Grzegorz Napieralski wspierany przez Joannę Senyszyn szykuje ofensywę przeciwko Kościołowi. Czy do niej dojdzie – nie wiadomo. Bardzo bowiem możliwe, że jeszcze przed Bożym Narodzeniem SLD pogoni Napieralskiego ze stanowiska przewodniczącego. No i Grzesiek skończy jak Herod.
Lipa! Okazało się, że Janusz Kurtyka nikogo nie uwodził za pomocą teczek z IPN. Orzekła tak prokuratura poruszona wywiadami męża dziennikarki „Gazety Polskiej", który skarżył się, że szef IPN – jak to się kiedyś mówiło – przyprawia mu rogi. Jeśli nawet przyprawia, to bez użycia teczek. Czyli wszystko w porządku, zgodnie z prawem, ale i tradycją. Bo w prawicowej „Gazecie Polskiej” nie takie romanse się wyprawiały.
Tak jak przewidywaliśmy – Pawła Piskorskiego nie da się już ruszyć z gabinetu przewodniczącego Stronnictwa Demokratycznego. Jest zbyt ciężki i opozycja musiała uznaćswą porażkę. Przy okazji podsuwamy Pawłowi pomysł, jak może wykończyć Donalda Tuska, i to bez bawienia się w politykę. Wystarczy, że spadnie na premiera z pierwszego piętra. Nie będzie co zbierać.
Prezes PiS przeprosił w prasie Ludwika Dorna za sugestie, że Żelazny Ludwik nie płaci alimentów. Skądinąd w ustach Kaczyńskiego było to wyjątkowo bezczelne oskarżenie. Bo sam przecież też nie płaci alimentów.
Janusz Korwin-Mikke założył nową partię i z tej okazji spalił flagę Unii Europejskiej (czy to aby nie zagranie w stylu hippisów?). Partia JKM nazywa się Wolność i Praworządność (czy to aby nie w stylu Kaczorów i PiS?). JKM wyjaśnił, że z UPR zerwał, bo formacja ta stała się zbyt ideologiczna. Udowadniając swój pragmatyzm, Korwin-Mikke zapowiedział, że po dojściu do władzy „wsadzi durniów, którzy teraz rządzą Polską, do więzienia". Jeśli można prosić, niech prezydent i premier posiedzą w jednej celi.
Mamy pierwszego oficjalnego kandydata na prezydenta. PD i SdPl (o ile komuś mówią coś te nazwy) zaproponowały kandydowanie Tomaszowi Nałęczowi. Absolutnie jesteśmy za. Wprawdzie woleliśmy go z brodą, ale nie wybrzydzamy. Przez ostatnią dekadę usłyszeliśmy od niego tyle komplementów, że mamy szanse co najmniej na posady sekretarzy stanu. No bo chyba profesor nie robi dobrze byle komu?
Prezydentem pewnie Nałęcz nie zostanie (szkoda, mielibyśmy bardzo fajną pierwszą damę i znajomą głowę państwa), ale ma szansę zostać kolejnym Profesorem, którego tytuł naukowy – podobnie jak Geremka – pisze się przez duże P. Kandydatury Nałęcza nie chce, niestety, poprzeć SLD, który – zdaje się – woli Szmajdzińskiego. A propos. Hymnem kampanii tego ostatniego powinien być refren przeboju Leonarda Cohena: „Szmaja, Szmaja, Szmaja, Szmaja. Dance me to the end of love". Piękne, nie?
A właśnie. W jednym z sondaży prezydenckich sprawdzono, ile procent narodu chce głosować na Szmajdzińskiego Jerzego. Okazało się, że dokładnie zero. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wszak lepiej być zerem niż Leszkiem Millerem.
Aha, lewica dorobiła się już kolejnego kandydata na prezydenta. Tym razem Warszawy. Ma nim być Wojciech Olejniczak. No cóż, jeśli z PiS wystartuje Poncyljusz, to w tej sytuacji najbardziej męskim pretendentem będzie jednak HGW.
Zabawne. PiS chce zaprosić do komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego Ludwika Dorna (Prawica Plus) oraz Marka Jurka (Prawica Rzeczypospolitej). To może i Wałęsę poprosić? Przecież z nim też Kaczory blisko współpracowały, a dopiero potem się skłóciły. Świetna okazja, żeby się chłopaki pogodziły.
