27 lipca 2012 r. Uroczyste otwarcie igrzysk olimpijskich w Londynie. Główny punkt programu – królowa Elżbieta II wsiada wraz z Jamesem Bondem do helikoptera, a następnie skacze na spadochronie wprost na stadion olimpijski, by za chwilę pojawić się w loży na trybunach. W tej samej supervipowskiej loży zajmuje miejsce Wojciech Szpil, wtedy jeszcze członek zarządu Totalizatora Sportowego. Jest jednym z niewielu przedstawicieli polskiej delegacji, którzy dostąpili takiego zaszczytu.
Totalizator Sportowy był sponsorem polskiej reprezentacji olimpijskiej. Ale z tego tytułu Szpil (i jego rodzina) nie miał prawa do najdroższych akredytacji na olimpiadzie wartości ok. 50 tys. zł każda. Jak więc uzyskał akredytacje, i to dla całej rodziny? Pobyt w Londynie zasponsorował mu Polski Komitet Olimpijski. Sytuacja była co najmniej dwuznaczna. Szpil sponsoruje olimpijczyków, a następnie olimpijczycy sponsorują wyjazd Szpila i jego rodziny na olimpiadę. Oznacza to tyle, że de facto pobyt Szpila z rodziną w Londynie został opłacony z pieniędzy Totalizatora. W ten sposób została też pomniejszona pula pieniędzy przeznaczona na nagrody za sukcesy olimpijczyków.
To nie był prywatny wyjazd
Szpil jest w Londynie traktowany niemal jak król. Z żoną i dwojgiem dzieci mieszka w ekskluzywnym hotelu Hilton Paddington. Cała rodzina Szpilów ma vipowskie wejściówki na wszystkie najważniejsze zawody olimpijskie. Są traktowani niemal jak polscy sportowcy. Prezes Szpil i jego rodzina otrzymują po dwie torby z olimpijską odzieżą. Koszulki, spodnie, buty, czapeczki, ręczniki, taki sam komplet jak reprezentanci Polski. Jeśli chcą, mogą nawet przebrać się w eleganckie białe garnitury lub sukienki w maki, w których nasza reprezentacja defiluje podczas uroczystości otwarcia igrzysk olimpijskich. Szpil pojawia się na meczach niedawnej finalistki Wimbledonu Agnieszki Radwańskiej, kibicuje podczas zawodów wioślarskich. Bawi się na organizowanej przez PKOl imprezie, razem z działaczami komitetu, a także przedstawicielami innych spółek (np. jednym ze „złotych dzieci” Platformy Obywatelskiej Piotrem Wawrzynowiczem). Wszystko w ramach specjalnego zaproszenia PKOl. Zapytaliśmy w Ministerstwie Skarbu o okoliczności wyjazdu Szpila na igrzyska w Londynie. Odpowiedź była osobliwa: „Ówczesny członek zarządu pan Wojciech Szpil przebywał w Londynie podczas olimpiady wraz z rodziną w ramach prywatnego wyjazdu i na własny koszt”. Na pewno Szpil nie był wraz rodziną na igrzyskach na własny koszt. W tym miejscu ministerstwo, które sprawuje nadzór nad spółkami, mocno się myli.
Jak to możliwe, że PKOl zapłacił za vipowski pobyt Szpila i jego rodziny w Londynie? Wszystko zaczęło się w 2009 r. Wtedy Totalizator Sportowy podpisał umowę sponsorską z PKOl. W jej ramach Komitet Olimpijski gwarantuje Totalizatorowi osiem pakietów VIP na igrzyska. Każdy pakiet zapewnia przelot w obie strony, akredytację VIP, mieszkanie w ekskluzywnym hotelu, wyżywienie, transport. Koszt każdego pakietu to 55 tys. zł. Jednak ówczesny prezes Totalizatora Sławomir Dudziński podejmuje decyzję o rezygnacji z pakietów sponsorskich. Chodzi o to, że skorzystanie z nich grozi przekroczeniem ustawy kominowej, pod którą Totalizator jako spółka Skarbu Państwa podlega. Władze spółek państwowych nie mogą zarabiać więcej niż ok. 22 tys. zł brutto. Pakiet VIP należy traktować jako dodatkowe wynagrodzenie. Sama wartość akredytacji dwukrotnie przekracza wartość dozwoloną ustawą kominowa.
