Wszystkie oferty powinny być dostarczone najpóźniej do poniedziałku 24 marca w zaklejonych kopertach z dopiskiem „Konkurs na stanowisko prezesa”. We wtorek zostaną otwarte, wybrani będą kandydaci, z którymi od następnego tygodnia rozpoczną się trudne rozmowy kwalifikacyjne. To one mają wyłonić najlepszego z najlepszych. I choć do otwarcia kopert jeszcze sporo czasu, już wiadomo, że najlepszym z najlepszych okaże się obecny prezes, 55-letni Wojciech Szpil, menedżer, artysta, były właściciel agencji reklamowej. To on wygra za dwa tygodnie konkurs na stanowisko prezesa zarządu w tej spółce przynoszącej państwu setki milionów złotych zysku. Skąd to wszystko wiadomo? – pytam menedżerów związanych z Totalizatorem. – Po prostu wiadomo – tłumaczy jeden z nich. – Wielką słabość ma do obecnego prezesa Barbara Kołtun, reprezentująca Skarb Państwa szefowa rady nadzorczej. Dlatego nawet dwuznaczne działania i nadużywanie stanowiska dla własnych korzyści Szpilowi raczej nie przeszkodzą.
Wybór drugiej świeżości
To, że Wojciech Szpil do Totalizatora Sportowego trafił przypadkiem, okazało się dopiero podczas przesłuchań przed hazardową komisją śledczą. Pierwotnie kandydatką do trzyosobowego zarządu giganta gier liczbowych była Magdalena Sobiesiak, córka potentata na rynku jednorękich bandytów. Jej CV wraz z odpowiednią rekomendacją wysłał do Ministerstwa Skarbu Marcin Rosół, ówczesny szef gabinetu politycznego ministra sportu. To on też wycofał rekomendację, gdy wokół Sobiesiaków i ustawy hazardowej zaczęło węszyć CBA. Właśnie wtedy Magdalenę Sobiesiak zastąpił Wojciech Szpil. Jego kandydaturę ówczesnemu wiceministrowi Adamowi Leszkiewiczowi tuż przed rozstrzygnięciem konkursu w 2009 r. zgłosił także Rosół. Ten ostatni, choć jest ojcem chrzestnym zaskakującej kariery Szpila, nie chce dziś na jego temat rozmawiać. Twierdzi tylko, że obecnego prezesa Totalizatora w ogóle wtedy nie znał.
We wrześniu 2009 r. Wojciech Szpil trafia do zarządu Totalizatora Sportowego, jednej z najbogatszych polskich firm, której roczne obroty wynoszą 3,5 mld zł. Zajmuje się marketingiem i sprzedażą, w jego rękach są wtedy kluczowe decyzje dotyczące reklamy, wyboru domu mediowego, partnera telewizyjnego Lotto i gigantyczny budżet ok. 100 mln zł. Na marketingu w końcu zna się najlepiej: przez osiem lat był właścicielem agencji reklamowej oraz prezesem w dużych spółkach, w których zajmował się również komunikacją i strategią. Niepozorny, milczący, bardzo nerwowy – tak został zapamiętany z pierwszego okresu pracy w Totalizatorze. Nigdy nie przeciwstawiał się otwarcie prezesowi, a swój cichy opór przekazywał przewodniczącej rady nadzorczej Barbarze Kołtun. „Mr Nobody” – tak nazywano go po przyjściu do firmy.
Pierwsze rysy
Już w pierwszym roku pracy Szpila pojawiają się wątpliwości dotyczące jego osoby. Zaczęło się od drobnostki. Totalizator Sportowy przekazał sporą kwotę – 600 tys. zł – na organizowaną przez samorząd warszawski imprezę „MixKultura”. Pieniądze trafiły do firmy Dobra Rada, a gdy prezes Sławomir Dudziński zakwestionował wielkość wpłaty i próbował ustalić, dlaczego akurat tej spółce przekazano pieniądze, usłyszał od Szpila, że tego partnera wskazało przecież miasto. Miasto z kolei twierdziło, że to Totalizator postawił warunek: przekażemy pieniądze, gdy imprezę będzie produkować Dobra Rada.
