Wkrótce ma się zacząć proces szantażystów Krzysztofa Piesiewicza." Jego zdaniem za szantażem mogli stać ludzie dawnych służb specjalnych. Od publikacji taśm kompromitujących senatora minęło ponad pół roku. Ale trauma trwa.
Czy ty to rozumiesz? – podniósł się z fotela Krzysztof Piesiewicz, potrząsając zapalonym papierosem. Jak zawsze w przerwie posiedzenia Senatu, kilka tygodni temu przyszedł zapalić do gabinetu jednego z zaprzyjaźnionych parlamentarzystów. – Oni specjalnie zrobili to u szczytu mojej kariery. Pamiętam, jak 25 lat temu wracałem pociągiem z procesu zabójców ks. Jerzego. Podszedł do mnie obcy mężczyzna i powiedział: „Zapłacisz za to. Dopadniemy cię w najmniej spodziewanym momencie". Może właśnie mnie dopadli? To nie jest robota zwykłych kryminalistów. Zbyt dobrzewiedzieli, jak mnie podejść. Sam zobacz – pokazał swojemu rozmówcy telefon z SMS-em podpisanym przez jedną z szantażystek: „Przepraszam za wszystko. Zostałam w to wmanewrowana. Chcę wyjechać z Polski, potrzebuję pieniędzy na dziecko. Pomóż mi, proszę”.
Więcej możesz przeczytać w 28/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.