Decyzja ta nie oznaczała jednak rezygnacji z tak smakowitych profitów. Bo jak już wiemy, zarząd Totalizatora pojechał do Londynu na specjalne zaproszenie PKOl – w rzeczywistości niczym się nieróżniące od zlikwidowanych pakietów VIP. Dlaczego? Bo ten punkt umowy nadal obowiązywał, tylko w innej formie. Sponsor w ramach umowy z Komitetem Olimpijskim nie otrzymuje pakietów VIP, tylko zaproszenia dla członków zarządu i osób wskazanych. Początkowo każdy członek zarządu mógł zabrać z sobą tylko jedną osobę towarzyszącą. Wojciech Szpil chce jednak zabrać całą rodzinę. Zapowiada, że jeśli nie będzie mógł tego zrobić, wcale nie pojedzie do Londynu. I upomina się o dodatkowe zaproszenia. W tym samym czasie zarząd Totalizatora dziwnym trafem wstrzymuje wpłatę ostatniej transzy pieniędzy dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego, które gwarantuje umowa sponsorska. Przelew uruchamia dopiero interwencja PKOl u ministra skarbu. Dziś ministerstwo tłumaczy zawile, że przelew wstrzymywał brak wszystkich wymaganych zgód korporacyjnych. Czy cała ta sytuacja miała zmusić PKOl do wydania większej liczby zaproszeń dla zarządu Totalizatora?
Szczęśliwy traf – Szpil jedzie na olimpiadę
Szpil ma jednak szczęście. W maju 2012 r. stanowisko traci prezes Totalizatora Sławomir Dudziński. Dzięki temu Szpil może zabrać do Londynu nie tylko żonę, ale i dwoje nastoletnich dzieci. Jedzie również członek zarządu Grzegorz Sołtysiński z żoną, Piotr Kamiński z żoną i dzieckiem (wówczas p.o. prezes TS) oraz doradczyni zarządu ds. PR z mężem. Oficjalną delegację jako jedyny ma Kamiński i to on formalnie reprezentuje Totalizator na igrzyskach. W sumie Polski Komitet Olimpijski powinien wydać na wyjazd delegacji Totalizatora ok. 400 tys. zł. Po co? By zaspokoić apetyt na luksus Wojciecha Szpila?
Na pewno staje się to kosztem zawodników zdobywających medale na igrzyskach. Planowany wyjazd na olimpiadę zarządu Totalizatora zbiega się bowiem z trudną decyzją władz PKOl. Komitet postanawia, że premie za medalistów olimpijskich będą w 2012 r. niższe niż cztery lata wcześniej w Pekinie. Zdobywca złotego medalu w konkurencji indywidualnej ma dostać 120 tys. zł, srebrnego medalu – 80 tys. zł, a brązowego – 50 tys. zł. Tymczasem w 2008 r. w Pekinie medaliści indywidualni za złoto otrzymywali 200 tys. zł plus samochód klasy średniej, za srebro – 150 tys. zł, a za brąz – 100 tys. zł. Oficjalnie władze PKOl tłumaczą to…kryzysem. Trzeba dodać, że na obu olimpiadach Polacy zdobyli w sumie po dziesięć medali.
Raport zamieciony pod dywan
Londyńska przygoda zarządu Totalizatora nie powinna nikogo dziwić. Przypadki nieliczenia się z wydatkami marketingowymi w ostatnich latach zdarzały się w tej spółce nieraz. W 2012 r. ówczesny prezes Totalizatora Sławomir Dudziński zlecił firmie Brand Trust Partners wykonanie audytu. Wyniki raportu były dla spółki niekorzystne i został szybko utajniony. Najbardziej zainteresowany w dezawuowaniu wniosków z kontroli był według naszych informacji właśnie Wojciech Szpil, który odpowiadał za marketing Totalizatora. Udało się nam dotrzeć do informacji z tego dokumentu. Z raportu wynika jednoznacznie, że wydatki marketingowe były przepłacane w Totalizatorze o 30 proc. Szczególną pozycję stanowiły wydatki na reklamę internetową przepłacaną o 5-6 mln zł. Totalizator to hojna spółka. Pytanie tylko, czy sponsorowane działania były i są adekwatne do wysokości wydatków i zakładanych celów wizerunkowych. Do bardziej kontrowersyjnych działań trzeba zaliczyć imprezę Men’s Day sfinansowaną przez Totalizator na terenie wyścigów konnych Służewiec w 2011 r. Wzięło w niej udział tylko kilka tysięcy osób. Spodziewano się kilkudziesięciu tysięcy. Grała m.in. grupa Wet Fingers dla ok. 100 osób publiczności. Impreza poniosła totalną porażkę. Koszt: 600 tys. zł. – Lepiej było tę kasę po prostu rozdać bezpośrednio ludziom – mówi były menedżer Totalizatora.
