Gdyby żył, skończyłby w tym roku 78 lat. Polacy zapamiętali go przede wszystkim jako bohatera kultowych komedii i nieodłącznego partnera Zdzisława Maklakiewicza, z którym łączyła go miłość do filmu i wysokoprocentowych trunków. Ale Jan Himilsbach był kimś więcej niż genialnym naturszczykiem o zachrypniętym i przepitym głosie, który na szklanym ekranie grał siebie samego.
Był ozdobą polskiej literatury – powiedział kiedyś o nim Tadeusz Konwicki. O tym, że nie były to słowa na wyrost, można się przekonać, sięgając po „Opowiadania zebrane" Himilsbacha wznowione przez krakowskie wydawnictwo Vis-ą-Vis Etiuda. Przeczytanie tej książki to właściwie jedyny sposób, by się czegoś dowiedzieć o człowieku, którego Konwicki nazywał „Marcelem Proustem spod budki z piwem". Życiorys tego kamieniarza, aktora, scenarzysty i pisarza jest tak pokrętny i niejednoznaczny, że zweryfikować mógłby go tylko sam Himilsbach. Zwłaszcza że w dużej mierze przyczynił się do jego zagmatwania, przedstawiając w każdym z prawie siedmiuset udzielonych wywiadów prasowych nieco inną wersję swojej przeszłości. Wyjaśniał to w charakterystyczny dla siebie sposób: „Ile razy można pieprzyć jedno i to samo".
Więcej możesz przeczytać w 50/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.