W szufladzie biurka Leszka Millera leży bomba zegarowa
To dokument podważający legalność największej prywatyzacji w ubiegłym roku - Stołecznej Energetyki (Stoen). Autorzy dokumentu twierdzą, że umowa sprzedaży 85 proc. akcji Stoenu niemieckiemu RWE Plus jest nieważna, a winę za to ponosi były minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Współwinny jest Ireneusz Sitarski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu, odpowiedzialny za prywatyzację energetyki. Podczas przetargu ogłoszonego jeszcze przez rząd Jerzego Buzka Kaczmarek i Sitarski nielegalnie zwiększyli prywatyzowany pakiet akcji Stoenu z 25 proc. do 85 proc. O zmianie minister Kaczmarek powinien poinformować wszystkich uczestników przetargu. Wymagała tego nie tylko uczciwość kupiecka (sprzedaż 25 proc. akcji oznacza pozyskanie partnera, sprzedaż 85 proc. - oddanie kontroli nad firmą), ale i prawo, czyli ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw.
Tajne pismo Sekuły do Millera
Treść opinii kwestionującej ważność umowy prywatyzacyjnej Stoenu znają najbliżsi współpracownicy marszałka Sejmu Marka Borowskiego oraz kierownictwo Najwyższej Izby Kontroli. Małgorzata Pomianowska, rzeczniczka NIK, mówi, że kontroli jeszcze nie zakończono, więc nie może komentować jej wyników. Dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Mikołaj Karpiński potwierdził, że "7 lutego prezes Rady Ministrów otrzymał pismo od prezesa Najwyższej Izby Kontroli, opatrzone przez niego klauzulą 'zastrzeżone'".
Gdyby któryś z uczestników przetargu zaskarżył działania MSP do sądu, skarb państwa mógłby znaleźć się w opałach. - Skutkiem uznania przez sąd umowy za nieważną byłby obowiązek zwrotu przez strony tego, co sobie nawzajem na jej podstawie świadczyły. Umożliwia to wystąpienie o odszkodowanie - potwierdza mecenas Marcin Gomoła z kancelarii Beata Gessel, Andrzej Chajec i wspólnicy. Kancelaria ta uczestniczyła w prywatyzacji Zespołu Elektrowni Pątnów - Adamów - Konin. - Nie wyobrażam sobie, by skarb państwa po prostu zwrócił pieniądze RWE Plus. Konieczne byłoby chyba wyliczenie odszkodowania dla wszystkich, których sąd uznałby za stronę pokrzywdzoną - uważa Wiesław Różacki, prezes Energomontażu-Północ, którego firma uczestniczyła w przetargu na zakup akcji Stoenu.
Gambit Kaczmarka
Prywatyzację spółki rozpoczął we wrześniu 2001 r. rząd AWS. Memorandum informacyjne odebrało 31 firm. Na zaproszenie do rokowań odpowiedziało jednak tylko siedmiu chętnych. Ministerstwo miało czas na udzielenie odpowiedzi zainteresowanym koncernom do 18 grudnia 2001 r., ale zapadła kilkumiesięczna cisza. Nowy minister Wiesław Kaczmarek publicznie mówił, że najchętniej zablokowałby prywatyzację Stoenu. Przekonywał, że najkorzystniejsze dla państwa byłoby połączenie w duże koncerny kopalń, elektrowni i dystrybutorów energii, a prywatyzacja dopiero po zakończeniu tego procesu. Wkrótce zmienił zdanie, bo okazało się, że MSP nie zrealizuje zapowiedzianych w 2002 r. wpływów do budżetu z prywatyzacji.
Pod koniec marca 2002 r. trzech inwestorów (szwedzki Vattenfall, niemiecki Bewag i Energomontaż-Północ) powiadomiono o odrzuceniu ich propozycji. Oferowali zbyt niską cenę za 25 proc. akcji. Amerykański PSEG sam zrezygnował z dalszego udziału w przetargu. Do tego momentu wszystko toczyło się zgodnie z prawem. Potem w resorcie skarbu odbyła się burza mózgów, której celem było ratowanie budżetu. Uznano, że koniecznie trzeba sprzedać pakiet kontrolny Stoenu. Dotarliśmy do notatki przygotowanej dla ministra Kaczmarka w sprawie Stoenu, którą 12 kwietnia ub.r. wysłał nieżyjący już dyrektor departamentu prywatyzacji Jan Szczęsny. Wiceminister Ireneusz Sitarski, odpowiadający w MSP za prywatyzację energetyki, postawił na niej odręczną parafę: "Proponuję zaakceptować w 2002 r. sprzedaż 49 proc. akcji". Nazajutrz Wiesław Kaczmarek dopisał: "Czy opcja 49 proc. spełnia zadania budżetowe? Chciałbym sprzedać pakiet większościowy 85 proc.
Po następnych kilku dniach trójkę uczestników przetargu, którzy pozostali na placu boju (niemiecki RWE, francuski EdF i belgijski Electrabel), zaproszono do dalszych rokowań. Poinformowano te firmy, że negocjacje będą dotyczyć sprzedaży 85 proc. akcji, a nie 25 proc. - Widać było, że ministerstwu bardzo się spieszy - wspomina Jean-Claude Dorcimont, wiceprezes Electrabela.
