Europanie ma szczęścia. Ciągle jest niewidoczna. W Polsce zawsze przesłaniała ją Polska i jej sprawy wewnętrzne, dziś przesłania ją Polska i jej sprawy zewnętrzne, czyli Ukraina. Gdzie indziej nie jest lepiej. Bo nawet zagrożenie wojną nie zmieniło eurosceptycznych nastrojów. Europa jako projekt się kurczy. Entuzjazm dotyczy nader często tylko prywatnych zysków związanych z euromandatem i perspektywy godziwej emerytury. Choć oczywiście znam i takich, którzy idą do europarlamentu, by kontynuować rozpoczęte tam prace lub dlatego że chcą wpływać na wspólnotę europejską, zagęszczać ją. Jako i ja bym robiła. Ze zgrozą jednak myślę, że nasze wewnętrzne sympatie, zawiści i spory przełożą się na ostateczny skład 51-osobowej grupy w Brukseli. Wola walki o mandaty jest bowiem tyleż wielka, ile rozległa. Zarejestrowano 18 list wyborczych! Znajdują się na nich partie znane i egzotyczne, choć – warto zauważyć – że z partiami jest tak jak z chrześcijaństwem: nie wiadomo właściwie, dlaczego ta mała sekta, jedna wśród setek w Imperium Rzymskim, osiągnęła taki sukces. I dlaczego na przykład ugrupowanie Związek Słowiański (z bocianem w tle) czy partia Gospodarki Dobra Wspólnego (pięciu panów z orłem) mają mniejsze wzięcie i rozgłos niż równie egzotyczne PiS czy kuriozalne ugrupowanie Korwin-Mikkego? Czy to kwestia przywództwa? Finansów? Bo przecież nie programu. Dziś nikt nie wierzy w programy.
Na szczęście nie powiodło się narodowcom. W spocie wyborczym młodzi mężczyźni (wyłącznie mężczyźni, bo polityka to przecież męska rzecz!) głoszą, że „tylko eurosceptycy są gwarantem polskiej racji stanu w Europie”. To trochę tak, jakby powiedzieć, że tylko „kosmopolici budują dobry fundament dla patriotyzmu”. Ciekawa jestem ponadto, co taki przeciętny narodowiec rozumie przez polską rację stanu. Palenie tęczy? Polowania na gejów? Faszyzację życia publicznego? I po co mu do tego Parlament Europejski? Nie rozumiem też, dlaczego do parlamentu wybierają się Gowin i poseł Kurski. To wielcy patrioci, obrońcy życia (tylko poczętego) i krzyża, którzy w zlaicyzowanej do gruntu Brukseli, gdzie kobiety mają prawo do aborcji, a zapłodnienie in vitro jest normalną procedurą, muszą się czuć fatalnie. Co zresztą widać po Kurskim, który większość czasu spędza w naszym kraju – jeśli nie przed krzyżem, to przed kamerami telewizyjnymi. Lepiej więc byłoby mu wrócić tu na stałe, zwłaszcza że swoje zarobił. Inaczej z Gowinem. Ten zarobić musi, a i o rozgłos dbać powinien, bo utonie. Ze wszystkich herkulesowych czynów, których podjął się Gowin, udał mu się jeden: wprowadzenie do Ministerstwa Sprawiedliwości pobożnych prawników, którzy blokują konwencję ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Dla Gowina to zapewne sukces wielki, nie wiem natomiast, czy opłaciło się to panu premierowi. Dziś jednak w przededniu wyborów Gowin nie otacza się w spotach zakonnikami, lecz… parytetem. Na każdym niemal zdjęciu i w każdym ujęciu Gowinowi towarzyszą kobiety (oczywiście bez prawa głosu) i mężczyźni, w tej samej liczbie. Czasem dołącza do nich czarnoskóry poseł Godson. Gowin chce w ten sposób pokazać, że nawet średniowiecznym poglądom mogą towarzyszyć parytet i różnorodność, bo wie, że te wartości mają branie w cywilizowanej Brukseli. Czegóż to polityk nie zrobi dla wygranej! Oczywiście nie każdy. Na przykład Miller, który też rozumie wagę parytetów, nie dał rady (nie chciał?) „odspawać” swoich zasłużonych męskich członków od pierwszych miejsc wyborczych. W tej partii już tak jest, że jak ktosię zasiedział, to siedzi, jak na przykład poseł Liberadzki. Nikt nie wie, kim on jest, jakie ma zasługi, nawet poglądy, ale ponieważ był europosłem, to będzie i już. Do samej śmierci. W SLD panuje miła geriatryczno-merkantylna zasada: im kto starszy, im ma większy staż w partii, tym lepszy. Młodzi, a zwłaszcza młodsze kobiety, choćby nie wiem jak popularne w terenie i pracowite, muszą poczekać na swoje szanse, aż osiągną wiek szefa partii (chyba że jest się gwiazdą, jak Weronika Marczuk, jedna z czterech kobiet na 13 jedynek). SLD będzie w tej formie trwał, aż go – jak niegdyś sztandar PZPR – wyniosą na śmietnik historii. I może wtedy pojawi się jakaś odmłodzona, parytetowa, perspektywiczna, dynamiczna europejska lewica. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.