To był tylko początek. Wkrótce pojawiły się kolejne dowody na to, że Szpil pracuje mało transparentnie. Z Totalizatora wypływały pieniądze na organizację wysokobudżetowych imprez marketingowych, za które na dodatek spółka płaciła za pośrednictwem domu mediowego ZenithOptimedia. Za organizację dwudniowego „Men’s Day” dla kilku tysięcy uczestników firma zapłaciła 650 tys. zł, a za konkurs tańca towarzyskiego, na którym pojawił się wiceprezes Szpil w towarzystwie przewodniczącej Kołtun – aż 250 tys. zł. Pracownicy spółki opowiadają, że w trakcie konkursu członek zarządu Szpil porwał przewodniczącą Kołtun do tańca, czym zdobył jej sympatię. I to procentuje do dziś. Dlaczego Totalizator za to wszystko płacił? Nie wiadomo, bo od Szpila trudno było się tego dowiedzieć. – Te wszystkie wydatki są niczym nieuzasadnione, bo dział marketingu nigdy nie określił celu, jakiemu miałyby służyć – twierdzi jeden z pracowników.
Nerwy Szpila
Już na pierwszy rzut oka widać, że największym beneficjentem współpracy z Totalizatorem jest właśnie dom mediowy ZenithOptimedia, z którym współpraca się zacieśnia. ZenithOptimedia obsługuje spółkę bez umowy, bo aż 16 miesięcy trwa procedura przetargowa na wybór nowego partnera obsługującego Totalizatora. Po prostu Szpil sobie nie radzi. W tym czasie wysyła jednak członków komisji przetargowej na szkolenie, które organizuje ZenithOptimedia. Zarząd strofuje go, że to przecież nieuczciwe i mało transparentne działanie.
Jednocześnie zarząd zaczyna dokładnie kontrolować bezpośrednie wydatki Wojciecha Szpila, są bowiem podejrzenia, że za dużo płaci podwykonawcom. Im bardziej go jednak kontrolują, tym więcej zleceń idzie przez ZenithOptimedia. Na każde zwrócenie uwagi dotyczące wydatków Szpil reaguje bardzo nerwowo. – Wścieka się, trzaska drzwiami i dzwoni na skargę do przewodniczącej Kołtun – opowiada jeden z pracowników. Przez ZenithOptimedia idą wszelkie zlecenia i umowy. Nawet te, które do tej pory Totalizator podpisywał bezpośrednio z kontrahentami. I tak teraz to dom mediowy, a nie Totalizator, negocjuje i kupuje wizerunki gwiazd na billboardy: Adama Małysza i Roberta Kubicy. Rozmowy trwają tak długo, że wizerunki obu gwiazd pojawiają się w kampanii zbyt późno. W efekcie Małysz reklamuje firmę, gdy skończył się już konkurs skoków narciarskich z jego udziałem, a Kubica – gdy nie startuje już w wyścigach. – Żartowaliśmy, że Szpil pilnuje u nas interesów domu mediowego, a nie odwrotnie – mówi jeden z pracowników.
Wojciech Szpil jest też odpowiedzialny za negocjacje z TVP dotyczące emisji Studia Lotto, gdzie prezentowane są wyniki losowań organizowanych przez firmę. Przez 16 miesięcy nie może podpisać kontraktu z telewizją. Wściekły prezes spółki Sławomir Dudziński próbuje interweniować u szefowej rady nadzorczej Barbary Kołtun. Wytyka swojemu podwładnemu, że jedynym skutkiem jego działalności jest włączenie do rozliczeń finansowych między TVP a Totalizatorem Sportowym jeszcze jednego partnera – właśnie domu mediowego ZenithOptimedia. W liście do Kołtun prezes pisze, że nieskuteczność Szpila jest porażająca i negatywnie wpływa na kondycję firmy. Dołącza komplet dokumentów związanych z negocjacjami: „Materiał potwierdza stawianą przeze mnie od dłuższego czasu tezę o całkowitym braku skuteczności i profesjonalizmu w prowadzonych przez Wojciecha Szpila kluczowych dla spółki przedsięwzięciach”. Nic to nie zmienia. Wiceprezes ma nadal mocną pozycję.