Tymczasem resort skarbu nie miał odpowiednich upoważnień do negocjowania sprzedaży 85 proc. akcji Stoenu. Ciągle bowiem obowiązywała przyjęta przez rząd Buzka uchwała o "zintegrowanym harmonogramie prywatyzacji elektroenergetyki i wprowadzaniu rynku energii elektrycznej". Ograniczała ona wielkość sprzedawanego pakietu w pierwszej fazie prywatyzacji do 25 proc. Na sprzedaż 85 proc. akcji Ministerstwo Skarbu dostało zgodę Rady Ministrów dopiero 8 października 2002 r., już po zakończeniu rokowań z RWE Plus. Uchwała rządu mówi wyraźnie o obowiązującym nadal starym harmonogramie prywatyzacji elektroenergetyki. Wyjątek dla Stoenu zrobiono dlatego, że w budżecie brakowało pieniędzy.
Wolno, ale nie można
- Minister Kaczmarek powinien wcześniej wystąpić do rządu o zmianę warunków prywatyzacji - uważa szef sejmowej Komisji Skarbu Wiesław Walendziak. - Powinien unieważnić przetarg, dając szansę złożenia ofert wszystkim inwestorom, którzy wzięli memorandum informacyjne - przekonuje Igor Muszyński z kancelarii White & Case, współautor polskiego prawa energetycznego. Wiesław Kaczmarek zapewnia, że zgody Rady Ministrów potrzebował jedynie do zaakceptowania samej umowy sprzedaży Stoenu. - Natomiast negocjacje - przekonuje - można było prowadzić bez takiej zgody. Inwestor musiał mieć świadomość ryzyka, że rząd może się nie zgodzić na podpisanie wynegocjowanej umowy prywatyzacyjnej.
- Zmiana wielkości pakietu podczas przetargu jest możliwa tylko za zgodą Rady Ministrów. W przeciwnym razie mamy do czynienia z naruszeniem art. 33 ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw, co skutkuje nieważnością umowy prywatyzacyjnej - podkreśla Aldona Kamela-Sowińska, była minister skarbu. Jej zdaniem, Kaczmarek naraził się na dużo poważniejszy zarzut, niż pogwałcenie trybu przetargu - działał na niekorzyść skarbu państwa. - Z łatwością możemy sobie wyobrazić, że inaczej wyglądałyby oferty inwestorów, gdyby wiedzieli, iż od razu mogą kupić pakiet większościowy - argumentuje była minister skarbu.
Kiedy NIK zakończy kontrolę, można się spodziewać pozwów firm, które odpadły z przetargu. Gdyby sąd uznał ich krzywdę i unieważnił prywatyzację, wszystko zaczęłoby się od początku, tyle że skarb państwa (czyli podatnicy) musiałby zapłacić kilkadziesiąt milionów złotych odszkodowania.
Tajne pismo Sekuły do Millera
Treść opinii kwestionującej ważność umowy prywatyzacyjnej Stoenu znają najbliżsi współpracownicy marszałka Sejmu Marka Borowskiego oraz kierownictwo Najwyższej Izby Kontroli. Małgorzata Pomianowska, rzeczniczka NIK, mówi, że kontroli jeszcze nie zakończono, więc nie może komentować jej wyników. Dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Mikołaj Karpiński potwierdził, że "7 lutego prezes Rady Ministrów otrzymał pismo od prezesa Najwyższej Izby Kontroli, opatrzone przez niego klauzulą 'zastrzeżone'".
Gdyby któryś z uczestników przetargu zaskarżył działania MSP do sądu, skarb państwa mógłby znaleźć się w opałach. - Skutkiem uznania przez sąd umowy za nieważną byłby obowiązek zwrotu przez strony tego, co sobie nawzajem na jej podstawie świadczyły. Umożliwia to wystąpienie o odszkodowanie - potwierdza mecenas Marcin Gomoła z kancelarii Beata Gessel, Andrzej Chajec i wspólnicy. Kancelaria ta uczestniczyła w prywatyzacji Zespołu Elektrowni Pątnów - Adamów - Konin. - Nie wyobrażam sobie, by skarb państwa po prostu zwrócił pieniądze RWE Plus. Konieczne byłoby chyba wyliczenie odszkodowania dla wszystkich, których sąd uznałby za stronę pokrzywdzoną - uważa Wiesław Różacki, prezes Energomontażu-Północ, którego firma uczestniczyła w przetargu na zakup akcji Stoenu.
