My też wybraliśmy melodię, którą już znamy. Mozart ani Lennon to nie jest, ale gwałtu na uszach się nie obawiamy. Nawet nie uczyniliśmy tego z baranią rezygnacją na zasadzie: każdy, byle nie PiS. Wyborcy w Łodzi poparli PO, lecz ukarali ministra 20-lecia Grabarczyka, nagradzając Krzysztofa Kwiatkowskiego i społecznika Johna Godsona. W Lublinie pominęli panią z jedynki – przepraszam, że nie podaję nazwiska, ale nie chce mi się sprawdzać, jak się nazywa kandydatka znana jedynie z tego, że wręczała kwiaty ministrowi 1000-lecia – i zagłosowali na Joannę Muchę, która mimo niepoprawnej wypowiedzi o emerytach zasłużyła na wdzięczność wyborców swoją działalnością. W Krakowie wyborcy PO nie kierowali się kolejnością na liście i zamiast kandydata aparatu Ireneusza Rasia poparli Jarosława Gowina.
PiS nie udał się „Dziadek z Wehrmachtu 2", czyli straszenie Angelą. Wygląda na to, że akcja na ostatniej prostej zaszkodziła Obozowi Prawdy. Tak jak strojenie stadionowych bandytów w patriotyczne szatki. Okazało się, że mieszczański wyborca nie budzi się zlany potem z powodu zagrożenia niemieckiego, a wesoły autobus pełen kiboli to nie nowa szarża na Somosierrę. Dla takich nierozbuchanych emocjonalnie wyborców partią prawa i sprawiedliwości stała się PO.
Czyli jest dobrze? Dla Tuska na pewno. Sam chyba nie wierzył w to, że będzie mógł stworzyć ponownie rząd tylko z PSL. Z prawej będzie miał radykałów Kaczyńskiego, z lewej pajacowanie Palikota. Już się zaczęło. Zdjąć krzyż! Brońmy krzyża! A pan premier rozłoży ręce i powie: widzicie, w jakich ja warunkach muszę pracować? Pan Janusz wejdzie na mównicę z dmuchaną lalą albo wprowadzi na sejmową salę krasulę żywioną GMO czy co tam sobie wymyśli lub kupi, chłopom od Rydzyka regularnie odbije (dzięki ci, Adamie Hofmanie, za tę piękną frazę) i będziemy mieli ciąg dalszy ubawu. A rządzenie? A kto by się tym przejmował! Nie jesteśmy u dentysty, żeby musiało boleć. Nawet u stomatologa mogą podać gaz rozweselający. Wiem, próbowałem, jest super. Jak już się skończy śmiechawa, to sobie pooglądamy grillowanie Grzegorza Schetyny, mniam.
A co to wszystko oznacza, przepraszam za górnolotność, dla Polski? Na przykład brak opozycji. Jaką bowiem alternatywą jest PiS, które ewidentnie nie chce wygrać wyborów? Budapeszt za cztery lata? Nie żartujmy. Może Kaczyńskiemu wydaje się, że jest Viktorem Orbánem, bo odwołuje się do konserwatywnych wartości i wyborców, ale w zręczności politycznej Węgra stukrotnie bardziej przypomina Tusk. Sens bycia główną partią opozycyjną polega na tym, że realnie, na drodze wyborów, może stać się partią władzy. Jaką perspektywę roztacza PiS, które każdego, kto nie z nim, traktuje jak wroga? Nawet teraz, po sławetnym laniu, trudno dostrzec ślady autorefleksji (nie liczę niezależnych głosów np. blogerki Kataryny). Winne są media, koniec przemyśleń. Jakoś w 2005 nie przeszkodziły w zwycięstwie.
Nie mój cyrk, nie moje makaki, ale dla zdrowia ogólnego przydałaby się poważna i przewidywalna konserwatywna opozycja. A tak mamy straszaka usprawiedliwiającego wszystkie grzechy obozu rządowego, od zaniechań po arogancję. Najbliższe wybory dopiero w 2014, tedy hulaj rządzie, piekła nie ma. Pisowska opozycja będzie się zapewne, jak dotąd, realizować w utrwalaniu przekonania, że jest depozytariuszem najprawdziwszej Prawdy. Że niesie płomień polskiego ducha, a reszta to bezmyślne lemingi. Co daje 30 proc. poparcia, ale nie władzę.
Cokolwiek mówić o największej gwieździe wyborów, Januszu Palikocie, udowodnił, że scena polityczna nie jest zabetonowana. Jak się chce i czuje nastroje (nie wnikam, w co wierzy sam lider), to jednak można. Czy to znak przemian w Polsce? Może tak, a może nie. Gołym okiem widać liberalną obyczajowo falę idącą z Zachodu. Z drugiej strony na początku lat 90. blisko połowa młodych wyborców akceptowała prawo do aborcji, dziś ledwie 14 proc. Wtedy Urbanowe „Nie" sprzedawało blisko milion egzemplarzy, mając wielokroć więcej czytelników. Można dyskutować, czy teraz doszło do jakościowej zmiany, czy tylko do wyborczego happeningu i pokazania środkowego palca klasie politycznej. I co naprawdę z tego wyniknie poza tym, że Palikot będzie miał ubaw po pachy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.