Gdyby ktoś dziś chciał napisać współczesną wersję „Żywota człowieka poczciwego”, jego bohaterem mógłby uczynić ustępującego właśnie prymasa Józefa Glempa. Ale czas „błogosławionych cichych” jeszcze nie nadszedł. Polski Kościół przez ostatnie dwie dekady potrzebował przede wszystkim menedżera i wizjonera.
W połowie lat 90. prymas Glemp zachorował i znalazł się w szpitalu. Leżał w zwykłej szpitalnej sali, wśród innych chorych. Kurował się więc w warunkach, za którymi nie przepadają lokalne VIP-y, nie mówiąc o pierwszoplanowych postaciach polskiego życia publicznego. W tym przebywaniu na szpitalnej „zbiorówce" nie było jednak nic z pozerstwa polityków czy celebrytów, od czasu do czasu demonstracyjnie bratających się z maluczkimi. Było to naturalne. Ujmująca pokora prymasa przejawia się także w tym, że chyba najczęściej ze wszystkich znanych postaci życia publicznego mówi „przepraszam" lub „przykro mi”. Nie tak jak politycy, gdy zmuszą ich do tego sądy. Przeprosiny Józefa Glempa są zazwyczaj poważne. Przeważnie prymas kaja się za swoje niezbyt fortunne wypowiedzi, gafy lub nonsensy, które zresztą są jego specjalnością.
Więcej możesz przeczytać w 50/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.