Gambit Kaczmarka
Prywatyzację spółki rozpoczął we wrześniu 2001 r. rząd AWS. Memorandum informacyjne odebrało 31 firm. Na zaproszenie do rokowań odpowiedziało jednak tylko siedmiu chętnych. Ministerstwo miało czas na udzielenie odpowiedzi zainteresowanym koncernom do 18 grudnia 2001 r., ale zapadła kilkumiesięczna cisza. Nowy minister Wiesław Kaczmarek publicznie mówił, że najchętniej zablokowałby prywatyzację Stoenu. Przekonywał, że najkorzystniejsze dla państwa byłoby połączenie w duże koncerny kopalń, elektrowni i dystrybutorów energii, a prywatyzacja dopiero po zakończeniu tego procesu. Wkrótce zmienił zdanie, bo okazało się, że MSP nie zrealizuje zapowiedzianych w 2002 r. wpływów do budżetu z prywatyzacji.
Pod koniec marca 2002 r. trzech inwestorów (szwedzki Vattenfall, niemiecki Bewag i Energomontaż-Północ) powiadomiono o odrzuceniu ich propozycji. Oferowali zbyt niską cenę za 25 proc. akcji. Amerykański PSEG sam zrezygnował z dalszego udziału w przetargu. Do tego momentu wszystko toczyło się zgodnie z prawem. Potem w resorcie skarbu odbyła się burza mózgów, której celem było ratowanie budżetu. Uznano, że koniecznie trzeba sprzedać pakiet kontrolny Stoenu. Dotarliśmy do notatki przygotowanej dla ministra Kaczmarka w sprawie Stoenu, którą 12 kwietnia ub.r. wysłał nieżyjący już dyrektor departamentu prywatyzacji Jan Szczęsny. Wiceminister Ireneusz Sitarski, odpowiadający w MSP za prywatyzację energetyki, postawił na niej odręczną parafę: "Proponuję zaakceptować w 2002 r. sprzedaż 49 proc. akcji". Nazajutrz Wiesław Kaczmarek dopisał: "Czy opcja 49 proc. spełnia zadania budżetowe? Chciałbym sprzedać pakiet większościowy 85 proc.
Po następnych kilku dniach trójkę uczestników przetargu, którzy pozostali na placu boju (niemiecki RWE, francuski EdF i belgijski Electrabel), zaproszono do dalszych rokowań. Poinformowano te firmy, że negocjacje będą dotyczyć sprzedaży 85 proc. akcji, a nie 25 proc. - Widać było, że ministerstwu bardzo się spieszy - wspomina Jean-Claude Dorcimont, wiceprezes Electrabela.
Tymczasem resort skarbu nie miał odpowiednich upoważnień do negocjowania sprzedaży 85 proc. akcji Stoenu. Ciągle bowiem obowiązywała przyjęta przez rząd Buzka uchwała o "zintegrowanym harmonogramie prywatyzacji elektroenergetyki i wprowadzaniu rynku energii elektrycznej". Ograniczała ona wielkość sprzedawanego pakietu w pierwszej fazie prywatyzacji do 25 proc. Na sprzedaż 85 proc. akcji Ministerstwo Skarbu dostało zgodę Rady Ministrów dopiero 8 października 2002 r., już po zakończeniu rokowań z RWE Plus. Uchwała rządu mówi wyraźnie o obowiązującym nadal starym harmonogramie prywatyzacji elektroenergetyki. Wyjątek dla Stoenu zrobiono dlatego, że w budżecie brakowało pieniędzy.
Wolno, ale nie można
- Minister Kaczmarek powinien wcześniej wystąpić do rządu o zmianę warunków prywatyzacji - uważa szef sejmowej Komisji Skarbu Wiesław Walendziak. - Powinien unieważnić przetarg, dając szansę złożenia ofert wszystkim inwestorom, którzy wzięli memorandum informacyjne - przekonuje Igor Muszyński z kancelarii White & Case, współautor polskiego prawa energetycznego. Wiesław Kaczmarek zapewnia, że zgody Rady Ministrów potrzebował jedynie do zaakceptowania samej umowy sprzedaży Stoenu. - Natomiast negocjacje - przekonuje - można było prowadzić bez takiej zgody. Inwestor musiał mieć świadomość ryzyka, że rząd może się nie zgodzić na podpisanie wynegocjowanej umowy prywatyzacyjnej.
- Zmiana wielkości pakietu podczas przetargu jest możliwa tylko za zgodą Rady Ministrów. W przeciwnym razie mamy do czynienia z naruszeniem art. 33 ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw, co skutkuje nieważnością umowy prywatyzacyjnej - podkreśla Aldona Kamela-Sowińska, była minister skarbu. Jej zdaniem, Kaczmarek naraził się na dużo poważniejszy zarzut, niż pogwałcenie trybu przetargu - działał na niekorzyść skarbu państwa. - Z łatwością możemy sobie wyobrazić, że inaczej wyglądałyby oferty inwestorów, gdyby wiedzieli, iż od razu mogą kupić pakiet większościowy - argumentuje była minister skarbu.
Kiedy NIK zakończy kontrolę, można się spodziewać pozwów firm, które odpadły z przetargu. Gdyby sąd uznał ich krzywdę i unieważnił prywatyzację, wszystko zaczęłoby się od początku, tyle że skarb państwa (czyli podatnicy) musiałby zapłacić kilkadziesiąt milionów złotych odszkodowania.
Więcej możesz przeczytać w 28/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.