Lipa! Okazało się, że Janusz Kurtyka nikogo nie uwodził za pomocą teczek z IPN. Orzekła tak prokuratura poruszona wywiadami męża dziennikarki „Gazety Polskiej", który skarżył się, że szef IPN – jak to się kiedyś mówiło – przyprawia mu rogi. Jeśli nawet przyprawia, to bez użycia teczek. Czyli wszystko w porządku, zgodnie z prawem, ale i tradycją. Bo w prawicowej „Gazecie Polskiej” nie takie romanse się wyprawiały.
Tak jak przewidywaliśmy – Pawła Piskorskiego nie da się już ruszyć z gabinetu przewodniczącego Stronnictwa Demokratycznego. Jest zbyt ciężki i opozycja musiała uznaćswą porażkę. Przy okazji podsuwamy Pawłowi pomysł, jak może wykończyć Donalda Tuska, i to bez bawienia się w politykę. Wystarczy, że spadnie na premiera z pierwszego piętra. Nie będzie co zbierać.
Prezes PiS przeprosił w prasie Ludwika Dorna za sugestie, że Żelazny Ludwik nie płaci alimentów. Skądinąd w ustach Kaczyńskiego było to wyjątkowo bezczelne oskarżenie. Bo sam przecież też nie płaci alimentów.
Janusz Korwin-Mikke założył nową partię i z tej okazji spalił flagę Unii Europejskiej (czy to aby nie zagranie w stylu hippisów?). Partia JKM nazywa się Wolność i Praworządność (czy to aby nie w stylu Kaczorów i PiS?). JKM wyjaśnił, że z UPR zerwał, bo formacja ta stała się zbyt ideologiczna. Udowadniając swój pragmatyzm, Korwin-Mikke zapowiedział, że po dojściu do władzy „wsadzi durniów, którzy teraz rządzą Polską, do więzienia". Jeśli można prosić, niech prezydent i premier posiedzą w jednej celi.
Mamy pierwszego oficjalnego kandydata na prezydenta. PD i SdPl (o ile komuś mówią coś te nazwy) zaproponowały kandydowanie Tomaszowi Nałęczowi. Absolutnie jesteśmy za. Wprawdzie woleliśmy go z brodą, ale nie wybrzydzamy. Przez ostatnią dekadę usłyszeliśmy od niego tyle komplementów, że mamy szanse co najmniej na posady sekretarzy stanu. No bo chyba profesor nie robi dobrze byle komu?
Prezydentem pewnie Nałęcz nie zostanie (szkoda, mielibyśmy bardzo fajną pierwszą damę i znajomą głowę państwa), ale ma szansę zostać kolejnym Profesorem, którego tytuł naukowy – podobnie jak Geremka – pisze się przez duże P. Kandydatury Nałęcza nie chce, niestety, poprzeć SLD, który – zdaje się – woli Szmajdzińskiego. A propos. Hymnem kampanii tego ostatniego powinien być refren przeboju Leonarda Cohena: „Szmaja, Szmaja, Szmaja, Szmaja. Dance me to the end of love". Piękne, nie?
A właśnie. W jednym z sondaży prezydenckich sprawdzono, ile procent narodu chce głosować na Szmajdzińskiego Jerzego. Okazało się, że dokładnie zero. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wszak lepiej być zerem niż Leszkiem Millerem.
Aha, lewica dorobiła się już kolejnego kandydata na prezydenta. Tym razem Warszawy. Ma nim być Wojciech Olejniczak. No cóż, jeśli z PiS wystartuje Poncyljusz, to w tej sytuacji najbardziej męskim pretendentem będzie jednak HGW.
Zabawne. PiS chce zaprosić do komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego Ludwika Dorna (Prawica Plus) oraz Marka Jurka (Prawica Rzeczypospolitej). To może i Wałęsę poprosić? Przecież z nim też Kaczory blisko współpracowały, a dopiero potem się skłóciły. Świetna okazja, żeby się chłopaki pogodziły.
Więcej możesz przeczytać w 50/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.