Pieniądze idą za człowiekiem
Totalizator sponsorował też kulturalną imprezę na warszawskiej Pradze – Kulmixtura. W 2010 r. wydał 600 tys. zł. Rok później impreza została dofinansowana kwotą 200 tys. zł z budżetu Totalizatora i 100 tys. zł z kasy warszawskiego oddziału tej spółki. Event organizuje spółka Dobra Nasza wybrana bez przetargu. Ta sama spółka zorganizuje także „Fiestę balonową o puchar burmistrza Wilanowa” za 100 tys. zł w ramach Dni Wilanowa. Imprezy te łączy nie tylko ta sama spółka eventowa, lecz przede wszystkim osoba Artura Buczyńskiego. W czasach Kulmixtury burmistrza Pragi-Północ, później burmistrza Wilanowa.
Totalizator Sportowy wydał na Dni Wilanowa ok. 550 tys. zł. Finansował też Biennale Wilanowskie oraz Królewski Festiwal Światła, który kosztował Totalizator ok. 200 tys. zł. Do ciekawszych pomysłów sponsorskich można też zaliczyć Lotto Classic Party, czyli elitarny konkurs taneczny – za ok. 200 tys. zł. Zaskakujące jest też, jak Totalizator Sportowy wyłonił do współpracy reklamowej konsorcjum Tuba UD/SN, MyPlace i Propeller Film. W 2010 r. firmy te zostają wybrane w konkursie. Umowa zostaje przedłużona na następny rok. W 2012 r. Totalizator wybiera to samo konsorcjum już z wolnej ręki, czyli z pominięciem ustawy o zamówieniach publicznych. Wynagrodzenie dla konsorcjum jest imponujące: 2010 r. – nie więcej niż 1 mln 985 tys. zł. W 2011 r. podobnie. Za 2012 r. – 1 mln 500 tys. zł.
Wojciech Szpil nie zwalnia. Być może Totalizatorowi znudziło się sponsorowanie igrzysk, bo powstał nowy plan, by sponsorować pole golfowe Sobienie Królewskie – za 4 mln zł. Opowiada nam były menedżer Totalizatora: – To było jeszcze przed dymisją prezesa Totalizatora Dudzińskiego. Kończy się spotkanie w Ministerstwie Skarbu. Do Dudzińskiego podchodzi wiceminister Lenkiewicz, poklepuje go po ramieniu i mówi: „Ten Szpil to jest jakiś..., niech go pan tam pilnuje”.
Fartowny prezes Totka
O prezesie Totalizatora Sportowego Wojciechu Szpilu pisaliśmy już dwukrotnie. W grudniu ujawniliśmy, że Szpil został wybrany na stanowisko prezesa, choć bez zgody całego zarządu wynajął agencję Garden of Words do promocji swojej osoby w mediach. W maju pisaliśmy, że Totalizator prowadził kampanie reklamowe (np. gra w boule na plaży) m.in. przy wykorzystaniu spółki A&P Brands, na co dzień zajmującej się ekskluzywną konfekcją odzieżową. W jej wyborze pośredniczył dom mediowy ZenithOptimedia. Pisaliśmy, że to Szpil jest patronem zleceń dla A&P Brands, bo spółka prowadzona jest przez jego znajomych. Realizowane przez A&P Brands akcje reklamowe, według specjalistów w tej dziedzinie, były mocno przepłacane. Totalizator zapewniał nas, że nigdy nie współpracował z A&P Brands, choć zlecenia osobiście zatwierdzali członkowie zarządu, w tym sam Szpil.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.