Już czas, by po uporządkowaniu lewicy Leszek Miller wziął się za prawicę
Polska prawica gorączkowo usiłuje wyłonić swojego lidera. Wałęsa wprawdzie już nie puszcza oka do publiczności, ale Buzek pojawił się jakby nigdy nic na post-AWS-owskim jublu na zamku w Łęczycy, mówiąc: oto jestem młody i chętny. Platforma przekształciła swoje trio w kwartet i Tusk liczy na profity. Jan Maria Rokita jest ich wręcz pewien, bo przecież naród nie zapomni mu komisji Rywina. Giertych doczekał się ze strony Radia Maryja komplementów, że jest zdrajcą i sprzedawczykiem, co oczywiście natchnęło go myślą, że ma szansę na rząd prawicowych dusz. Bracia Kaczyńscy nigdy nie zasypiają gruszek w popiele. A i inni pretendenci czają się gdzieś po kątach do skoku. I znowu jest jak w polskim piekle: nikt nikomu nie da się wynurzyć. Tusk trzyma za połę Rokitę, Rokita Olechowskiego, Buzek blokuje, bo jest, a wszyscy razem z Giertychem i Piskorskim podkładają nogi Kaczorom, którzy też nie od tego. Każdy uzasadnia swoje postępowanie racją stanu i dobrem ojczyzny.
A przecież jest człowiek, który bez wątpienia mógłby, gdyby chciał, poratować polską prawicę. Robi to zresztą już i teraz, nie proszony przez nikogo. Po prostu con amore. To człowiek sprawdzony w wielu trudnych sytuacjach. Żeby nie być gołosłownym, wymieńmy jego osiągnięcia.
Założył dużą partię, wbrew wszystkim - jak mawiał nieodżałowany Jan Himilsbach - okolicznościom przyrody. Gnębiony za to przez prokuraturę dał sobie z nią łatwo radę. W innych kodeksowych wypadkach, a takich w minionych latach mu nie brakowało, też odprawiał prokuratorów z kwitkiem. Nie szczędząc trudu i czasu, narażając się swoim najbliższym kolegom, jeździł do Waszyngtonu tak często, aż utorował bohaterskiemu pułkownikowi Kuklińskiemu drogę powrotu do Polski. Dzięki niemu Warszawa jest najbliższym sojusznikiem USA i mocnym człowiekiem powiększonej UE. Wskazał socjalistycznemu prezydentowi Kwaśniewskiemu jego właściwe miejsce w państwie, czego nie potrafiła zrobić cała prawica razem wzięta. Nie zawahał się wyrzucić z urzędów skorumpowanych kolegów. Okiełznał aparat własnej partii, a z największych krytyków zrobił swoich współpracowników. Nie bał się ogłosić programu gospodarczego z ludzką twarzą, ale z podatkiem liniowym.
Państwo już się domyślają, o kim mowa? Tak, to tego herosa mam na myśli. Proszę, odłóżmy na bok uprzedzenia i stereotypy. Czyż naprawdę nie jest najwyższy czas, żeby po uporządkowaniu lewicy Leszek Miller wziął się za prawicę i centrum? Nieważne przecież, że kot jest czerwony, byle łowił myszy. Na lewicy na pewno już nic więcej nie osiągnie, może więc być zainteresowany transferem.
A przecież jest człowiek, który bez wątpienia mógłby, gdyby chciał, poratować polską prawicę. Robi to zresztą już i teraz, nie proszony przez nikogo. Po prostu con amore. To człowiek sprawdzony w wielu trudnych sytuacjach. Żeby nie być gołosłownym, wymieńmy jego osiągnięcia.
Założył dużą partię, wbrew wszystkim - jak mawiał nieodżałowany Jan Himilsbach - okolicznościom przyrody. Gnębiony za to przez prokuraturę dał sobie z nią łatwo radę. W innych kodeksowych wypadkach, a takich w minionych latach mu nie brakowało, też odprawiał prokuratorów z kwitkiem. Nie szczędząc trudu i czasu, narażając się swoim najbliższym kolegom, jeździł do Waszyngtonu tak często, aż utorował bohaterskiemu pułkownikowi Kuklińskiemu drogę powrotu do Polski. Dzięki niemu Warszawa jest najbliższym sojusznikiem USA i mocnym człowiekiem powiększonej UE. Wskazał socjalistycznemu prezydentowi Kwaśniewskiemu jego właściwe miejsce w państwie, czego nie potrafiła zrobić cała prawica razem wzięta. Nie zawahał się wyrzucić z urzędów skorumpowanych kolegów. Okiełznał aparat własnej partii, a z największych krytyków zrobił swoich współpracowników. Nie bał się ogłosić programu gospodarczego z ludzką twarzą, ale z podatkiem liniowym.
Państwo już się domyślają, o kim mowa? Tak, to tego herosa mam na myśli. Proszę, odłóżmy na bok uprzedzenia i stereotypy. Czyż naprawdę nie jest najwyższy czas, żeby po uporządkowaniu lewicy Leszek Miller wziął się za prawicę i centrum? Nieważne przecież, że kot jest czerwony, byle łowił myszy. Na lewicy na pewno już nic więcej nie osiągnie, może więc być zainteresowany transferem.
Więcej możesz przeczytać w 28/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.