes pojawiły się nawet zarzuty bezczeszczenia pamięci o tragicznych wydarzeniach.
Groteskowa stylistyka filmu nie powinna być jednak dla nikogo zaskoczeniem, bo reżyser „Pulp Fiction" słynie z zuchwałości i kontrowersyjnego poczucia humoru. Oto bowiem w okupowanej przez hitlerowców Francji ładuje oddział amerykańskich żołnierzy, w większości żydowskiego pochodzenia, którzy maja za zadanie wymordować w jak najbardziej bestialski sposób jak najwięcej nazistów. Równocześnie pewna Żydówka ma szatański plan, aby podczas premiery filmu propagandowego Spalic w kinie, którego jest właścicielka, wszystkich hitlerowców wysokiej rangi, z Hitlerem włącznie. Ale nie o akcje tak naprawdę tu chodzi, tylko o soczyste dialogi. Produkcji można wprawdzie zarzucić, ze jest nieco przegadana, ale znalazło się tam kilka gagów, które maja szanse stać sie kultowymi. Mocna strona filmu są tez świetne kreacje aktorskie, przede wszystkim Brada Pitta, który wcielił sie w nieokrzesanego przywódcę amerykańskiego oddziału, oraz Christopha Waltza, czyli pełnego uroku pułkownika SS. „Bękarty wojny" to pełen inteligentnego humoru, sprawnie zrealizowany fi m. Dobry, ale nie wybitny. A to oznacza, ze Quentin Tarantino nadal pozostanie znany przede wszystkim jako „ten od »Pulp Fiction«”.
Iga Nyc
Powrót Whitney
„To, co spotkało Michaela Jacksona, omal nie spotkało Whitney Houston" – mówi Diane Warren, autorka jednej z piosenek na pierwszej od siedmiu lat płycie diwy. Trudno o lepsza reklamę dla wokalistki wracającej na scenę po długiej nieobecności, kiedy wyniszczała sie narkotykami, alkoholem i toksycznym związkiem. Czy comeback Whitney Bedzie tak samo udany jak powrót Britney Spears? Houston ma większe zalęgłości, ale większy talent dobrze wyprodukowanych, chwytliwych kawałków z przewaga energetycznego popu i R&B, hoc nie mogło tez zabraknąć ckliwych ballad. Głos Houston, wbrew temu co Pisza amerykańscy krytycy, nie jest gorszy – jest po prostu inny: niższy, ale głębszy, przez co bardziej intrygujący. Płycie można zarzucić jedynie brak charakterystycznego stylu. „For the Lovers" przypomina do złudzenia „Dance Tonight” z ubiegłorocznej płyty Madonny, „Salute” to takie „Take a Bow” Rihanny. Ale może właśnie przez to dzisiejsze gwiazdki maja sie czego bać – Whitney ma nie gorsze piosenki, a głos o niebo lepszy. Bo jak może sie z nim równać kozi wokal Rihanny?
Agnieszka Niedek
Więcej możesz przeczytać w 37/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.