Podkrakowskie Dobczyce, sześć tysięcy mieszkańców. Wśród zabytków średniowieczny zamek, skansen i parę kościołów. Nuda. Okazuje się, że turystów bardziej przyciąga blaszana fabryka z dobczyckiej strefy przemysłowej. Kilka silosów, setki metrów aluminiowych rur, dym z kominów i cysterny, które kręcą się tam w dzień i w nocy. Przypomina rafinerię, ale w rurach nie płynie ropa, tylko cukier.
To właśnie tam od kilku lat powstają słodycze krakowskiej marki Wawel. Fabryka jest oczkiem w głowie Dariusza Orłowskiego, prezesa firmy. Postawił ją w 2007 r. i od tamtej pory na giełdzie okrzyknięto go czekoladowym czarodziejem. Z bankrutującej spółki w ciągu kilku lat zrobił giganta wycenianego na grubo ponad 1 mld zł. To aż 40 razy więcej, niż kiedy jako 28-latek zaczynał swoją przygodę z Wawelem. Postawienie fabryki w Dobczycach było największym przełomem w firmie, ale Orłowski ma apetyt na więcej. Właśnie zapowiedział, że wyda 30 mln zł na kolejną już rozbudowę zakładu. Jaki ma cel? – Pokonać Wedla. Zostać liderem rynku – powtarza w wywiadach. To, co kiedyś było jedynie jego marzeniem, dzisiaj staje się coraz bardziej realne. Orłowski to rewolucjonista. Wawelem rządzi już od ponad dekady, ale dopiero się rozkręca.
Urodzony menedżer
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.