Są wątpliwości, dowodów brak
W dodatku do Dudzińskiego docierają kolejne niepokojące sygnały. Ponoć Szpil z drugim członkiem zarządu Piotrem Kamińskim od miesięcy negocjują w Stanach Zjednoczonych powołanie jakiejś spółki, która ma zarządzać torem wyścigowym na Służewcu. Problem w tym, że prezes o planie powołania takiej spółki nic nie wie. Totalizator ma mieć w niej 33 proc. udziałów, a jego partnerem ma być potentat na amerykańskim rynku gier Penn National. A także nieznana firma IHERC, zarejestrowana kilka tygodni wcześniej w małym miasteczku w stanie Kentucky, mająca siedzibę w sklepie z winami. Jedyne, co o niej wiadomo, to to, że założył ją Joe Flynn, którego interesy w Polsce reprezentuje Andrzej Mikosz, były minister w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza.
Mnożą się pytania co do transparentności działań Szpila. Są wątpliwości, ale nie ma żadnych dowodów. Na początku 2012 r. zarząd podejmuje więc decyzję, by potajemnie skontrolować wydatki na marketing. Zleca zbadanie efektywności wydatków reklamowych. Już ze szczątkowych danych wynika, że są one za wysokie. Nie wiadomo, dlaczego Totalizator, który wydaje na reklamę dziesiątki milionów, ma płacić za swoje kampanie więcej niż inni.
Gdy do prezesa Dudzińskiego docierają pierwsze sygnały o rozdęciu kosztów, domaga się przeprowadzenia dogłębnego audytu wszystkich działań marketingowych prowadzonych przez Szpila. O nadużyciach informuje wiceministra Tomasza Lenkiewicza. Rada nadzorcza zleca audyt, ale niestety nie obejmuje on najważniejszego – czyli wydatków na marketing i reklamę. Prezes Dudziński się piekli i domaga skontrolowania wydatków Szpila. Jednak rada nadzorcza dopiero w maju ogłasza konkurs w tej sprawie. Miesiąc wcześniej, w kwietniu 2012 r., prezes Dudziński domaga się od Ministerstwa Skarbu odwołania Wojciecha Szpila. W piśmie do właściciela, czyli ministra skarbu, zarzuca mu wiele mętnych działań i pokrętnych interesów. – Ministerstwo nie odpowiedziało nic – mówi dziś Dudziński. Jedynie wiceminister Lenkiewicz przyznał, że wiedział o próbie utworzenia spółki z dwoma amerykańskimi firmami. Zaprosił nawet w tej sprawie prezesa na rozmowę do ministerstwa. W obecności Lenkiewicza reprezentujący Amerykanów Andrzej Mikosz namawiał go, by odstąpił od procedury przetargowej.
Zamiast Szpila został jednak odwołany Dudziński, a jego obowiązki przejął wiceprezes Piotr Kamiński. Raport sporządzony przez firmę Brand Trust Partners, dotyczący wydatków reklamowych, dociera do Totalizatora już po odwołaniu Dudzińskiego. Potwierdza on wszystkie jego wcześniejsze podejrzenia. Ocena jest dla Szpila druzgocąca. Z pobieżnej, obejmującej zaledwie dwa miesiące analizy wynika, że Totalizator znacznie przepłacał za reklamę. Gdyby Wojciech Szpil dbał o efektywność planowania działań marketingowych, firma mogłaby zaoszczędzić od 25 do 30 proc. swoich wydatków, czyli od 25 do 30 mln zł rocznie – uważają przedstawiciele Brand Trust Partners.
