Rozmowa z Marcinem Dorocińskim, aktorem
Wprost: Polskie kino rozwija się czy wręcz przeciwnie?
Marcin Dorociński: Fakt, że na festiwalu w Gdyni było aż 11 debiutantów, to bardzo dobry znak. Coraz więcej młodych ludzi chce robić filmy i przekazać coś światu. A filmy trzeba robić z potrzeby serca. Nie chciałbym jednak za bardzo teoretyzować, bo jestem od grania, a nie od gadania.
Jakieś kino narodowe pana zainteresowało?
Po prostu chodzę na dobre filmy. Lubię obejrzeć i coś ambitnego, i napierdzielankę. Kiedyś z lubością chodziliśmy z Jankiem Wieczorkowskim na wszystkie filmy z Jeanem- -Claude’em Van Damme’em i dla nas to było kino zarazem poważne, sensacyjne i zabawne. Ostatnio oglądałem „Hulka" i ku własnemu zaskoczeniu wybuchnąłem płaczem. Najwyraźniej było tam coś, co dało mi do myślenia, coś, co poruszyło jakąś strunę.
Marcin Dorociński: Fakt, że na festiwalu w Gdyni było aż 11 debiutantów, to bardzo dobry znak. Coraz więcej młodych ludzi chce robić filmy i przekazać coś światu. A filmy trzeba robić z potrzeby serca. Nie chciałbym jednak za bardzo teoretyzować, bo jestem od grania, a nie od gadania.
Jakieś kino narodowe pana zainteresowało?
Po prostu chodzę na dobre filmy. Lubię obejrzeć i coś ambitnego, i napierdzielankę. Kiedyś z lubością chodziliśmy z Jankiem Wieczorkowskim na wszystkie filmy z Jeanem- -Claude’em Van Damme’em i dla nas to było kino zarazem poważne, sensacyjne i zabawne. Ostatnio oglądałem „Hulka" i ku własnemu zaskoczeniu wybuchnąłem płaczem. Najwyraźniej było tam coś, co dało mi do myślenia, coś, co poruszyło jakąś strunę.
Więcej możesz przeczytać w 50/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.