Mija 20 lat od rozwiązania Sejmu przez Lecha Wałęsę w wyniku przegłosowania wotum nieufności dla rządu Hanny Suchockiej. To był jeden z kluczowych momentów w dziejach III RP, a wynikł z przypadku. Jeden poseł nie dotarł na głosowanie, a wotum nieufności przeszło właśnie jednym głosem. Co by pana zdaniem się stało, gdyby 28 maja 1993 r. Sejm nie uchwalił wotum nieufności wobec rządu?
prof. Antoni Dudek: Jako historyk jestem sceptyczny wobec historii alternatywnej, ale w realiach 1993 r. można rzeczywiście mówić o innym rozwoju wydarzeń. Gdyby rząd Suchockiej przetrwał wtedy i dotrwał do końca kadencji, czyli do 1995 r., stałby się beneficjentem koniunktury gospodarczej, która właśnie się zaczynała, a pomogła w rezultacie rządzącemu od 1993 r. gabinetowi SLD-PSL. Rząd Suchockiej wprowadził bowiem podatek VAT, którego efekty były znacznie lepsze, niż oczekiwano. Stąd w następnych latach były możliwe podwyżki dla sfery budżetowej. A to właśnie ich brak był praźródłem wniosku posłów „Solidarności” o wotum nieufności. Rząd rzeczywiście mógł przeżyć to głosowanie, bo spośród wspierających go ugrupowań nie zagłosowało dwóch posłów ZChN – były minister sprawiedliwości Zbigniew Dyka, który się spóźnił na głosowanie, i posłanka Bogumiła Boba, która zrobiła to świadomie. W efekcie Lech Wałęsa rozwiązał Sejm, a przedterminowe wybory wygrały SLD i PSL.
Gdyby ten rząd dotrwał do 1995 r., ugrupowania postsolidarnościowe utrzymałyby się przy władzy?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.