– Ten raport zarząd powinien przekazać radzie nadzorczej, by ta rozliczyła Szpila odpowiedzialnego za marketing – mówi jeden z pracowników. – Sprawę jednak zamieciono pod dywan. Dlaczego? Bo nie zależało na tym ani Piotrowi Kamińskiemu, który do czasu rozstrzygnięcia konkursu na stanowisko prezesa pełnił jego obowiązki, ani tym bardziej samemu Wojciechowi Szpilowi, w którego raport uderzał. Dziś prezes Szpil twierdzi, że w ogóle nie słyszał o jakimkolwiek raporcie spółki Brand Trust Partners. Z kolei Piotr Kamiński, który w Totalizatorze już nie pracuje, tłumaczy, że nic już z tamtego okresu nie pamięta. Biuro prawne Ministerstwa Skarbu Państwa informuje, że nie słyszało o tym raporcie. Co więc się stało z raportem Brand Trust Partners? Agnieszka Libor, rzeczniczka Totalizatora, wie tylko tyle, że jego przygotowanie zlecił członek zarządu Piotr Kamiński. – Wnioski płynące z tego opracowania zachował dla siebie i nie nadał im dalszego biegu – informuje.
Niezatapialny
W grudniu 2012 r. Szpil niespodziewanie wygrał walkę o stanowisko szefa Totalizatora. Pokonał wtedy uważanego za faworyta Kamińskiego. „Wprost” ujawnił wtedy kulisy funkcjonowania spółki i opisał, w jaki sposób nowy prezes wymusił na PKOl, by związek olimpijski sfinansował wyjazd jego i całej rodziny na igrzyska olimpijskie do Londynu. Jak opowiada jeden z pracowników spółki, było to niezwykle proste. Totalizator tak długo wstrzymywał przelew raty sponsorskiej do PKOl, aż komitet zgodził się zasponsorować wyjazd Szpila, jego żony i dwójki dzieci. „Wprost” pisał również o tym, że firma A&P Brands, należąca do znajomej prezesa Agaty Krysiak, przygotowuje reklamy Totalizatora w sklepach oraz organizuje eventy promocyjne, otrzymując za to zawyżone wynagrodzenie. Jak na firmę zajmującą się głównie sprzedażą bielizny i pościeli zlecenie od Totalizatora było dość zadziwiające.
Dokumenty potwierdzają, że o nieprawidłowościach i podejrzeniach wiedziało Ministerstwo Skarbu, a przynajmniej wiceminister Tomasz Lenkiewicz i reprezentująca MSP przewodnicząca rady nadzorczej Barbara Kołtun. Dlaczego kryli szefa Totalizatora? Dudziński: – Po moich kolejnych interwencjach u Lenkiewicza i protestach u przewodniczącej Kołtun zleciła ona w końcu audyt wydatków marketingowych. Zbiegło się to w czasie z moim odwołaniem. Razem ze mną usunięto zresztą szefów kluczowych komórek firmy, którzy wcześniej informowali mnie i zarząd o budzących wątpliwości działaniach, za które odpowiadał Szpil. W wyniku tych decyzji kadrowych nie mieli oni możliwości przekazania swojej wiedzy audytorom.
Odpowiedzi dotyczące prezesa Wojciecha Szpila i funkcjonowania Totalizatora nadesłane przez rzeczniczkę Agnieszkę Libor są dość lakoniczne. Pisze ona, że nie ma wiedzy o tym, co prezes robił na urlopie w Londynie, ani nawet o tym, czy ponownie wystartuje w konkursie na stanowisko prezesa zarządu spółki. Jeśli jednak wystartuje, to murem za nim staną – jak twierdzą nasi rozmówcy – wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik, któremu podlega Totalizator, i ministerialni urzędnicy oddelegowani do rady nadzorczej. Prezes, jak mówią o nim byli pracownicy Totalizatora, pozostaje niezatapialny. Kto więc, jeśli nie Wojciech Szpil, ma wygrać konkurs na stanowisko prezesa?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.